horror

Dobry horror to taki, który nie tylko potrafi przestraszyć, ale przede wszystkim potrafiący utrzymać widza w napięciu. Recenzje horrorów to odpowiedź na pytanie czy dany film został zrobiony z pomysłem oraz czy twórcom nie zabrakło weny, zarówno podczas pisania scenariusza jak i kręcenia scen.

Ocena: 35 Something in the Water (Coś w wodzie)

Brytyjski thriller survivalowy z 2024 roku. Grupa przyjaciółek spotyka się na Karaibach, gdzie ma się odbyć ślub jednej z nich. Dzień przed ceremonią, kobiety postanawiają wynająć łódź by dopłynąć do bezludnej wyspy położonej wiele mil od ich kurortu. Podczas zabawy w wodzie przy plaży, jedna z nich zostaje ugryziona przez rekina w nogę, co zmusza grupę do nagłego powrotu. Ich łódka uderza jednak w rafę i tonie, a kobiety (w tym jedna ciężko ranna) zostają uwięzione na środku oceanu, tuż przy krążących wokół nich rekinach, mając do dyspozycji tylko jedną kamizelką ratunkową i jedną boję.

Film posiadał skromny budżet wynoszący 1.4 mln dolarów (co zresztą łatwo zauważyć), został oceniony słabo przez widzów (4.1/10 w IMDb) i przeciętnie przez zawodowych krytyków (48% pozytywnych not zagregowanych w Rotten Tomatoes). Moim zdaniem "Something in the Water" to jeden z nudniejszych thrillerów survivalowych jakie widziałem w ostatnich latach. Choć całość trwa zaledwie 86 minut (!) to produkcja ta niesamowicie się "ciągnie". Skromny budżet nie pozwolił na wyprodukowanie jakichkolwiek dynamicznych scen, zamiast tego na ekranie oglądamy unoszące się na wodzie główne bohaterki, które co jakiś czas atakowane są przez rekiny i muszą zmagać się z prażącym tropikalnym słońcem. Film można obejrzeć na Canal+ (to w zasadzie produkcja "własna", bo StudioCanal UK jest dystrybutorem), ale moim zdaniem ciężko znaleźć powód by to zrobić.

Ocena Civil.pl: 35%

Ocena: 59 Cuckoo (Kukułka)

Amerykańsko-niemiecki horror z 2024 roku. Kilka słów o fabule: Gretchen (Hunter Schafer) wraz z ojcem (Marton Csokas) i macochą przeprowadza się do malowniczej miejscowości w niemieckich Alpach. Dziewczyna rozpoczyna pracę na recepcji w kurorcie tajemniczego Pana Königa (Dan Stevens) gdzie zauważa, że goście zachowują dziwnie a ona sama zaczyna doświadczać tajemniczych wizji i słyszeć niepokojące dźwięki.

"Cuckoo" przy budżecie wynoszącym 7 mln dolarów miało zarobić wg oficjalnych źródeł nieco poniżej tej kwoty i to pomimo dosyć dobrych not od zawodowych krytyków (na 188 recenzji zagregowanych w Rotten Tomatoes 79% było pozytywnych). Widzowie zaś (przynajmniej na IMDb) ocenili tę produkcję dużo słabiej, bo na skromne 5.7/10. Za reżyserię i scenariusz tego horroru odpowiadał Tilman Singer, niemiecki twórca, dla którego "Cuckoo" było dopiero drugim pełnometrażowym filmem w karierze. Niemniej zarówno za swój debiutancki "Luz" jak i za ten film, Tilman zebrał kilka nominacji i nagród na międzynarodowych festiwalach filmowych. W mojej opinii "Cuckoo" to dosyć oryginalny horror, z dużym potencjałem i niecodzienną fabułą, jednak nie angażuje on wystarczająco dobrze widza, a przedstawionej historii brakuje nieco takiego mrocznego sznytu i odpowiedniego klimatu. Produkcję można obecnie obejrzeć np. na SkyShowtime (w ramach abonamentu).

Ocena Civil.pl: 59%

Ocena: 33 Death Count (Zabójcza gra)

Amerykański horror z 2022 roku. Kilka słów o fabule: grupa osób budzi się w osobnych celach, w opuszczonym magazynie z łańcuchami na szyi. Wkrótce od tajemniczego "Strażnika" (Costas Mandylor) dowiadują się, że zostali porwani po to by zagrać w "grę" polegającą na zbieraniu like'ów od internetowych widzów. Aby je zdobyć, uczestnicy gry muszą dokonać makabrycznych czynów, a każda odmowa wykonania zadania kończy się ich śmiercią. Rolę drugoplanową w tym filmie gra Michael Madsen (jako detektyw policji).

"Death Count" został oceniony w IMDb przez widzów na 4.7/10 co moim zdaniem wydaje się być zbyt łaskawą notą. Po pierwsze dlatego, że nawet jak na "kino klasy C" ten horror miejscami przypomina raczej produkcję amatorską (głównie ze względu na wręcz groteskowe efekty specjalne), po drugie: fabuła pozbawiona została nie tylko sensu, ale też jakichkolwiek emocji, a każda kolejna scena sprawia wrażenie jeszcze bardziej absurdalnej od poprzedniej (choć całość trwa zaledwie około 80 minut). "Death Count" co prawda nawiązuje (nawet miejscami wprost) do filmów typu "Saw", ale wątpię czy nawet fanom tej serii mógłby się ten konkretny horror spodobać. Niszowy horror o którym w zasadzie nie da się nic dobrego napisać. Film dostępny jest w ramach Bloody Movies na Amazon Prime Video.

Ocena Civil.pl: 33%

Ocena: 35 Most Likely to Die (Śmiertelna Przepowiednia)

Amerykański slasher z 2015 roku. Grupa znajomych spotyka się w przeddzień dziesiątej rocznicy ukończenia szkoły średniej. Miejscem spotkania jest duży dom jednego z byłych absolwentów. Świetna impreza przeradza się w horror, gdy uczestnicy zabawy zaczynają być mordowani za swoje "grzechy" popełnione w liceum.

Film został bardzo słabo oceniony przez widzów (4.0/10 w IMDb) i jeszcze gorzej przez krytyków (33% pozytywnych not zagregowanych w Rotten Tomatoes). "Most Likely to Die" posiada dwa polskie tytuły, "Najpewniej umrzesz" oraz "Śmiertelna Przepowiednia" (pod tym drugim tytułem pozycja jest dostępna w ramach Bloody Movies w Amazon Prime Videos). Ten horror to idealny reprezentant dolnej półki budżetowych slasherów. Opiera się na kiepskiej fabule, bardzo niskim poziomie napięcia oraz kompletnym brakiem pomysłu na zapełnienie poszczególnych scen. Choć całość trwa ledwie 80 minut, to scenarzystka (Laura Brennan) nie potrafiła dobrze tego czasu zagospodarować, w rezultacie film jest pełen nudnych scen. Samą intrygę należy też ocenić bardzo nisko, ponieważ sprawia wrażenie bardzo nieprzemyślanej. Ciężko znaleźć jakikolwiek argument dla którego warto obejrzeć ten slasher, chyba że ktoś jest miłośnikiem tego gatunku i gustuje tylko w tego typu filmach, ale nawet wtedy bez problemu da się znaleźć inne niszowe produkcje, które są lepiej zrobione.

Ocena Civil.pl: 35%

Ocena: 50 The Blood Lands (Osadnicy)

"White Settlers" (lub "The Blood Lands", ponieważ film ma dwa tytuły) to brytyjski thriller/horror z 2014 roku. Zamożna para, Sarah (Pollyanna McIntosh) i Ed (Lee Williams) chcąc uciec od angielskiego, miejskiego zgiełku, kupuje stary dom na szkockiej prowincji. Po wprowadzeniu się, już podczas pierwszej nocy, główni bohaterowie stają się celem ataku, po tym jak do domu wdzierają się zamaskowani sprawcy.

Film miał powstać na kanwie prawdziwych wydarzeń, cale sama fabuła nawiązuje do popularnego podgatunku horroru: home invasion. "The Blood Lands" zebrał raczej słabe oceny od widzów (4.7/10 w IMDb) i od krytyków (45% pozytywnych not zagregowanych w Rotten Tomatoes). Produkcję tę oceniam jako niesamowicie przeciętną, będącą typowym średniakiem w swoim podgatunku. Fabuła: taka jak w setkach podobnych filmów (bez żadnych "fajerwerków", ale też bez jakiś niepotrzebnych absurdów), poziom napięcia i emocji, również przeciętny, podobnie jak gra aktorska. Film trwa około 80 minut, więc idealnie nadaje się dla tych, co nie lubią długich filmów lub chcą coś obejrzeć "na szybko". "The Blood Lands" dostępny jest w ramach Bloody Movies, a więc usługi Amazon Prime Video (dodatkowo płatnej, choć niedrogiej), gdzie dostępny jest szereg podobnych niszowych produkcji (horrorów i thrillerów): w większości dla koneserów.

Ocena Civil.pl: 50%