American Horror Story (Season: 8)
Ósma seria American Horror Story jak sama nazwa wskazuje traktuje o wizji końca świata. Sezon jest jednocześnie kontynuacją serii trzeciej (Coven), nawiązuje też do serii pierwszej (Murder House) a w mniejszym stopniu także do serii piątej (Hotel). Sarah Paulson w Apokalipsie wciela się w trzy postaci: Cordelię Goode (z Coven), Billie Dean Howard (z Murder House) oraz w stworzoną na potrzeby tego sezonu postać Wilheminy Venable. Aż cztery postacie gra z kolei Evan Peters. Do głównej obsady należy także między innymi Billie Lourd oraz debiutujący w AHS Cody Fern. Nie zabrakło także Adiny Porter, Emmy Roberts, Cheyenne Jackson, Leslie Grossman i Kathy Bates. Prezentem dla fanów serii był także powrót Jessicy Lange, która pojawia się w dwóch odcinkach.
Po dwóch dosyć kiepskich sezonach (Roanoke i Cult), AHS powraca w pełnej krasie. Nie mówię tutaj o fakcie, iż na ekranie gości rekordowa liczba postaci znanych z poprzednich części, ale głównie o nawiązaniu do poprzednich serii. Serial od lat opiera się na talencie Sary Paulson, która tworzy fenomenalne postacie i napędza to widowisko. Kolorytu ósmej serii nadaje także genialny Cody Fern. Podobały mi się także postacie stworzone przez Billie Lourd i Cheyenne Jacksona. Ciężko znaleźć jakiejkolwiek większe wady tego sezonu. Zrobiono chyba wszystko co się dało by zrobić ukłon w stronę fanów AHS. Krytycy ocenili ten sezon bardzo wysoko (noty porównywalne z kultowym sezonem: Asylum). Bardzo polecam.
Ocena Civil.pl: 88%
The Lazarus Effect
Para naukowców – Frank (Mark Duplass) oraz Zoe (Olivia Wilde) wraz z pomocnikami: Clayem (Evan Peters) i Niko (Donald Glover) oraz kamerzystką Evą (Sarah Bolger) pracują w laboratorium nad serum, które może wskrzeszać organizmy. Drużynie udaje się wskrzesić psa, który po powrocie do żywych zachowuje się bardzo dziwnie. Wkrótce po tym ożywieniu koncern farmaceutyczny pod wodzą niejakiego Wallace'a (Ray Wise) decyduje się odebrać naukowcom badania. Zdesperowany Frank namawia swoich ludzi, by wedrzeć się nocą do laboratorium po to by udokumentować kolejne wskrzeszenie i udowodnić tym samym wynalezienie serum. Podczas nocnych eksperymentów przepisów BHP nie przestrzega jednak Zoe, która umiera w wyniku błędu w sztuce (zostaje porażona prądem). Zrozpaczony Frank postanawia od razu wskrzesić swoją partnerkę... co jemu i jego ekipie się udaje. Przywrócona jednak do życia Zoe, podobnie jak ożywiony wcześniej piesek ... zachowuje się dziwnie.
Nie ma co ukrywać, iż "Efekt Łazarza" to bardzo słaby horror. Kosztował zaledwie 3.3 mln dolarów, ale kwota ta poszła pewnie na honoraria, ponieważ cała akcja ma miejsce w laboratorium, które składa się z kilku pomieszczeń na krzyż. To co najbardziej mi się nie podobało, to fakt iż ten film trwa bardzo krótko (ledwie 83 minuty) i jest niesamowicie przewidywalny. Kolejna sprawa to brak materiału na horror. Ciężko się bać, w sytuacji gdy pięć osób krząta się po malutkim laboratorium. Nie do uwierzenia wydaje się być fakt, iż pomimo tej klaustrofobicznej lokacji zdecydowano się na slasher (!), aczkolwiek po "Devilu" nie ma już pojęcia klaustrofobicznej lokacji. Nie mniej jednak "The Lazarus Effect" to produkcja bardzo skromna, pomimo znanych i lubianych twarzy ciężko się ją ogląda.
Ocena Civil.pl: 51%