I Spit on Your Grave: Vengeance is Mine
Minęło trochę czasu od momentu kiedy oglądałem pierwszą część tej serii. Po drodze była jeszcze "dwójka" (bez udziały Sary Butler), niedawno zaś obejrzałem trzecią część z podtytułem "Vengeance is Mine". Jennifer Hills (Sarah Butler) zmienia tożsamość i jako Angela wiedzie życie pracowniczki biurowej, nie potrafi jednak odciąć się od demonów przeszłości. Pewnego dnia Angela zauważa ogłoszenie grupy terapeutycznej dla ofiar gwałtów. Na spotkaniach terapeutycznych główna bohaterka poznaje Marlę (Jennifer Landon), z którą się zaprzyjaźnia. Wkrótce jednak Marla zostaje brutalnie zamordowana co zmusza Angelę vel Jennifer do kolejnej krwawej zemsty.
Całkowicie bez sensu – taki właśnie jest ten film. O ile jeszcze w jedynce można się było dopatrzeć jakieś logiki, tak oglądając trójkę odnosi się wrażenie, iż patrzy się na zlepek scen przerywanych krótkimi epizodami krwawej jatki. Do tego dochodzi jeszcze fatalna gra aktorska, najgorsza u niejakiego Gabriela Hogana (w roli detektywa policji). Aktor ten robi takie teatralne miny jakby grał w taniej komedii kryminalnej a nie horrorze klasy C. Tragedia. Sam film był emitowany kilka miesięcy po premierze w darmowej polskiej stacji telewizyjnej, na szczęście z tego co pamiętam w porze mocno nocnej.
Ocena Civil.pl: 35%
I Spit on Your Grave
Przedstawiciel gatunku "Rape and revenge" a zarazem remake tytułu z roku 1978. Fabuła jest niesamowicie prosta i da się ją przedstawić w jednym zdaniu: Młoda dziewczyna (Jennifer Hills) wyjeżdża samotnie do domku w lesie, gdzie zostaje brutalnie zgwałcona przez piątkę mężczyzn, na których następnie bierze krwawy odwet. Budżet - 2 mln dolarów, bardzo profesjonalne wykonanie + bardzo ładna aktorka Sarah Butler, która nie zrobiła na razie żadnej kariery i pozostaje zamknięta w produkcjach klasy c.
Generalnie nie ma się czego przyczepić - poza tym, iż jest to produkcja typu gore, wpasowująca się w gusta smakoszy gatunku. Jednak klapa finansowa (zwróciło się około 25% budżetu...) mówi wszystko - za dużo w ostatnich czasie powstaje tego typu filmów - a nie są to przecież produkcje masowe, na które zabiera się całe rodziny niczym na "Avatara". To trochę tak, jakby ktoś liczył na to, iż da się zarobić na wąskiej grupie odbiorców, tworząc produkcję, która trzyma realia gatunku - ale jest tylko jedną z wielu. Koneser tego typu filmów ma do wyboru zbyt wiele tytułów - co za tym idzie, rynek jest przesycony.
Ocena Civil.pl: 60%