horror

Dobry horror to taki, który nie tylko potrafi przestraszyć, ale przede wszystkim potrafiący utrzymać widza w napięciu. Recenzje horrorów to odpowiedź na pytanie czy dany film został zrobiony z pomysłem oraz czy twórcom nie zabrakło weny, zarówno podczas pisania scenariusza jak i kręcenia scen.

Ocena: 59 Wind Chill

Emily Blunt jako studentka (w filmie nie pada jej imię), która zabiera się w podróż do domu (Delaware) z nowo poznanym chłopakiem (Ashton Holmes). W pewnym momencie chłopak zjeżdża z autostrady i kieruje się drogą lokalną, twierdząc iż to jest skrót. Wokół zimno (środek grudnia), wieje silny wiatr i zaczyna się robić ciemno. Robi się strasznie, ale to dopiero początek, ponieważ auto ma ulega wypadkowi: chłopak i dziewczyna zostają sami na mroźnej nieuczęszczanej drodze w ciemności i przy lodowatej pogodzie. Nie mogą odjechać autem i są skazani na bierne czekanie na pomoc. Co jeszcze gorszego może się wydarzyć? Okazuje się, iż miejsce ich wypadku jest przeklęte a w przeszłości miały tutaj miejsce dramatyczne sceny - duchy osób, które straciły życie jak gdyby nigdy nic krążą dookoła i doprowadzają dziewczynę i chłopaka do szału.

Ten horror z 2007 roku w skali "straszności" można ocenić na 4/10, najbardziej uwagę przykuwa śliczna Emily Blunt, poza nią akcja trzyma się na niezbyt rozbudowanej zagadce, tak sobie opowiedzianej, tak sobie wyjaśnionej. Taki przeciętny poziom horroru z niezbyt wysokim budżetem. Angielka jednak wypada świetnie i warto choćby obejrzeć dla niej. Co ciekawe, w przeciągu następnych lat nie wiele się zmieniła i w kolejnych swoich filmach wygląda jakby zatrzymała czas.

Ocena Civil.pl: 59%

Ocena: 51 Carriers

W USA szaleje epidemia groźnego wirusa, który przenosi się drogą kropelkową. Osoby, które się zarażą - umierają w przeciągu kilku dni w ogromnych męczarniach. Brian (Chris Pine) i Danny (Lou Taylor Pucci) postanawiają odświeżyć wspomnienia z dzieciństwa i dotrzeć nad ocean by tam cofnąć się w czasie do błogich lat dzieciństwa. Wyruszają w podróż wraz z dwiema dziewczynami (grają je Piper Perabo i Emily VanCamp ). Aby przeżyć muszą unikać zarażonych i przestrzegać zasad, które sami sobie wyznaczyli. Niestety rzeczywistość okaże się brutalna i nie wszystkim uda się uniknąć wirusa i dotrzeć nad brzeg oceanu.

Typowy film drogi, zakwalifikowany jako horror - ale chyba niepotrzebnie, niczego strasznego w nim nie ujrzałem. W powietrzu unosi się mały budżet, chwilami jest nudnawo, ale sytuację ratuje dobrze grający Chris Pine, który miejscami przypomina trochę Chrisa Hemswortha, jedyna wyrazista postać w tym filmie. Lou Taylor Pucci wypada drętwo i bez wyrazu, podobnie jego filmowa dziewczyna Emily VanCamp. Jednym zdaniem - kolejny przeciętny film jakich powstało tysiące.

Ocena Civil.pl: 51%

Ocena: 59 30 Days of Night

Josh Hartnett w ekranizacji komiksu o tym samym tytule. W Barrow - na samej północy Alaski (miasteczko portowe) nastaje noc polarna, większość mieszkańców wyjeżdża, nie mogą znieść 30 dni mroku. Zanim zapada zmrok zaczynają dziać się dziwne rzeczy: ktoś spala telefony satelitarne, ktoś inny morduje psy zaprzęgowe, zaś w samym miasteczku pojawia się dziwna poznać (Ben Foster), która ostrzega przed nadciągającym złem. Co złego przychodzi gdy robi się ciemno? Wataha wampirów - która chce zabić każdego kto znajduje się w miasteczku. Mieszkańcy są bezbronni i uwięzieni na 30 dni a wampiry gotowe do akcji. Film przypomina zabawę w chowanego - pod wodzą Ebena (Hartnett) i jego żony Stelli (Melissa George) ocalali starają się schować przed krwiożerczymi bestiami. Aby przeżyć 30 dni mroku należy zdobyć zapasy żywności i nie konfrontować się z wampirami, które patrolują miasteczko i są niebywale silne. Dni mijają i jak to w slasherze bywa - ubywa żywych bohaterów. I tak do finału, ktoś musi przeżyć, ktoś musi zginąć i/lub się poświęcić dla reszty - normalnie, klasycznie.

Co więcej można dodać? Nieco zmarnowano klimat, mroźna północna Alaska nie wydaje się być mroczna, trochę tak nie czuć tego powietrza nasiąkniętego grozą. Druga sprawa to dobry zwrot z inwestycji - przy budżecie 30 mln USD zarobiono nieco ponad 100 mln USD. Powstał też sequel, którego jeszcze nie widziałem i póki co nie planuję, ponieważ nie za bardzo wciągnął mnie ten film.

Ocena Civil.pl: 59%

Ocena: 69 28 Weeks Later

Wirus grasujący w Wielkiej Brytanii zamienia ludzi w krwiożerce bestie, jednak dzięki akcji NATO udaje się go powstrzymać w 28 tygodni i wybudować bezpieczną enklawę w centrum Londynu. Ocalali do czasu "wyczyszczenia" kraju muszą pozostać w zamkniętej wojskowej strefie. Wśród nich jest Don (Robert Carlyle), który sprowadza do Londynu swoje dzieci, Andy'ego i Tammy (Imogen Poots - świetna angielska aktorka o bardzo delikatnej, niebanalnej urodzie). Na początku epidemii Don zostawia na pastwę losu swoją żonę Alice, samemu uciekając gdzie pieprz rośnie. Jego dzieci zamierzają jednak dowiedzieć się co się stało z matką i wyruszają ulicami opustoszałego Londynu co daje początek dalszym wydarzeniom. W roli drugoplanowej występuje Jeremy Renner, który gra snajpera. Najlepiej w filmie prezentuje się jednak Imogen Poots, która ciągnie akcję fabularną do samego końca. Brytyjka (podczas kręcenia filmu miała zaledwie 16 lat) robi świetne wrażenie, obecnie jej kariera nabiera rozpędu i bardzo dobrze.

Dosyć dynamiczny horror, pokazany w Londynie, który opustoszały robi smutne i ponure wrażenie. W filmie oglądamy stadion Wembley, Big Bena, diabelski młyn jak i wiele znanych lokacji. Film miał premierę w 2007 roku, jednak dopiero teraz udało mi się go obejrzeć, szukając nowych oryginalnych horrorów godnych uwagi.

Ocena Civil.pl: 69%

Ocena: 35 The Loved Ones

Brent to australijski nastolatek, w przeszłości spowodował wypadek samochodowy, w którym zginął jego ojciec. Od tamtej pory chłopak ma myśli samobójcze i nieustannie tnie się żyletką. Ale zbliża się studniówka, na którą idzie z niejaką Holly, wcześniej odmawiając Loli. Loli się nie powinno odmawiać, ponieważ jest psychopatką i razem z ojcem porywa chłopaków by ich torturować i zamieniać (po sparzeniu mózgu!) w krwawe bestie trzymane w piwnicy pod salonem. Niestety Brent daje się złapać i przechodzi przez to wszystko w czasie gdy jego rówieśnicy świetnie się bawią na studniówce. W chłopaku odzywa się wola walki i za wszelką cenę chce się uwolnić i uciec od szalonej dziewczyny i jeszcze gorszego jej ojca.

Ten fatalny film typu gore/slash, jest umilany bezsensownymi ujęciami studniówki na której kolega Brenta najpierw wypala trawkę w samochodzie z pewną niezłą cizią by następnie z nią spółkować na tyle swojego samochodu. Ot taka hiperbola - jednemu wiercą dziurę w głowie a drugi sobie używa życia. Dodajmy do tego jeszcze całkowicie pozbawioną sensu fabułę - Brent odnosi masakryczne obrażenia a i tak potrafi na koniec filmu prowadzić samochód - dziurawymi stopami, nawet wtedy gdy już nie musi tego robić bo zostaje ocalony. Takich bzdur tutaj jest sporo więcej, aż nie sposób ich wymienić.

I teraz przechodzimy do absurdu. Ocena na Rotten Tomatoes 98%. Dobra ocena na IMDB.com, niezła na Meta Critic. Po prostu niemalże Oscarowe dzieło o dwójce psychopatów. Ledwo da się to obejrzeć, bo naprawdę miejscami robi się bardzo niesmacznie. Nie polecam i nie rozumiem wysokich ocen. Może po prostu jest jakaś inna skala dla filmów z Australii?

Ocena Civil.pl: 35%