Boy Kills World
Film akcji produkcji amerykańskiej, niemieckiej i południowoafrykańskiej, który debiutował na ekranach kin w 2024 roku (a wcześniej, we wrześniu 2023 na festiwalu w Toronto). "Boy Kills World" osadzony jest w dystopicznym mieście zawładniętym przez klan Van Der Koy'ów, sadystycznych despotów urządzających coroczne rzezie mieszkańców w ramach programu telewizyjnego. Po tym jak rodzina tytułowego "chłopaka" (Bill Skarsgård) zostaje zamordowana, on sam cudem uchodzi z życiem. Trafia pod opiekę "Szamana", który przez długie lata szkoli go i przygotowuje do aktu zemsty na swoich oprawcach. "Chłopak" jako dziecko zostaje pozbawiony słuchu i mowy, jednak dojrzewa w nim wewnętrzny głos (zdubbingowany przez H. Jon Benjamina) motywujący do działania. W filmie poza Skarsgårdem występuje także Jessica Rothe, Michelle Dockery, Famke Janssen, Brett Gelman czy Sharlto Copley.
Film pomimo znanej obsady okazał się finansową klapą, zarobił nieco ponad 3 mln dolarów, podczas gdy jego budżet miał wynieść 18 mln dolarów. Co ciekawe, został w miarę dobrze oceniony przez widzów (6.4/10 w IMDb) i trochę gorzej przez krytyków (59% pozytywnych spośród 164 zagregowanych w Rotten Tomatoes). Moim zdaniem "Boy Kills World" to produkcja dosyć oryginalna, poza ogromną dawką scen akcji (bardzo brutalnych) zawiera także nieco elementów humorystycznych. Ukazany w niej dystopiczny świat może nie porywa (o co trudno przy takim budżecie), ale wypada przyzwoicie. Reżyserem filmu był Moritz Mohr, dla którego był to debiut w tej roli, prawdopodobnie gdyby za kamerą stanął ktoś o bardziej rozpoznawalnym nazwisku to "Boy Kills World" odniósłby komercyjny sukces, a tak niestety pozostał moim zdaniem nieco niedocenioną produkcją. Film można obejrzeć np. na Amazon Prime Video.
Ocena Civil.pl: 65%
Elysium
W roku 2154 wszyscy bogaci ludzie żyją w rezerwacie zwanym Elysium, zlokalizowanym w przestrzeni kosmicznej niedaleko Ziemi. Niezamożni rezydują zaś na planecie Ziemia, która jest zrujnowana i dręczona przez różne choroby. Wśród biednych znajduje się niejaki Max (Matt Damon), który zostaje napromieniowany podczas pracy i aby przeżyć musi skorzystać z usługi komory leczącej znajdującej się na Elysium. Max podejmuje się więc misji dostania się do "raju", przy okazji występując przeciwko podziałowi na bogatych i biednych. Po drugiej strony znajduje się Delacourt (Jodie Foster) - bezwzględna obrończyni dotychczasowego ładu, zarządzająca obroną Elysium.
Ten film to nieporozumienie. Duży budżet - 115 mln dolarów - którego kompletnie nie widać. Scenariusz i realia były pisane na kolanie, nie zadbano o nic. Za niecałe 150 lat wg scenarzysty i reżysera (Neill Blomkamp) dochodzi do większej latynizacji USA (hiszpańskiego jest więcej na ulicach...), roboty przejmują pracę policji, pojawiają się lekko futurystyczne samochody i ... koniec! Taką wizję 2154 roku można było mieć w roku 1950. William Fichtner w roli Johna Carlyle (biznesmena z Elysium) do pisania na komputerze używa Applowskiej klawiatury i używa nieco fantazyjnego monitora LCD - to już kpina. Patrząc po tym jak rozwija się rynek komputerów z roku na rok nie można zakładać, że za 150 lat ktoś będzie siedział przy Apple'u i pisał program jądra sterującego bazą kosmiczną. Pokazano ponadto jakieś meksykańskie slumsy imitujące Los Angeles i kilka lekko dynamicznych akcji. Całe to pseudo kino sci-fi nie nadaje się dla nikogo. Całkowicie zmarnowany potencjał, beznadziejna fabuła. Film trwa ledwie sto parę minut a ciągnie się niemiłosiernie. Porażka na całej linii.
Ocena Civil.pl: 39%