Mary (Morze strachu)
"Mary" to amerykański horror z 2019 roku z udziałem pary znanych brytyjskich aktorów. David (Gary Oldman) to rybak, dorabiający jako kapitan komercyjnych rejsów na Florydzie. Pewnego dnia natrafia on na zabytkowy kecz o nazwie "Mary", niewiele myśląc postanawia kupić jednostkę, chcąc odmienić nieciekawe życie swojej rodziny i w końcu zostać "prawdziwym kapitanem". Po remoncie statku, David postanawia wraz ze swoją żoną Sarah (Emily Mortimer), dwójką dzieci, chłopakiem córki i swoim przyjacielem Tommym, wypłynąć w dziewiczy rejs do Hamilton na Bermudach. Podczas podróży pasażerowie zaczynają się jednak dziwnie zachowywać a na samym keczu zaczyna dochodzić do trudnych do wytłumaczenia zjawisk.
Gary Oldman to laureat Oscara (za film z 2017 roku "Darkest Hour"), co więc się stało, że tak znany i ceniony aktor zdecydował się zagrać w budżetowym horrorze? Ciężko powiedzieć, ale zapewne przyczyna mogła być po prostu taka, że Oldman miał wolne w swoim grafiku i wykorzystał ten czas na kolejne filmowe wcielenie. Niestety pomimo jego obecności, filmu i tak nie udało się uratować, bowiem "Mary" zebrał fatalne oceny od widzów (4.4/10 w IMDb) oraz ledwie jedną pozytywną recenzję (na 27) wg Rotten Tomatoes. Choć sama produkcja trwa ledwie 84 minuty, to bardzo ciężko jest ją obejrzeć do końca, jako horror nie trzyma w napięciu i po prostu mało "straszy". Sam pomysł może i był dobry, bowiem przy hurtowej produkcji horrorów o nawiedzonych domach, można było raz zmienić otoczenie i "nawiedzić" statek. Jednak przy tak słabym wykonaniu i jeszcze słabszym scenariuszu trzeba zaliczyć ten film do kategorii tych bardzo nieudanych. Obecnie film ten można obejrzeć np. na "Canal+", ale moim zdaniem nie warto.
Ocena Civil.pl: 35%
Transsiberian
Transsiberian to thriller z 2008 roku. Przed obejrzeniem miałem bardzo duże oczekiwania, bowiem film dostał 90% w serwisie Rotten Tomatoes. Przyznam szczerze, że oceny RT na ogół są zbieżne z moimi. Tak też było i tym razem, choć by być precyzyjnym muszę przyznać, iż film spełnił moje oczekiwania w 90%.
O fabule krótko. Para Amerykanów: Roy (Woody Harrelson) i Jessie Nacer (Emily Mortimer) podróżują koleją transsyberyjską z Pekinu do Moskwy. Spotykają oni inną parę Carlosa (Eduardo Noriega) i Amy (Kate Mara). By nie zdradzać szczegółów: w filmie występuje jeszcze Ben Kingsley (w roli detektywa z wydziału antynarkotykowego) oraz Thomas Kretschmann.
Film kręcono głównie na Litwie, uzupełniając go jedynie scenami z Rosji i Chin. Mimo to położono bardzo duży nacisk na klimat transsyberyjskiego pociągu, wszystko jest w nim tak jak można przeczytać w relacjach podróżników. No może poza tym, że jeden z bohaterów skarży się na Polaków w pociągu, wymieniając ich jako potencjalnych złodziei. Trudno mi sobie wyobrazić fakt, by Polacy gęsto okupywali tę linię lub by wśród Rosjan mogli uchodzić za szczególnie niebezpiecznych, ale cóż może fakt bliskości Polski (skoro kręcono na Litwie) podsunął reżyserowi i scenarzyście - Bradowi Andersonowi taki pomysł? Nie mniej jednak w filmie jest eksponowany kurek z gorącą wodą, poirytowane konduktorki, rozrywka pociągowa czyli picie wódki. Starano się również trzymać realiów - przy wjeździe do Rosji z Chin zmieniane są podwozia na te z szerszym rozstawem szyn. Napisy wszędzie są w Cyrylicy. Mnie akurat niedbałość o szczegóły w filmach irytuje.
W filmie najbardziej podobała mi się kreacja Bena Kingsleya, widać że bardzo się starał by jego rosyjski akcent wypadł tak jak trzeba. Najważniejszą rolę gra Emily Mortimer i też poradziło sobie bardzo dobrze. Nie mam zastrzeżeń co do Woody'ego Harrelsona, bo też był przekonujący.
Dużą zaletą tego filmu jest jego oryginalność, akcja bardzo trzyma w napięciu a rozwój wypadków choć nie zaskakujący to na pewno interesujący. Ten thriller po prostu trzeba obejrzeć!
Ocena Civil.pl: 80%