The Colony
Niedrogi kanadyjski futurystyczny film opowiadający o Ziemi, którą nawiedziły wieczne śniegi i mróz, w wyniku których ludzkość została zmuszona do zejścia do podziemnych bunkrów. Briggs (Laurence Fishburne) to szef jednej z kolonii osiedlonej przez kilkanaście osób. Postanawia on wyruszyć na misję ratunkową do innej kolonii, która nie dawała znaków życia. To co wraz ze swoją ekipą odkrywa - mrozi krew w żyłach i sprowadza kłopoty na macierzystą kolonię Briggsa.
Dosyć tani - 16 mln dolarów kanadyjskich thriller, całkowicie nierealistyczny (na mrozie bohaterom nie leci para z ust) i pozbawiony sensu - tak mogę scharakteryzować ten marny film. Nie mniej jednak moja ocena - choć na pierwszy rzut oka zawyżona, biorąc pod uwagę treść recenzji nawiązuje do mimo wszystko ogólnej poprawności przy tym budżecie. Za takie pieniążki nie dało się zrobić "2012" - więc należy oceniać produkcję w stosunku do jej możliwości, a te były skromne. Szczególnie nie polecam, ale jak ktoś lubi filmy futurystyczne o zagładzie Ziemi - to obejrzeć "The Colony" powinien.
Ocena Civil.pl: 53%
Frozen
Odrealniony horror z elementami dramatu. Trójka przyjaciół wyjeżdża do górskiej miejscowości i podczas nocnej jazdy na wyciągu w niedzielny wieczór zostają pozostawieni sami sobie na mrozie - kilka metrów nad ziemią. Wyciąg ma zostać uruchomiony dopiero za 5 dni w piątek, do tego czasu nikt ich nie znajdzie i jeżeli czegoś nie wymyślą to zamarzną. Realia tego filmu są całkowicie niezachowane - który górski kurort w niedzielę wieczór wyludnia się w 100%? No ale wracając do głównych bohaterów - jest im zimno - więc podejmują rozpaczliwe decyzje i co ciekawe - pomimo mrozu, śniegu, bez ruchu, sikania w gacie i trzymania gołej ręki na barierce przez kilka godzin - nic im się nie dzieje i sobie spokojnie kombinują dalej, a kiedy nie kombinują - to ucinają sobie pogawędki o przeszłości. Fajne? Średnio.
W dzisiejszych czasach robi się tyle filmów, że coś takiego musiało powstać. Można utknąć w windzie, na wyspie, na Alasce - więc scenarzyści wymyśli, że i na wyciągu można się zgubić. Co ciekawe, kurort pełen ludzi po zmroku zamienia się żerowisko wilków, które tylko czekają na świeże mięsko, które przypadkiem w niedzielny wieczór zostało unieruchomione na wyciągu. Wszystko to jest makabrycznie naciągane, film jest smutny, skrytykowany przez środowiska narciarskie, które go po prostu wyśmiały. Da się obejrzeć i to wszystko dobrego, co można powiedzieć o "Frozen" z 2010 roku.
Ocena Civil.pl: 51%