The Loved Ones
Brent to australijski nastolatek, w przeszłości spowodował wypadek samochodowy, w którym zginął jego ojciec. Od tamtej pory chłopak ma myśli samobójcze i nieustannie tnie się żyletką. Ale zbliża się studniówka, na którą idzie z niejaką Holly, wcześniej odmawiając Loli. Loli się nie powinno odmawiać, ponieważ jest psychopatką i razem z ojcem porywa chłopaków by ich torturować i zamieniać (po sparzeniu mózgu!) w krwawe bestie trzymane w piwnicy pod salonem. Niestety Brent daje się złapać i przechodzi przez to wszystko w czasie gdy jego rówieśnicy świetnie się bawią na studniówce. W chłopaku odzywa się wola walki i za wszelką cenę chce się uwolnić i uciec od szalonej dziewczyny i jeszcze gorszego jej ojca.
Ten fatalny film typu gore/slash, jest umilany bezsensownymi ujęciami studniówki na której kolega Brenta najpierw wypala trawkę w samochodzie z pewną niezłą cizią by następnie z nią spółkować na tyle swojego samochodu. Ot taka hiperbola - jednemu wiercą dziurę w głowie a drugi sobie używa życia. Dodajmy do tego jeszcze całkowicie pozbawioną sensu fabułę - Brent odnosi masakryczne obrażenia a i tak potrafi na koniec filmu prowadzić samochód - dziurawymi stopami, nawet wtedy gdy już nie musi tego robić bo zostaje ocalony. Takich bzdur tutaj jest sporo więcej, aż nie sposób ich wymienić.
I teraz przechodzimy do absurdu. Ocena na Rotten Tomatoes 98%. Dobra ocena na IMDB.com, niezła na Meta Critic. Po prostu niemalże Oscarowe dzieło o dwójce psychopatów. Ledwo da się to obejrzeć, bo naprawdę miejscami robi się bardzo niesmacznie. Nie polecam i nie rozumiem wysokich ocen. Może po prostu jest jakaś inna skala dla filmów z Australii?
Ocena Civil.pl: 35%