Dodano: 2009-05-03 19:48:29 // Autor: Civil
Film kręcony w okolicach Łodzi, która udawała Alabamę (niestety już po jednej z pierwszych scen dało się poznać, że udaje nieudolnie, bo główni bohaterowie jechali po drodze, która miała więcej łat niż pasów jezdni).
House to miał być horror, niekoniecznie się udało trafić w ten gatunek. Ale po kolei. Cały film zaczyna się od sceny w której to oficer Lawdale (Paweł Deląg) po krótkim dialogu strzela w łeb żonie (Weronika Rosati) w tytułowym domu. Następnie w wyniku "zbiegu okoliczności" (samochód najeżdża na część od ciągnika...) do tego przybytku trafia para po przejściach (taki motyw już był, choćby w Vacancy). Tam owa parka poznaje inną parkę oraz bardzo ekscentrycznych pracowników hotelu: Betty, Pete'a i Stewarta. Okazuje się, że dziwni gospodarze to nie jedyny problem, bo na dworze szaleje "Tin Man" (blaszak), przed którym trzeba zamknąć wszystkie drzwi i okna w hotelu.
Tak słaba fabuła jest dodatkowo okraszona retrospekcjami z życia głównych bohaterów. Okazuje się, że cała czwórka ma sporo na sumieniu. By nieco bardziej jeszcze urozmaić bieganinę pod tym strasznym domu dodano też elementy "gry" ala Piła: trzeba kogoś zabić przez świtem. Scenarzystom było chyba jednak ciągle mało składanki: więc dodali również elementy fantastyczne: złe moce, dziewczynkę, która symbolizuje dobro. Pojawia się nawet scena z klonem. Po prostu wszystko w jednym słabym horrorze.
W całej tej marnej produkcji występuje Michael Madsen, który gra postać drugoplanową. Ma jedną fajną kwestię, która niestety bawi (bo pojawia się na deser tego całego "filmu"), ale jest zagrana bardzo ciekawie i przekonująco. Jedno zdanie: "I'm pure evil, one hundred percent". Taki mały plusik w morzu minusów.
Nie wiem, nie umiem wskazać innych zalet tego filmu. On nie straszy, nie trzyma w napięciu, nie ciekawi, ciężko się go ogląda. Trójka a nie jedynka jest dlatego, że były jakieś pozory, próby zrobienia filmu. Wyszło to jednak tak, że miejscami odnosi się wrażenie, że to jakaś kolejna część "Scary Movie" a nie film, który chce być horrorem.
Trzy smaczki: swojskie klimaty, jedna krótka scenka z polskimi aktorami i jedna kwestia Michaela Madsena. To są smaczki, a nie zalety. Nie wiem czy dla takich drobnostek warto ten film obejrzeć, chyba raczej nie.
Ocena Civil.pl: 30%