horror

Dobry horror to taki, który nie tylko potrafi przestraszyć, ale przede wszystkim potrafiący utrzymać widza w napięciu. Recenzje horrorów to odpowiedź na pytanie czy dany film został zrobiony z pomysłem oraz czy twórcom nie zabrakło weny, zarówno podczas pisania scenariusza jak i kręcenia scen.

Ocena: 30 Jennifer's Body

Bardzo słaby film z próbującą aktorstwa Megan Fox w jednej z głównych ról. Co prawda tytuł "Jennifer's Body" nawiązuje do postaci granej przez Fox, to w zasadzie główną postać gra tutaj Amanda Seyfried (jako Needy). Scenariusz do tego delikatnego horroru napisała Diablo Cody - młoda scenarzystka, która zadebiutowała w 2007 roku scenariuszem do filmu "Juno" - za który otrzymała "Oscara" (!). Informacja bardzo nie do uwierzenia, jeżeli się nie widziało "Juno" a widziało się "Jennifer's Body". Fabuła tego drugiego jest beznadziejna, w dodatku pełna jest mielizn i niejasności.

Owa Jennifer to najładniejsza dziewczyna w szkole, wodzącą za nos chłopaków. Pewnego dnia zabiera swoją najlepszą przyjaciółkę Needy na koncert zespołu "Low Shoulders" to pobliskiego baru. Traf chce, że wybucha tam pożar, dziewczyny i zespół piosenkarzy - ucieka z miejsca zdarzenia, tyle że Jennifer daje się wepchnąć muzykom do ich Vana i z nimi odjeżdża. Kiedy powraca z owej eskapady nie jest już sobą ... i zaczyna pożerać chłopaków ze szkoły. Prawda, że płytkie? Ale dzielna Needy znajduje w szkolnej bibliotece opowieść o Succubusie, którym stała się Jennifer i usiłuje pokonać demona.

Ta szmira nie broni się zakończeniem - jest ono całkowicie niezaskakujące i płytkie. Za to cały film pełny jest niejasności i nietrzymających się kupy faktów, tak jakby scenarzystka zapominała o tym, co napisała kilka godzin wcześniej. Ewentualnie za dużo wycięto w montażowni. Tak czy siak efekt końcowy jest bardzo mizerny. Jako horror jest to całkowita porażka, bo strachu tutaj jest 0, jako thriller też - bo napięcia tu tyle co kot napłakał. Na IMDB sklasyfikowano to "dzieło" jeszcze jako "Comedy" - ale w tej kategorii też nie wypada dobrze. Nie polecam.

Ocena Civil.pl: 30%

Ocena: 80 Zombieland

Na "Zombieland" wybrałem się do kina. Wcześniej w prasie polskiej znalazłem jakieś recenzje, które oceniały ten film bardzo nisko. Jakaś pani w jakieś gazecie napisała, że na seansie było kilka osób i część z nich wyszła - stąd też musi to być bardzo słaby film. Gratuluje poczucia humoru ludziom, którzy oceniają film na podstawie frekwencji...

Co prawda coś się sprawdziło, bo faktycznie na moim seansie widzów była garstka. Ale co z tego? Filmy o Zombie to specjalność Amerykanów - kręcą ich dużo z różnym skutkiem - stąd też można wysunąć wniosek, że widz nieamerykański z innym gustem może te produkcje omijać. Ja bynajmniej omijać nie lubię. Można się na tym sparzyć, bo o ile "Dawn of the Dead" był niezły to już "Land of the Dead" był cieniutki. "Zombieland" to jednak coś co przewyższa te produkcje: tutaj mamy elementy humoru, bardzo małą ilość postaci i dużą ilość smaczków. W głównej roli występuje Woody Harrelson - ten genialny aktor zawsze gdy gra podnosi wartość filmu, bo on potrafi zagrać każdego i zawsze robi to rewelacyjnie. Tym razem wciela się w postać odważnego pogromcę Zombie o pseudonimie Tallahassee, którego marzeniem jest ... najedzenie się "Twinkies", partneruje mu Jesse Eisenberg (Columbus). Ten jest z kolei przeciwieństwem Tallahassee - żyje dzięki stosowaniu zasad przetrwania (bardzo zresztą zabawnych). Na drodze tej dwójki staje Wichita (Emma Stone) i jej siostra Little Rock (Abigail Breslin). Pomimo początkowych trudności, kwartet ten świetnie sobie radzi i naprawdę z zaciekawieniem oglądałem ich poczynania.

"Zombieland" zebrało bardzo wysokie oceny w serwisach filmowych (imdb.com 8.0, RottenTomatoes 89%). Wg mnie słusznie. Skromny budżet (23,6 mln dolarów) już się zwrócił kilkakrotnie - więc zapewne powstanie sequel. Jeżeli będzie z Woody Harrelsonem - to na pewno się na niego wybiorę.

Ocena Civil.pl: 80%

Ocena: 40 Pandorum

Bower (Ben Foster) budzi się z długotrwałej hibernacji na statku kosmicznym. Nie ma pojęcia jaki cel misji, w której bierze udział. Wkrótce dołącza do niego Payton (Dennis Quaid), który również nie orientuje się w sytuacji. Najlepszym sposobem na zdobycie wiedzy na temat własnej sytuacji okazuje się być penetracja statku - dzielny Bower zapuszcza się w głąb tajemniczego statku a Payton pozostaje w centrum dowodzenia, z którego przekazuje wskazówki podwładnemu.

Jak to w horrorach bywa: na statku są krwiożerce zmutowane bestie czyhające na życie ocalałych kosmonautów. A, że to całkiem duży statek to i jest gdzie biegać i się chować. Łatwo się również domyślić, że w zakamarkach owego przybytku Bower spotyka innych ocalałych, którzy dołączają do survivalu.

Oglądałem ten film z bratem i kuzynem. Kuzyn zauważył, że temat jest dobry na grę komputerową - z czym się zgadzam. Niestety jako film udający horror wypada bladziutko. Cała tajemnica statku okazuje się być niezbyt interesująca, zaś kolejne poczynania bohaterów są nudne. Jeszcze bardziej nieciekawy jest finał.

Nie jestem entuzjastą filmów Sci-Fi - ale w tym gatunku da się robić dobre obrazy, średnie obrazy i kiepskie obrazy. "Pandorum" zdecydowanie oscyluje między średnim a kiepskim. Nie jest to totalne dno - bardziej materiał do pokazu domowego w ramach akcji "obejrzyjmy może jakiś film."

Ocena Civil.pl: 40%

Ocena: 30 Land of the Dead

To będzie krótka recenzja kiepskiego filmu. "Land of the Dead" miał być powrotem do nurtu George A. Romero (twórca oryginalnego "Dawn of the Dead" z 1978 roku). Od roku 1978 do 2005 minęło dobre 27 lat, reżyser i scenarzysta w jednym miał więc sporo czasu na przemyślenie koncepcji filmu - niestety zaserwował miłośnikom komedii z Zombie coś bardzo niestrawnego.

Akcja tego filmu rozgrywa się w oazie ludzkości chronionej przez zaawansowane systemy obronne. Wszystkie te zabezpieczenia odgradzają ludzi od "Żywych trupów". Na czele owego miasta stoi niejaki Kaufman (Dennis Hopper) - który dowodzi całym miastem ze szczytu luksusowego budynku "dla wybranych". Ma on jednak pecha, bo jeden z jego zaopatrzeniowców (czyli osoby, która zdobywa żywność w terenach opanowanych przez Zombie) buntuje się, zabiera uzbrojony wóz i grozi zniszczeniem miasta. W tym samym czasie rozpoczyna się bunt Zombie, którzy zamierzają dostać się do miasta... Ciekawe? Raczej nie bardzo.

Film w przeciwieństwie do "Dawn of the Dead" z 2004 roku jest raczej pozbawiony specyficznego humoru oraz wyrazistych postaci, zamiast tego pełno w nim obrzydliwych scen oraz wszechobecnego nonsensu i braków w scenariuszu. Romero rozczarowuje, niestety.

Ocena Civil.pl: 30%

Ocena: 70 Dawn of the Dead

Horror z Zombie (choć w filmie nie pada ta nazwa). Grupa niezarażonych osób ukrywa się w domu handlowym przez żywymi trupami, które żywią się mięsem ludzkim. W rolach głównych: Sarah Polley, Ving Rhames, Michael Kelly (imiona i nazwiska postaci w takich filmach nie mają większego znaczenia).

Na pierwszy rzut w tym filmie można dostrzec dobrą ścieżkę dźwiękową oraz nawet niezły budżet (28 mln USD). Za kamerą stanął Zack Snyder.

Nie jest to do końca horror, bo i elementy humorystyczne się w nim znalazły. Sporo jest za to trzymającej w napięciu akcji przeplatanej jednak nieco spokojniejszymi scenami.

Sporo jest również bohaterów, ponieważ do początkowej piątki dołączają się 3 ochroniarze domu handlowego, a później kilka kolejnych osób, którym udaje się dostać do bronionej przez śmiałków lokacji.

Dawn of the Dead to remake filmu z 1978 roku (napisanego i wyreżyserowanego przez George A. Romero).

Ten film trudno nazwać ambitną rozrywką, jako horror też nie jest nazbyt straszny, mimo to oceniam go wysoko - bo oglądałem go z zaciekawieniem. Widziałem już kilka filmów z motywem Zombie i ten wyróżnia się wśród nich pozytywnie.

Ocena Civil.pl: 70%