Sleepless (Bez snu)
Vincent (Jamie Foxx) to dobry glina, na co dzień pracujący pod przykrywką w środowisku handlarzy narkotyków. Podczas jednej z akcji, Vincent kradnie 25kg narkotyków, czym naraża się u lokalnego rzezimieszka Rubino (Dermot Mulroney). Rubino chcąc odzyskać towar poleca porwać syna Vincenta. Wkrótce sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do akcji wkracza ambitna policjantka Bryant (Michelle Monaghan) a na Rubino zaczyna naciskać jego zwierzchnik, demoniczny Novak (Scoot McNairy). Główny bohater ma za zadanie uratować latorośl, balansując pomiędzy przestępcami narkotykowymi i kolegami po fachu.
Budżet 30 mln dolarów (zwrot wyniósł niecałe 33 mln) pozwolił na nakręcenie filmu, którego akcja prawie w całości ma miejsce w nocnym klubie w Las Vegas. Wydarzenia mają (zgodnie z tytułem) miejsce podczas jednej, bardzo pracowitej nocy. Próbowano zrobić prosty gangsterski film w starym stylu, oparty na sprawdzonych motywach: jeden nieskazitelny glina, jednej nocy radzący sobie z wieloma problemami + do maksimum pokomplikowana sytuacja. Mimo korzystania ze sprawdzonego schematu coś tutaj nie zagrało, bo film ten uderza swoją niesamowitą przeciętnością, połączoną z brakiem jakiś większych ambicji. Ciężko cokolwiek dobrego powiedzieć o tej produkcji, bo to zwyczajny kryminał wobec którego można przejść obojętnym. Jeżeli ktoś lubi filmy z Jamie Foxxem to może obejrzeć "Sleepless", aczkolwiek ja nie widzę żadnych mocnych argumentów by ten film nadrobić.
Ocena Civil.pl: 54%
The Amazing Spider-Man 2
Andrew Garfield ponownie w roli Spider-Mana a u jego boku Emma Stone jako Gwen Stacy. W tej części Spider-Man mierzy się z Electro (Jamie Foxx) oraz Zielonym Goblinem (Dane DeHaan). Ciężko rozpisać się o fabule, którą można sprowadzić do wymienienia przeciwników. Przecież to jest przerabianie tego samego po raz któryś...
Olbrzymi budżet (200 mln dolarów), zwrot z inwestycji – to pozostaje bezsprzeczne. Moim jednak zdaniem ta produkcja pozostawia wiele do życzenia, ponieważ płytka fabuła nie jest rekompensowana przez niezliczone efekty specjalne zainscenizowane na ulicach Nowego Jorku. To taka ładna książeczka ze słabą zawartością. Pomimo, iż całość trwa prawie 2.5 godziny to czas ten niestety mi się dłużył. Szkoda.
Ocena Civil.pl: 55%
White House Down
W 2013 roku wypuszczono dwa bliźniacze filmy o tym samym - ataku na Biały Dom. Pierwszym był "Olympus Has Fallen", drugim zaś jest "White House Down". Porównując te dwa filmy można dostrzec szereg porównań: w jednym i drugim celem jest prezydent i Biały Dom oraz rozpoczęcie wojny nuklearnej, oba opierają się na zdradzie stanu i w obu jeden superbohater w pojedynkę zabija zastępy terrorystów i ratuje prezydenta. Nie mniej jednak w "Olympus Has Fallen" Biały Dom przypomina malutki domek z ciasnymi korytarzami i małymi pokojami, zaś we "White House Down" ukazuje się jego wielkość - obszerne sale, olbrzymi garaż, ogród, basen itp. Wynika to z tego, iż budżet "White House Down" był około dwukrotnie wyższy niż "Olympus Has Fallen" i wyniósł około 150 mln dolarów. Ale kompletnie zmarnowano to pieniądze na straszliwego gniota. Kilka słów o fabule: Cale (Channing Tatum), to kiepski ojciec i rozwodnik, który zabiera swoją córkę na wycieczkę do Białego Domu, po to aby przy okazji postarać się o pracę w Secret Service. Niestety zostaje odrzucony przez Finnerty (Maggie Gyllenhaal), więc realizuje drugi cel wizyty - wycieczkę z przewodnikiem, podczas której ma miejsce atak terrorystyczny na Kapitol i Biały Dom i prezydent dostaje się do niewoli. Dzielny Cale musi wybić wszystkich terrorystów i obronić swoją córkę i prezydenta, który nazywa się pewnie nieprzypadkowo James Sawyer (analogia do postaci z serialu "Lost") i jest grany przez Jamiego Foxxa.
Dwie godziny całkowicie nieoryginalnego kina akcji lecą jak krew z nosa. I tak każdy kto ogląda przynajmniej 1-2 filmy akcji w roku - wie doskonale co się zaraz wydarzy. Intryga została uknuta tak jak w tanim serialu brazylijskim a drogie efekty specjalne nie robią ŻADNEGO wrażenia. Koniec - całkowicie przewidywalny. Film należy do gatunku: "koniecznie ominąć" - chyba, że ktoś lubi produkowane za duże pieniądze gnioty, w których widać całkowicie zmarnowany potencjał, fatalną grę aktorską i masę kalek do innych tego typu produkcji.
Ocena Civil.pl: 35%
Django Unchained
Kolejny wielki film Quentina Tarantino. Tym razem western, bardzo pieczołowicie przygotowany i świetnie zagrany. Dr. King Schultz (Christoph Waltz - Oscar za tę rolę) to łowca nagród, który niegdyś był podobno dentystą a teraz jeździ po terytorium USA i zabija ludzi w zamian za wyznaczone za ich głowy nagrody. Potrzebując pomocy, werbuje niewolnika - Django (Jamie Foxx), któremu obiecuje wolność w zamian za pomoc w zabiciu trzech braci. Po wykonaniu tego zlecenia, panowie kontynuują współpracę. Django zwierza się, iż marzy by odzyskać swoją żonę - Broomhildę von Schaft (Kerry Washington), która została wykupiona przez bogacza Calvina Candie'ego (Leonardo DiCaprio). Dr. Schultz postanawia pomóc przyjacielowi i razem angażują się w ryzykowną misję, która wiedzie do posiadłości Candie'go. Tak po krótce można scharakteryzować fabułę. Oczywiście z grubsza, ponieważ jak u Tarantino, smaczków i wątków jest bez liku. Po drodze spotykamy zapomnianego już Dona Johnsona (w latach 90. grał w serialu Nash Bridges) oraz co ciekawe - nawet Jonaha Hilla - obecną gwiazdę kina komediowego. Sam Quentin też pojawia się jako aktor, w bardzo małej roli.
To co robi wrażenie - to niesamowite dopracowanie detali. Sceny są zrobione perfekcyjnie, uwaga reżysera skupiła się na najmniejszych możliwych szczegółach. Jedyne do czego można się przyczepić, to chyba nieco zbyt wolne tempo, jak na prawie 3 godzinny film. Waltz wypadł dużo słabiej niż w "Inglorious Bastards" a mimo to Akademia Filmowa i tak dała mu statuetkę za rolę drugoplanową. Według mnie, dużo lepszy był od Austriaka Leonardo DiCaprio, który zaliczył kolejną wielką i świetną rolę w swoim bogatym dorobku.
Django to wielki film, wielkiego reżysera.
Ocena Civil.pl: 81%
Law Abiding Citizen
"Law Abiding Citizen" czyli kolejny przykład filmu z bardzo dobrym pomysłem i sprawną realizacją do mniej więcej połowy seansu.
Gerard Butler gra mężczyznę (Clyde'a Sheltona), któremu dwójka oprychów podczas napadu na jego dom zabiła matkę i córkę. Lokalny prokurator grany przez Jamie Foxxa (akcja dzieje się w Filadelfii) dogaduje się z obrońcą oskarżonego, w wyniku czego na śmierć zostaje skazany napastnik, który był tylko kompanem mordercy. Prawdziwy morderca rodziny Sheltona dostaje tylko kilka lat więzienia. Od momentu zawarcia ugody akcja przenosi się o 10 lat do przodu, do dnia egzekucji kompana zabójcy. Sama egzekucja staje się makabrycznym horrorem za sprawą podmienienia chlorku potasu na inną substancje, co zapoczątkowuje falę morderstw w Filadelfii. Clyde Shelton rozpoczyna przygotowywaną przez 10 lat zemstę: jego pierwszą ofiarą staje się prawdziwy zabójca jego żony i córki, który ginie podczas makabrycznego seansu - to jest jednak dopiero początek krwawego odwetu na systemie sprawiedliwości... Brzmi ciekawie i jest ciekawie, ale mniej więcej do połowy filmu.
Dlaczego tylko do połowy? Później Shelton przeobraża się z inteligentnego mściciela w zwykłego seryjnego mordercę, którego zatrzymać usiłuje prokurator grany przez Jamie Foxxa.
Nie jest to zły film, jednak gdyby scenarzyści się postarali - byłby co najmniej rewelacyjny, bowiem widać było na początku duży potencjał rozegrania dosyć znanego motywu "zemsty" w thrillerach. Nie mniej jednak warto obejrzeć.
Ocena Civil.pl: 70%