horror

Dobry horror to taki, który nie tylko potrafi przestraszyć, ale przede wszystkim potrafiący utrzymać widza w napięciu. Recenzje horrorów to odpowiedź na pytanie czy dany film został zrobiony z pomysłem oraz czy twórcom nie zabrakło weny, zarówno podczas pisania scenariusza jak i kręcenia scen.

Ocena: 40 Against the Dark

Steven Seagal występuje w horrorze! Fabuła filmu jest niemalże żywcem ściągnięta z gry komputerowej "Left 4 Dead": świat jest ogarnięty wirusem, który zamienia ludzi w krwiożercze Zombie, tylko mała część populacji nie jest zarażona, ale przez to jest narażona na ataki zainfekowanych, którzy potrzebują krwi by żyć... Akcja rozgrywa się w dawnym szpitalu (identyczna lokacja występuje w grze Left 4 Dead), gdzie spotyka się szóstka bohaterów - ich celem jest opuszczenie budynku. Ten sam budynek zamierza również "wyczyścić" z Zombie czwórka łowców pod przewodnictwem Tao (Steven Seagal). Wszyscy walczą z czasem, bowiem o świcie miejsce ma być zrównane z ziemią przez armię (jakiś element walki z czasem być musi...).

Od razu trzeba zaznaczyć, że film się ogląda bardzo ciężko - szóstka głównych bohaterów niczym nie ciekawi, od chodzą sobie po korytarzach jak w grze komputerowej i uciekają przed Zombie, podczas gdy łowcy robią to samo tylko zamiast uciekać urządzają krwawe jatki. Zasada pt. "nikt nie może zranić Stevena Seagala" obowiązuje w 100%, w filmie nie odnosi on żadnych obrażeń...

Do filmu załapał się do roli drugoplanowej (nie walczy z Zombie, tylko siedzi w bazie) Linden Ashby (grał Johna Cage'a w Mortal Kombat).

Jest to film budżetowy, o cienkiej fabule (gra komputerowa ma lepszy klimat). Można go zadedykować miłośnikom horrorów z Zombie jak również fanom Seagala.

Ocena Civil.pl: 40%

Ocena: 30 House

Film kręcony w okolicach Łodzi, która udawała Alabamę (niestety już po jednej z pierwszych scen dało się poznać, że udaje nieudolnie, bo główni bohaterowie jechali po drodze, która miała więcej łat niż pasów jezdni).

House to miał być horror, niekoniecznie się udało trafić w ten gatunek. Ale po kolei. Cały film zaczyna się od sceny w której to oficer Lawdale (Paweł Deląg) po krótkim dialogu strzela w łeb żonie (Weronika Rosati) w tytułowym domu. Następnie w wyniku "zbiegu okoliczności" (samochód najeżdża na część od ciągnika...) do tego przybytku trafia para po przejściach (taki motyw już był, choćby w Vacancy). Tam owa parka poznaje inną parkę oraz bardzo ekscentrycznych pracowników hotelu: Betty, Pete'a i Stewarta. Okazuje się, że dziwni gospodarze to nie jedyny problem, bo na dworze szaleje "Tin Man" (blaszak), przed którym trzeba zamknąć wszystkie drzwi i okna w hotelu.

Tak słaba fabuła jest dodatkowo okraszona retrospekcjami z życia głównych bohaterów. Okazuje się, że cała czwórka ma sporo na sumieniu. By nieco bardziej jeszcze urozmaić bieganinę pod tym strasznym domu dodano też elementy "gry" ala Piła: trzeba kogoś zabić przez świtem. Scenarzystom było chyba jednak ciągle mało składanki: więc dodali również elementy fantastyczne: złe moce, dziewczynkę, która symbolizuje dobro. Pojawia się nawet scena z klonem. Po prostu wszystko w jednym słabym horrorze.

W całej tej marnej produkcji występuje Michael Madsen, który gra postać drugoplanową. Ma jedną fajną kwestię, która niestety bawi (bo pojawia się na deser tego całego "filmu"), ale jest zagrana bardzo ciekawie i przekonująco. Jedno zdanie: "I'm pure evil, one hundred percent". Taki mały plusik w morzu minusów.

Nie wiem, nie umiem wskazać innych zalet tego filmu. On nie straszy, nie trzyma w napięciu, nie ciekawi, ciężko się go ogląda. Trójka a nie jedynka jest dlatego, że były jakieś pozory, próby zrobienia filmu. Wyszło to jednak tak, że miejscami odnosi się wrażenie, że to jakaś kolejna część "Scary Movie" a nie film, który chce być horrorem.

Trzy smaczki: swojskie klimaty, jedna krótka scenka z polskimi aktorami i jedna kwestia Michaela Madsena. To są smaczki, a nie zalety. Nie wiem czy dla takich drobnostek warto ten film obejrzeć, chyba raczej nie.

Ocena Civil.pl: 30%