RocknRolla
Gangsterski kryminał z odrobiną humoru osadzony we współczesnym Londynie. Tom Wilkinson jako wpływowy gangster Lenny Cole, kontrolujący stolicę Wielkiej Brytanii staje przed zadaniem załatwienia koncesji budowlanej wpływowemu rosyjskiemu biznesmenowi w zamian za gigantyczną łapówkę. Brzmi mało interesująco? Niekoniecznie. Rosjanin pożycza Brytyjczykowi "szczęśliwy" obraz na czas załatwiania interesów. Problem jednak w tym, że cudowne płótno zostaje wyniesione z domu Lenny'ego przez jego przyszywanego syna - rockmana i narkomana Johny'ego Quida. To jednak nie koniec kłopotów - bowiem księgowa (Thandie Newton) rosyjskiego biznesmena po załatwieniu potrzebnych środków - zamiast je oddać bossowi aranżuje napad z udziałem lokalnego przestępcy - One Two (w tej roli Gerard Butler). I tak ono wszystko się komplikuje a film rozkwita.
Reżyser - Guy Ritchie, odwalił kawał dobrego angielskiego kina, tworząc ciekawe widowisko z wieloma bohaterami osadzone w gangstersko-biznesowym światku Londynu. W zasadzie nie trzeba się więcej rozpisywać, trzeba obejrzeć.
Ocena Civil.pl: 80%
2012
Widziałem ten film w czwartek (12 listopada). Odczekałem z recenzją, by się nieco zdystansować. Pierwsze wrażenia były złe, z perspektywy kilku dni nie są jednak lepsze. Dlaczego? Bo nic z tego obrazu nie utkwiło mi w pamięci. Sceny zniszczeń, rozmach w efektach specjalnych - na pewno robią wrażenie, ale co z tego skoro są one przybrane bardzo cieniutką historyjką z olbrzymią dawką patosu.
Kino katastroficzne rządzi się swoimi prawami. Każdy kolejny film o zagładzie Ziemi na ogół jest poprzedzony promocją na olbrzymią skalę. Tak było choćby z "Independence Day" czy "The Day After Tomorrow". Z ekonomicznego punktu widzenia jest to bardzo logiczne - olbrzymie nakłady (na "2012" wydano ponad 200 mln dolarów) MUSI się zwrócić, stąd też do kin są gonieni wszyscy. Film został pozbawiony brutalnych scen, dzięki czemu mogą go oglądać wszyscy. Bardzo ciężko się robi obrazy dla wszystkich. Widz globalny to widz, który ma sprzeczne preferencje. Dlatego nie można mu dogodzić.
Nie ma sensu skupiać się na fabule. W głównych rolach występują John Cusack i Amanda Peet (grający wraz z filmowymi dziećmi uciekającą przed katastrofą rodzinę - po rozwodzie). Razem z nimi ucieka Roland (obecny mąż Kate Curtis). W rolach drugoplanowych występuje między innymi Thandie Newton oraz Danny Glover (w roli prezydenta USA). Najlepsza wg mnie kreacja przypadła Woody'emu Harrelsonowi (dziennikarz radiowy - Charlie Frost), ten aktor jest naprawdę zdolny i potrafi idealnie wcielić się w graną postać. O jego "mocy" świadczy choćby to, że podejmuje się różnych trudnych ról i zawsze radzi sobie świetnie (tak było w "Transsiberian" czy w "Battle in Seatle").
W tym obrazie najbardziej irytował mnie patos. Historia toczy się tak jak w słabej grze przygodowej - coś się musi dziać, a kolejne poczynania bohaterów są połączone jakąś bliżej nieodgadniętą logiką. Kulminacyjna scena jest przeciągana nieskończoność a wcześniej akcja jedzie jak po Roller Coasterze - super szybkie momenty są przeplatane scenami, w których nie dzieje się nic. Całość trwa długo. Pewien krytyk oceniając "2012" stwierdził, że podczas seansu miał wrażenie, że to "się nigdy nie skończy". Trudno mu nie przyznać racji.
Efekty są za to zapierające dech w piersiach. Pokazano między innymi destrukcję Watykanu czy zalane lawą Hawaje.
"2012" pewnie na siebie zarobi a za kilka lat powstanie kolejny film o kolejnej katastrofie z jeszcze większym budżetem i jeszcze większym apetytem na pieniądze widza. Tak chyba musi być. Kropka.
Ocena Civil.pl: 60%