Hawkeye (Season: 1)
"Hawkeye" to sześcioodcinkowy serial akcji z uniwersum Marvela, który debiutował w USA w czerwcu 2021 roku a w Polsce oficjalnie równo rok później za sprawą wejścia na nasz rynek platformy VOD Disney+. Akcja ma miejsce w okresie przed świętami Bożego Narodzenia w Nowym Jorku, gdzie Hawkeye czyli Clint Barton (Jeremy Renner) spędza czas ze swoimi dziećmi. W tym samym czasie do miasta wraca Kate Bishop (Hailee Steinfeld), świetna łuczniczka i córka businesswoman Eleanor (Vera Farmiga). Kate goszcząc na przyjęciu przy boku swojej matki i jej partnera, wpada w kłopoty konfrontując się z mafią Tracksuit, w polskiej wersji językowej nazwaną po prostu mafią dresiarzy. Będąc w tarapatach natrafia na Hawkeye'a, który postanawia jej pomóc. Ten nietypowy duet w krótkim czasie stawia czoło wielu wrogom, którzy uaktywniają się w przedświąteczny czas.
Serial w opinii widzów nie został oceniony przesadnie dobrze, bo ledwie na 7.5/10 w serwisie IMDb, co moim zdaniem jest zbyt oszczędną notą. Na plus na pewno należy zaliczyć świetną obsadę, bo Hailee Steinfeld doskonale partneruje tytułowemu Hawkeyowi, po prostu świetnie grając. Oprócz niej na ekranie oglądamy między innymi Verę Farmigę czy niesamowicie popularną w ostatnim czasie Florence Pugh. Po prostu przyjemnie się patrzy na dobrych aktorów w akcji. Serial ma dosyć lekki scenariusz, oczywiście naszpikowany Marvelowymi smaczkami dla mniej lub bardziej zagorzałych fanów tego uniwersum. Całość ogląda się po prostu nieźle i trochę szkoda, że poprzestano tylko na sześciu odcinkach. Polskich akcentem jest rola Piotra Adamczyka. Polak choć nie gra postaci pierwszego czy drugiego planu, to pojawia się w czołówce, dzięki czemu technicznie zaliczany jest do głównej obsady.
Ocena Civil.pl: 80%
Avengers: Endgame (Avengers: Koniec Gry)
Kilka miesięcy temu recenzowałem Avengers: Infinity War, który obejrzałem za pośrednictwem VOD. Na ostatnią część Avengersów wybrałem się do kina podczas długiego weekendu majowego. To co mnie uderzyło na wstępie to minimalna frekwencja. Co prawda wybrałem seans około godziny 16, ale i tak zapełnienie kina w 10% może procentach na superprodukcji w dniu wolnym od pracy mocno dziwi. Ale do rzeczy... "Avengers: Endgame" to ostatni film trzeciej fazy adaptacji filmów Marvela. Wszystko rozpoczęło się w 2008 roku premierą "Iron Mana". W 2012 roku debiutował pierwszy film ze słowem "Avengers" w nazwie. Później jeszcze w 2015 roku na ekranach gościł Avengers: Age of Ultron a w 2018 wspomniany już "Infinity War". Po drodze oczywiście była cała masa innych filmów z bohaterami komiksów Marvela. Łącznie w latach 2008-2019 powstało aż 22 superprodukcji podzielonych na 3 fazy. Tyle historii. Teraz dwa słowa o fabule. "Endgame" traktuje o ostatecznej walce z Thanosem, który w poprzedniej części wymordował połowę stworzeń we wszechświecie (w tym wielu Avengersów). Pozostali przy życiu superbohaterowie (wsparci przez Kapitan Marvel - w tej roli Brie Larson) odnajdują Thanosa i wymierzają sprawiedliwość. Nie rozwiązuje to jednak problemu wyginięcia połowy populacji, wobec czego Avengersi łączą siły by skonstruować maszynę czasu, która pozwoli im odwrócić bieg wydarzeń.
Film kosztował 356 mln dolarów, na tę chwilę zarobił prawie 1800 mln dolarów i pewne jest że zarobi jeszcze więcej. Do tego dochodzą bardzo wysokie oceny od krytyków (w tej chwili 95% pozytywów w Rotten Tomatoes) oraz ocena 8.9 w serwisie IMDB. Produkcja trwa ponad 3 godziny ... i moim zdaniem to nieco za długo. Przy takiej potężnej obsadzie naprawdę potrzebowano minut by każdego obsadzić i pokazać, ale rozwlekanie całości aż do 181 minut to raczej przesada. Poza jednak czasem emisji ciężko mi wskazać jakieś słabe strony. Jak zwykle zamieniono pieniądze na zapierające dech w piersiach efekty specjalne, porywające sceny walk i bardzo efektowne bitwy. To wszystko po prostu musi się podobać. Bajka o superbohaterach to dobry relaks, w takim wykonaniu jeszcze lepszy. Polecam.
Ocena Civil.pl: 82%
Mission: Impossible - Rogue Nation
Kolejna, już piąta odsłona serii Mission Impossible poświęcona została walce z tajemniczym Syndykatem. To terrorystyczne ugrupowanie jest dowodzone przez byłego agenta MI6, Solomona Lane'a (Sean Harris). W istnienie syndykatu nie wierzy jednak CIA (dyrektora tej organizacji zagrał Alec Baldwin), na domiar złego dyrektor CIA doprowadza do rozwiązania IMF, co utrudnia Ethanowi Huntowi (Tom Cruise) walkę z Syndykatem. Może on jednak liczyć na swoich byłych kompanów: Benjiego (Simon Pegg), Brandta (Jeremy Renner) oraz powracającego do serii Luthera (Ving Rhames). Hunt pozyskuje także nową pomoc, w postaci Ilsy Faust (Rebecca Ferguson), agentki MI6, która przeniknęła do Syndykatu aby infiltrować organizację od środka.
W tej części na pierwszym planie gości Tom Cruise, Simon Pegg i Rebecca Ferguson. Rhames i Renner zostali trochę wypchnięci na dalszy plan. Sean Harris jako antagonista wypada moim zdaniem nieco kontrowersyjnie, z jednej strony ten angielski aktor pasuje w zasadzie tylko do ról czarnych charakterów, z drugiej jednak jego postać jest nieco przerysowana. Sukces finansowy w przypadku serii MI to oczywistość, tym razem zainwestowano 150 mln dolarów, wyjęto prawie 700. Do tego dochodzą świetne oceny na Rotten Tomatoes (93% pozytywów). Nie mniej jednak mnie ta część nie powaliła. Co prawda było w niej to co fani tej serii najbardziej lubią, ale jednak na wielu polach czułem niedosyt. Momentami też wiało nieco nudą. Nie mniej jednak ciekaw jestem kolejnych odsłon serii.
Ocena Civil.pl: 70%
The Bourne Legacy
Jeremy Renner jako Aaron Cross, uczestnik tajnego programu szkolącego super agentów, którzy zostali zmodyfikowani genetycznie by wykonywać najtrudniejsze misje. Wraz z kolejnymi komplikacjami władze decydują się na likwidację przedsięwzięcia i zabicie agentów. Cross jednak nie zamierza umierać i w parze z Dr Martą Shearing (Rachel Weisz) - pracowniczką tajnego laboratorium - ucieka przed rządowymi oprawcami. Film powstał na podstawie książki Erica Van Lustbadera i stanowi dopiero 4 część serii (na tę chwilę powstało aż 10 książek). Pomimo ogromnego budżetu (125 mln dolarów) i scen rodem z Jamesa Bonda czy Mission Impossible obejrzałem coś co przypominało mimo wszystko odcinek serialu a nie kompletny film. To bez wątpienia zaproszenie do kina na kolejne części, ale czy z tego można zrobić zarzut? W dobie wszechobecnej komercji produkty sprzedaje się w częściach - obejrzałeś ten odcinek, podobało Ci się - więc pójdziesz na kolejną część, a producenci i aktorzy na tym świetnie zarobią, znowu zostaną wyłożone olbrzymie pieniądze i znowu wszystko się świetnie zwróci. Nie widzę w tym nic złego, ponieważ "The Bourne Legacy" to kawał solidnego kina akcji, niesamowicie dynamicznego, niesamowicie efektownego.
Obsada - pierwsza klasa. Oprócz Rennera, który budzi skrajne emocje, ale jest obecnie rozchwytywany, w produkcji oglądamy też Brytyjkę Rachel Weisz, Edwarda Nortona, Stacy'ego Keacha czy też Coreya Stolla (znanego z serialu "House of Cards"). Polecam, to był efektownie spędzony czas.
Ocena Civil.pl: 71%
Hansel & Gretel: Witch Hunters
Hansel (Jeremy Renner) oraz Gretel (Gemma Arterton) to łowcy czarownic żyjący w delikatnie mówiąc wirtualnych czasach (niby średniowiecze, ale takie inne - z bronią maszynową, prądem, insuliną). W dzieciństwie bohaterowie porzuceni przez rodziców zabili i spalili pierwszą czarownicę, kilkanaście lat później, mając na koncie masę ubitych czarownic, zostają poprzedni przez burmistrza Augsburga, by podjęli się kolejnej misji. Polega ona na odzyskaniu z rąk czarownic porwanych dzieci. Misja nie jest prosta, ponieważ przeciwnikiem jest arcyczarownica Muriel (Famke Janssen), która posiada możliwość przyjmowania ludzkiej twarzy. W dodatku lokalny szeryf Berringer (Peter Stormare) nie życzy sobie obecności łowców i zamierza we własnym zakresie poradzić sobie z czarownicami. Pojawia się także troll Edward - sługus czarownic, porywający dla nich dzieci.
Ten krótki jak na ten gatunek film (raptem 98 minut) z budżetem 50 mln dolarów - rozczarowuje. Opowieść bladziutka, słabe aktorstwo, fani fantasy łapali się za głowy gdy oglądali ten film. Obraz zebrał fatalne recenzje, moim zdaniem zasłużenie. Nie polecam, aczkolwiek da się obejrzeć ze względu na śliczną Gemmę Arterton.
Ocena Civil.pl: 45%