Steven Seagal

Steven Seagal to amerykański aktor urodzony w 1952 roku w Lansing w Michigan. Popularność przyniosła mu rola Nico w filmie 'Above the Law' oraz udział w obu częściach 'Under Siege'.

Ocena: 39 Maximum Conviction

Steven Seagal i Steve Austin robią film! Seagal (mniejsza o to jak się nazywa postać jaką grą - to bez znaczenia i tak zawsze gra siebie) doprowadza do tajnego więzienia dwie kobiety, jedna z nich jest powiązana z CIA i posiada tajne informacje o nielegalnych transferach pieniędzy. Więzienie zostaje zaatakowane przez zbuntowanych agentów, którzy chcą przejąć kobietę i jej informacje - które są warte 200 milionów dolarów. Seagal i Austin muszą obronić obiekt, mając do dyspozycji mało amunicji i niewielu ludzi. Co się dzieje dalej? To co zwykle. Seagal pokonuje każdego wręcz, nie otrzymując nigdy żadnego ciosu a Austin za to przyjmuje ich niesamowicie dużo, od razu się jednak regeneruje i jest gotowy do dalszej walki... Obaj panowie grają więc siebie pod jakimiś wymyślonymi nazwiskami.

Nielogiczna fabuła - pełna większych lub mniejszych błędów, przeplatana dziwnymi ujęciami z kamer ochrony + strzelaniny i słabe sceny walki. Dzielny, 61-letni już Seagal serwuje swoim fanom to co zawsze - siebie w roli człowieka niezniszczalnego, którego nie da się w żaden sposób uderzyć czy pokonać + bandę złych gości, których należy wykończyć. I tak przez około 90 minut. Produkcja jest ciężka, fabuła wątła, akcja na niskim budżecie. Generalnie tylko dla fanów.

Ocena Civil.pl: 39%

Ocena: 60 Born to Raise Hell

Steven Seagal jako agent Interpolu rzucony do akcji w Rumunii (w Bukareszcie). W mieście działa gang niejako Cygana o imieniu Costel, który to poza handlem narkotykami włamuje się do posesji, gwałci i morduje, co nie podoba się między innymi lokalnemu rosyjskiemu bossowi o imieniu Dimitry, który pomimo iż jest bezwzględnym gangsterem - to ma swoje zasady.

Seagal wciela oczywiście w życie swoje zasady - nikt nie może go uderzyć, tylko on uderza, choć w filmie mało jest scen walki, więcej jest czystej gangsterskiej akcji.

Co więcej można powiedzieć? Poziom taki jak zwykle, tym razem w obskurnej Rumunii, która została przedstawiona bardzo niekorzystnie. Da się obejrzeć, nic więcej.

Ocena Civil.pl: 60%

Ocena: 40 Machete

Głośny film akcji w reżyserii Ethana Maniquisa i Roberta Rodrigueza. Obaj próbują zrobić film w stylu mistrza Tarrantino, niestety bez skutku.

Wypełniona gwiazdami (w rolach głównych same wielkie nazwiska lub przynajmniej te bardzo znane) opowieść o żądnym zemsty Meksykaninie - Maczecie, który chce wyrównać rachunki z narkotykowym bossem Torrezem (w tej roli sam S. Seagal). Wszystko to okraszone problemem przygranicznej emigracji z piekła czyli Meksyku do nieba czyli USA. Jest ona zwalczana przez ubiegającego się o reelekcję senatora Johna McLaughlina (Robert De Niro) i jego prawej ręki Michaela Bootha (Jeff Fahey) oraz przez brutalne patrole Von Jacksona (Don Johnson). Po drugiej strony barykady jest pomagająca imigrantom Luz (Michelle Rodriguez) oraz pracująca dla USA, ale szukająca swojej tożsamości Meksykanka Sartana (Jessica Alba).

Rodriguez naśladuje Tarrantino, więc film jest pełny drastycznych scen, niestety kultowych dialogów w nim brak. Oglądamy po prostu konstelacje gwiazd obsadzoną w niezbyt dobrym scenariuszu. Znanych osób jest tak dużo, że nie sposób o wszystkich wspomnieć.

Oficjalny budżet tego widowiska to 10mln dolarów, co jest nie do uwierzenia, patrząc po tej obsadzie.

Niestety jedyne co udało się tym filmem potwierdzić, to zasadę, że nawet najgłośniejsze nazwiska nie uratują słabego scenariusza.

Ocena Civil.pl: 40%

Ocena: 40 A Dangerous Man

To "dzieło" obejrzałem kilka dni temu, ale teraz chciałbym je opisać, nie dlatego że kilka dnia byłem pod ogromnym wrażeniem tej produkcji - po prostu nie chciało mi się usiąść i opisać... Steven Seagal znowu w akcji - tym razem jako niesłusznie skazany - Shane Daniels, który po wyjściu z więzienia ... wplątuje się w nową aferę i robi to co zwykle.

Tym razem przeciwnikiem jest chińska mafia i lokalna policja, zaś sojusznikiem mafia rosyjska. Mniejsza jednak o fabułę, w filmie ze Stevenem na ogół wszystko wygląda podobnie - przeciwnicy na koniec nie żyją a sam główny bohater pozostaje nietknięty (sam Steven Seagal ma taką manierę, ze w swoich filmach nigdy nie ginie, bardzo rzadko jest ranny...).

W zasadzie poza małymi wyjątkami (typu "Driven to Kill") Steven Seagal stacza się powolutku coraz niżej. Postacie w jego filmach, pomimo innego nazwiska bohatera i drobnych okoliczności - zawsze są takie same (sposób zachowania się, gesty, mimika, powiedzonka - pozostają niezmienne). Zastanawiam się, czy w takiej sytuacji nie lepiej byłoby się wziąć Seagalowi za jakiś serial?

Ja sięgnę po kolejne dzieło dzielnego Stevena, ponieważ lubię 90 minut filmu akcji klasy C ze starym dobrym znajomym. Czasami bywa ciężko wytrzymać, ale mimo to warto się zmusić, choćby dla kilku fajnych scen walki (ostatnio modny jest nóż!) i śmiesznych dialogów. Są jednak osoby, które nie cierpią tego aktora i jego produkcji, nie dziwię się im.




Ocena Civil.pl: 40%

Ocena: 20 Mercenary for Justice

"Mercenary for Justice" to film z 2006 roku, jednak obejrzałem go dopiero teraz. W zasadzie słowo "obejrzałem" jest niewłaściwie, bardziej pasuje: "przemęczyłem". Jest to bowiem produkcja, w której pokręcona fabuła dryfuje po mieliźnie pełnej scenariuszowych niedoróbek.

Plot z IMDB był ciekawy - John Seeger (Steven Seagal) to najemnik, wynajęty do odbicia syna bossa narkotykowego z dobrze strzeżonego więzienia w Europie Wschodniej. Okazało się, jednak że więzienie jest w RPA a wątek ten stanowi ułamek powykręcanej w różne strony fabuły. Całość zaczyna się od akcji na wyspie, gdzie grupa rebeliantów wspierana przez najemników (wśród nich jest Seeger) próbuje walczyć o niepodległość... W wyniku całej operacji ginie  Radio Jones a Seeger obiecuje mu przed śmiercią, iż zaopiekuje się jego synem. Syn jednak zostaje uprowadzany przez szefa najemników, po to by biedny John wykonał kolejną robótkę. By tego było mało, szefowi najemników depcze po piętach agent CIA, który werbuje niejaką Maxine - partnerkę Seegera. Seeger zaś nie bardzo interesuje się więzieniem, do którego wcale nie jedzie na akcje a za cel obiera sobie południowoafrykański bank. Informatyk nadzorujący operacje wydostania więźnia jest wspólnikiem Johna i wpycha biednych (pozostałych najemników) w pułapkę, podczas gdy Seeger w najlepsze (w niezwykle prymitywny sposób) rabuje sobie bank, po tym jak wchodzi do sejfu i podłącza się do komputera. Mało absurdów? Pod koniec Seeger odbija chłopca, najpierw jadąc do latarni gdzie niby ma on być przetrzymywany a później do "Safe House'u". Trochę jatki w obu miejscach plus nielogiczne zakończenie. Szef najemników trzyma Seegera na muscze, po czym stwierdza, że on mu się jeszcze przyda i odjeżdża ... nucąc do piosenki z radia. W tym momencie Seeger wysadza go w powietrze!

Tak, ta fabuła jest tak bardzo niedorzeczna, że musiałem ją opowiedzieć w całości. Ten film to klapa totalna. Nie jest to jakiś niskobudżetowy "shit", ponieważ uzbierano na jego budżet kilkanaście milionów dolarów - nie mniej jednak nie da się tego oglądać. Poza nonsensowną fabułą pełno jest tutaj błędów w kręceniu scen, nic do siebie nie pasuje a główny bohater wcale nie jest dobry - bowiem rabując bank zabija z zimną krwią ochronę i jakoś nieszczególnie ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Oczywiście zasada, że nikt nie może uderzyć Seagala obowiązuje w najlepsze. Z tym tylko, że owa zasada ma sens, gdy Steven wciela się w jakiegoś byłego policjanta i rozprawia się z całą mafią, a nie gra najemnika, który w międzyczasie rabuje bank. Jednym słowem - totalna klapa.

Ocena Civil.pl: 20%