horror

Dobry horror to taki, który nie tylko potrafi przestraszyć, ale przede wszystkim potrafiący utrzymać widza w napięciu. Recenzje horrorów to odpowiedź na pytanie czy dany film został zrobiony z pomysłem oraz czy twórcom nie zabrakło weny, zarówno podczas pisania scenariusza jak i kręcenia scen.

Ocena: 77 Happy Hunting (Czas polowania)

Warren Novak (Martin Dingle Wall) to ścigany przez gangsterów alkoholik, próbujący dostać się do Meksyku po syna swojej byłej dziewczyny. W drodze na południe Warren nocuje w małej, myśliwskiej miejscowości Bedford Flats, słynącej z wielopokoleniowej tradycji myśliwskiej. Główny bohater poznaje tam niejakiego Steve, prowadzącego miejscowe kółko Anonimowych Alkoholików. Steve oferuje gościnę i pomoc, ale wkrótce intencje miejscowych zostają ujawnione po tym jak okazuje się, iż w mieście co roku odbywają się zawody polegające na polowaniu na ludzi, na środku pustyni na granicy USA i Meksyku. Warren zostaje pojmany i zmuszony do wcielenia się w ofiarę łowną dla lokalnych myśliwych. Mężczyzna wraz z kilkoma innymi "wybrańcami" podejmuje walkę o życie.

Film miał w USA premierę w 2017 roku, ale dopiero od nieco ponad tygodnia jest dostępny w Polsce (ja znalazłem go w serwisie VOD – Chilli). Ciekawostką jest fakt, że obraz dostał dużo pobocznych nagród filmowych (oraz nominacji) i same pozytywne opinie w serwisie Rotten Tomatoes (na 9 recenzji wszystkie były pozytywne). Jaki jest ten film? Niewątpliwą zaletą produkcji jest bardzo dobra ścieżka dźwiękowa, przypominająca wysokobudżetowe, hitowe produkcje. Kolejna zaleta to ciekawa realizacja, utrzymana w westernowym stylu. Sam motyw horroru z polowaniem na ludzi jest niesamowicie wyeksploatowany, ale w "Happy Hunting" udało się moim zdaniem wycisnąć 100% z tego co można było wycisnąć. Ten film po prostu się dobrze ogląda, pomimo iż z założenia to tylko kolejny slasher. Wrażliwi widzowie powinni być ostrożni, z racji tego że produkcja jest niesamowicie brutalna (aż do przesady). "Happy Hunting" to ciekawy przykład tego, jak z pozornie beznadziejnego, ogranego schematu można zrobić coś wartościowego. Polecam ten film widzom o żelaznych nerwach.

Ocena Civil.pl: 77%

Ocena: 50 Unfriended: Dark Web (Unfriended: Usuń znajomego)

Sequel wydanego w 2014 roku filmu "Unfriended opowiada nową historię, ale nie zmieniło się podstawowe założenie, akcja całego filmu ma miejsce na ekranie komputera. Matias (Colin Woodell) przywłaszcza sobie laptopa należącego do niejakiej Norah C. IV., chłopak po zalogowaniu się na urządzeniu, zagaduje do swojej dziewczyny, głuchoniemej Amayi oraz do swoich przyjaciół, z którymi urządza sobie wieczór gier na Skype. Wkrótce jednak podprowadzony laptop zaczyna się zawieszać, czego powodem jest zapchany dysk twardy przez kilkadziesiąt filmów z podejrzaną zawartością. Chwilę później z Matiasem na Facebooku kontaktuje się prawowity właściciel komputera i żąda jego zwrotu. Matias orientuje się, że za zawarte w laptopie filmy ktoś chce zapłacić ponad 10 mln dolarów w BitCoinach, postanawia przejąć pieniądze i tym samym wplątuje się w niebezpieczną grę, z Dark Webem w tle.

Oryginalny Unfriended z 2014 roku wypada dużo lepiej niż sequel. W "Unfriended: Dark Web" (w polskiej wersji przetłumaczono ten tytuł na kuriozalne "usuń znajomego") wiele rzeczy brakuje. O ile w "jedynce" motyw mszczącej się z zaświatów, zaszczutej dziewczyny był mocno wciągający, tak w "Dark Web", gdzie antagonistami są członkowie "nielegalnego Internetu" brakuje napięcia. Kolejny problem to mocno naciągana fabuła i niestety bijący po oczach brak pomysłu na ten film. Przełożyło się to wszystko na wynik finansowy, bo choć obie części kosztowały po 1 mln dolarów każda, tak jedynka przyniosła ponad 64 mln przychodu a dwójka nieco ponad 16 mln. Film jednak otrzymał podobne oceny od krytyków jak część pierwsza (60% pozytywnych recenzji, na ponad 100 napisanych). Na tę chwilę nie jest pewne czy powstanie część trzecia, ale jeżeli seria będzie kontynuowana, to przydałoby się jakby scenarzyści wymyślili nieco lepszą fabułę. Bo sam format ma potencjał.

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 39 Our House (Nasz dom)

Ethan (Thomas Mann) to młody naukowiec, pracujący wraz ze swoją dziewczyną Hanną (Nicola Peltz) nad urządzeniem mającym tworzyć bezprzewodowy prąd. Wkrótce ambitne plany bohatera zmieniają się, po tym jak giną jego rodzice i musi on się zająć młodszym rodzeństwem (siostrą i bratem). Nie rezygnuje jednak z pracy nad urządzeniem, które zamiast jednak generować prąd budzi do życia dusze zmarłych, zaczynające nawiedzać dom Ethana. Prosta, ograna do maksimum fabuła. Dom + nadprzyrodzone moce, takich horrorów były tysiące.

Produkcję można obecnie obejrzeć na Netflixie. Ten amerykańsko-kanadyjsko-niemiecki horror to bardzo słaby zawodnik w swojej kategorii. Dlaczego? Zarzut, który powtarza się najczęściej od widzów i krytyków to: nuda. Film jest bardzo ospały, wolno się rozkręca, nasycono go kiepskimi scenami, wypychającymi czas emisji do przepisowych 90 minut. Bardzo słabo wypada także scenariusz, pisany na kolanie i posiadający masę luk w fabule. Do tego należy dodać kiepską grę aktorską, o ile jeszcze Thomas Mann wypada jako tako a Nicola Peltz wyróżnia się jak zwykle swoją urodą, to aktorzy dziecięcy grający rodzeństwo Ethana są jakby wycięci z jakieś parodii horrorów. To co jeszcze mi się nie podobało to taka przewijająca się przez cały czas beznadziejność bijąca z ekranu i nieustanne patrzenie na zegarek "ile jeszcze zostało...". "Our House" mogę polecić tylko największym koneserom horrorów, którzy są w stanie obejrzeć każdy koszmarek. Pozostali powinni trzymać się od tej produkcji tak daleko jak się da.

Ocena Civil.pl: 39%

Ocena: 79 The Invitation (Zaproszenie)

Will (Logan Marshall-Green) otrzymuje zaproszenie na przyjęcie od swojej byłej żony Eden (Tammy Blanchard). Kobieta mieszka w tym samym domu, w którym wspólnie z Willem wychowywała ich tragicznie zmarłego syna. Will na przyjęcie udaje się ze swojego obecną partnerką, podczas gdy Eden związana jest z Davidem (Michiel Huisman). Oprócz wymienionej czwórki i imprezie gości kilkoro innych osób, dawnych znajomych Willa i Eden. Po przybyciu na miejsce, u głównego bohatera budzą się demony przeszłości. Chodzą po domu wspomina szczęśliwe chwile z Eden oraz ze swoim synem. Nie wspomnienia są jednak najgorsze, ponieważ Will ma wrażenie że tego wieczora stanie się coś złego. Przeczucie wraz z rozwojem wieczora zamienia się wręcz w paranoję. Napięcie narasta, kiedy do domu przybywa kolejny gość, niejaki Pruitt (John Carroll Lynch), znajomy obecnego gospodarza – Davida. Pruitt opowiada mrożącą krew historię, po której kilka lat spędził w więzieniu. Emocje stają się jeszcze większe, kiedy gospodarz pokazuje zebranym film wyprodukowany przez religijną sektę w Meksyku.

Thriller ten został świetnie zrobiony. Najtańszym możliwym kosztem (budżet wyniósł około 1 mln dolarów), ponieważ wszystkie niemalże wydarzenia mają miejsce w domu jednorodzinnym. Logan Marshall-Green zagrał świetnie, doskonałe są sceny, w których obserwujemy na jego twarzy przerażenie, niepewność i strach. Przez większą część filmu napięcie powoli, ale systematycznie narasta, by w pewnym momencie osiągnąć punkt wrzenia. "The Invitation" miało szeroką premierę w 2016 roku, niestety dopiero niedawno udało mi się natrafić na ten film. Pozytywne opinie krytyków (88% pozytywów na Rotten Tomatoes) i dobre oceny widzów nie są tutaj nieuzasadnione. Miłośnicy thrillerów po prostu muszę ten film obejrzeć.

Ocena Civil.pl: 79%

Ocena: 72 Escape Room

Szóstka z pozoru niezwiązanych ze sobą ludzi otrzymuje zaproszenie do nowego pokoju zagadek. Aby zachęcić do przyjścia, tajemniczy organizator oferuje 10 tysięcy dolarów w zamian za wydostanie się z pokoju. Uczestnicy to między innymi: kujonka Zoey (Taylor Russell), sklepikarz Ben (Logan Miller), pracownik biurowy Jason (Jay Ellis) czy była żołnierz Amanda (Deborah Ann Woll). Wkrótce po rozpoczęciu "zabawy" okazuje się, że obiekt nie jest zwykłym tradycyjnym pokojem, a wieloetapową grą, w której każda kolejna lokacja stanowi kolejne wyzwanie. Akcja ma miejsce w Chicago.

Film okazał się kasowym hitem, ponieważ przy budżecie wynoszącym skromne 9 mln dolarów, zarobił ponad 155... Za kamerą stanął Adam Robitel, młody reżyser, z bardzo skromnym dorobkiem (ma na koncie jeszcze jeden horror, "The Taking" z 2014 roku). Nie przeszkadzałoby mu to jednak nakręcić bardzo przyzwoitego filmu. W "Escape Room" trudno wskazać jakieś słabe strony. Oczywiście przy skromnym budżecie oglądamy mniej znanych aktorów, jednakże sama intryga, czy dynamika akcji są tutaj na wysokim poziomie. Po prostu oglądając ten film ciężko się było nudzić. Miejscami przypomina on "The Cube" i nawiązuje do wielu horrorów z gatunku, w którym ludzie są torturowani w ramach jakiegoś większego eksperymentu. Film spodobał się widzom (6.4 w IMDB), trochę mniej krytykom (49% pozytywów na Rotten Tomatoes). Mi osobiście jednak bardzo mocno przypadł do gustu. Tak jak wspominałem kilka linijek wcześniej: przemawia za nim dobra jakość wykonania. Całość trwa około 100 minut i czas ten upływa bardzo przyjemnie. W Polsce premiera tego filmu w kinach została słusznie wstrzymana z związku z tragedią w Escape Roomie w Koszalinie, jednak teraz dzięki VOD można nadrobić tę pozycję i warto to zrobić.

Ocena Civil.pl: 72%