Netflix

Netflix to amerykański serwis typu VOD założony w 1997 roku w Kalifornii. Serwis słynie z wielu własnych produkcji, przede wszystkim seriali oraz w mniejszym stopniu także filmów. Dostęp do zasobów jest możliwy po wykupieniu jednego z kilku dostępnych abonamentów. Na naszym blogu recenzujemy produkcje rodzime serwisu.

Ocena: 77 Fractured (Trauma)

"Fractured" to zawodnik ze stajni Netflixa, zasilający ofertę thrillerów popularnego amerykańskiego serwisu VOD. Rodzina Monroe wraca powiatową drogą ze Świąt Dziękczynienia. Kierowca – Ray (Sam Worthington), jego żona Joanne (Lily Rabe) oraz kilkuletnia córka Peri, zatrzymują się na stacji benzynowej. Podczas krótkiego postoju córka państwa Monroe zostaje zaatakowana przez lokalnego psa, w wyniku czego spada wraz z ojcem w kilkumetrową przepaść przy nowy budowanej konstrukcji. Po ocknięciu się, główny bohater i jego żona orientują się, że córka doznała złamania ręki. Ray zawozi rodzinę do szpitala, gdzie po wielu formalnościach Peri oraz towarzysząca jej Joanne jadą na tomograf. Po kilku godzinach oczekiwania w poczekalni, Ray zaczyna pytać personal szpitala o swoją rodzinę ... okazuje się, iż nikt ich nie widział placówce a w aktach medycznych nie ma śladu po badaniu małej dziewczynki. Zdesperowany Ray postanawia za wszelką cenę odszukać swoich bliskich, podejrzewając spisek wśród lekarzy i personelu.

Film miał premierę 11 października 2019 roku i po 9 dniach (w chwili gdy piszę tę recenzję) został oceniony w serwisie IMDB prawie 16 tysięcy razy, a jego obecna nota to 6.2/10. Moim zdaniem "Fractured" to bardzo dobry thriller, niesamowicie ciekawie zrobiony, trzymający w napięciu do samego końca. Podoba mi się prosty pomysł, w zasadzie jedno miejsce akcji – powiatowy szpital na amerykańskiej prowincji. Swoje zrobił też Sam Worthington, który zagrał bardzo dobrze. Brytyjczyk dobrze odnajduje się w gatunku thrillerowym. Lily Rabe (znana np. z występów w serialu "American Horror Story") nie do końca odnalazła się w swojej roli, wypadając blado przy Worthingtonie. Dobrze, że tym razem Netflix odrobił lekcje i zrobił film na poziomie. Przy obecnej konkurencji platform i Apple TV+ na horyzoncie, amerykański potentat będzie musiał zrobić naprawdę dużo by utrzymać swoją pulę abonentów i przyciągnąć nowych. Zapowiada się ostra jesienno-zimowa rywalizacja, na czym skorzystają głównie widzowie, raczeni (mam nadzieję) coraz lepszymi filmami i serialami.

Ocena Civil.pl: 77%

Ocena: 62 Cargo (Ładunek)

W Australii po Apokalipsie Zombie, małżeństwo: Andy (Martin Freeman) i Kay (Susie Porter) oraz ich niemowlęca córeczka Rosie ukrywają się na łódce. Podczas plądrowania pobliskiego jachtu Kay zostanie ugryziona przez Zombie, wkrótce zaraża także męża... który ma kilkadziesiąt godzin na to by w post-apokaliptycznym świecie znaleźć godnych opiekunów dla swojej córki. Andy walcząc z czasem i przeciwnościami losu robi co może by zapewnić byt swojej córce, tytułowemu "Ładunkowi".

Film dystrybuowany przez Netflix miał premierę w Internecie w 2018 roku. Trwa nieco ponad 105 minut i stanowi kolejną cegiełkę w gatunku post-apokaliptycznego świata zdominowanego przez Zombie. Nie jest to jednak typowy przedstawiciel w swojej klasie, ponieważ rzadko tego typu produkcje mają miejsce na australijskich bezdrożach. Na ogół w filmach i serialach na ten temat oglądamy grupkę osób walczących o przetrwanie i bezpieczną oazę, tutaj główny bohater walczy tylko i wyłącznie o dobro swojego dziecka, wiedząc iż jego godziny są już policzone. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że nie jest to zła produkcja, ponieważ ogląda się ją dosyć dobrze, ma kilka wad i zalet. Największa wada moim zdaniem to nieco ospała akcja i tylko kilka postaci, przez co cały seans nieco się dłuży. Tematyka Zombie jest dosyć ograna i ciężko o świeży powiew w gatunku, tutaj jednak czuć taki delikatny chuch czegoś nowego. Dobrze też wypada Martin Freeman w roli zdesperowanego ojca, trawionego przez śmiertelny wirus, pragnącego za wszelką cenę ocalić swoją latorośl. Krytycy i widzowie dosyć zgodnie ocenili "Cargo", w okolicach 6/10 i taki właśnie jest ten film. Jeżeli ktoś lubi horrory i tę tematykę to nie zawiedzie się.

Ocena Civil.pl: 62%

Ocena: 75 Hush

W tym roku na naszym blogu zamierzamy przeprowadzić małą akcję Halloweenową, polegającą na wzmożonym oglądaniu horrorów w październiku, aż do początków listopada. Na pierwszy ogień poszedł film "Hush", wyreżyserowany przez specjalistę ds. tego gatunku, Mike'a Flanagana. W roli głównej obsadził on swoją żonę Kate Siegel, która wcieliła się w rolę głuchoniemej pisarki o imieniu Maddie, mieszkającej samotnie w domku w lesie. Pewnego wieczora kobieta zostaje odwiedzona przez swoją przyjaciółkę, Sarę, po czym okazuje się że nie były to jedyne odwiedziny tego dnia, ponieważ pod drzwi pisarki zakrada się zamaskowany uzbrojony w kuszę mężczyzną (John Gallagher Jr.)...

Czytając ten opis i dodając do tego informację o budżecie 1 mln dolarów, można założyć że "Hush" to tradycyjny przedstawiciel klasy C, pozbawiony sensu, logiki, pomysłu etc. Tym razem jednak jest zgoła inaczej. Po pierwsze twórcy chcieli maksymalnie uprościć schemat: samotna kobieta w środku lasu kontra zabójca. Nie silono się na jakieś brednie typu "dlaczego on zabija", "co on robi w lesie z kuszą? Jaki ma powód?", ponieważ w filmach tego typu zawsze wprowadzanie tłumaczeń prowadzi do groteski. Po prostu jest uzbrojony facet, chcący zabijać i tyle. Po drugie: oszczędzono sobie tradycyjnej "kanadyjskiej" bieganiny po lesie, na zasadzie "ja się schowam za drzewkiem, a później za kamykiem a na końcu przepłynę rzekę i doczołgam się do drogi". Postawiono na prosty pomysł i spróbowano z niego wycisnąć 100%. Wyszło dobrze, a nawet bardzo dobrze. "Hush" został dobrze odebrany przez widzów i mocno doceniony przez krytyków (92% pozytywów w Rotten Tomatoes). Film jest niesamowicie brutalny i pełen przemocy, z niesamowicie potężną dawką adrenaliny. Żywy dowód na to, że każdy, nawet najbardziej ograny pomysł, można zrobić dobrze i stworzyć dodatkową wartość. Polecam.

Ocena Civil.pl: 75%

Ocena: 72 Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile (Podły, okrutny, zły)

Historia Teda Bundy'ego (jednego z najsłynniejszych seryjnych morderców wszech czasów, w tym filmie granego przez Zaca Efrona) opowiedziana z punktu widzenia jego wieloletniej partnerki Liz Kendall (Lily Collins). Film rozpoczyna się od momentu, w którym Bundy poznaje Liz w barze, a następnie wchodzi z nią w związek i opiekuje się jej dzieckiem, prowadząc podwójne życie przykładnego partnera i ... seryjnego mordercy kobiet. Obraz nie koncentruje się na zbrodniach popełnianych przez Bundy'ego, ale na jego życiu rodzinnym i zachowaniu podczas procesów sądowych, w tym przede wszystkim podczas tego najsławniejszego, na Florydzie, gdzie został po raz pierwszy skazany na karę śmierci. Bundy prawie do samego końca utrzymywał, że jest niewinny, kreując się na ofiarę wymiaru sprawiedliwości. Jako inteligentny, elokwentny i przystojny mężczyzna "zdobył" serca wielu kobiet, które stały się jego fankami, nawet gdy on sam oczekiwał na wykonanie wyroku w celi śmierci.

Prawa do dystrybucji filmu wykupił Netflix, który opublikował go na swojej platformie 3 maja 2019, jednak nie we wszystkich krajach i np. w Polsce był on emitowany w kinach. Obecnie jest do obejrzenia w naszym kraju na platformach VOD (ja oglądałem na Chilli). Oprócz wymienionych osób w obsadzie, w filmie pojawia się dużo gwiazd, w rolę sędziego sądu w Miami wciela się sam John Malkovich a prokuratora gra Jim Parsons. Ważną drugoplanowe role mają także tacy aktorzy jak Kaya Scodelario czy Haley Joel Osment. "Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile" niezbyt się podobało zawodowym krytykom, ponieważ tylko 55% recenzji w serwisie Rotten Tomatoes jest pozytywnych, nieco lepiej na film zareagowali widzowie. Mi osobiście ta produkcja przypadła do gustu. Twórcy "wycieli" z niej prawie wszystkie brutalne sceny zabójstw, skupiając się na samych emocjach bez epatowania krwią i przemocą. W wyniku czego powstał trochę taki "sądowy" thriller z elementami dramatu. Lily Collins (prywatnie córka Phila) wypadła świetnie, podobnie Zac Efron, aktor znany głównie z lekkich komedyjek, tutaj mierzył się z naprawdę trudną postacią i moim zdaniem wybrnął z tego. Całość trwa około 110 minut, przez co tworzy się wrażenie, jakby obraz był tylko krótkim streszczeniem losów Bundy'ego. Moim zdaniem zamiast filmu, należało wyprodukować serial z tak dobrą obsadą (coś w stylu formatu "American Crime Story").

Ocena Civil.pl: 72%

Ocena: 70 The Good Place (Season: 3) (Dobre miejsce)

W oczekiwaniu na czwarty (finałowy) sezon "Dobrego miejsca" dokończyłem ostatnio sezon trzeci. Serial traktuje o życiu pozaziemskim czwórki głównych bohaterów oraz tzw. architekta o imieniu Michael (Ted Danson) projektanta tytułowego "miejsca". Postacie: Eleanor Shellstrop (Kristen Bell) lekkomyślna, arogancka i egoistyczna kobieta, Chidi Anagonye (William Jackson Harper) to niezdecydowany filozof, dzielący w każdej sytuacji włos na czworo, Tahani Al-Jamil (Jameela Jamil) to wyniosła, wyrafinowana członkini wyższych sfer a Jason Mendoza to głupkowaty, drobny przestępca. Cała czwórka w serii pierwszej trafia do (jak im się wydaje) czegoś na kształt nieba, jednak szybko okazuje się, iż tytułowe "Dobre miejsce" wcale takie nie jest. Serial jak ognia unika terminologii religijnej, tworząc własną, humorystyczną wizję zaświatów. W serii trzeciej główni bohaterowie dostają szansę powrotu na ziemię, gdzie mają za zadanie lepiej pokierować swoimi życiami. Jak łatwo się można domyślić, sprawy szybko przybierają inny niż planowany obrót.

Produkcja Netflixa i NBC zachwyciła mnie w pierwszych dwóch sezonach. Niestety trzeci już tak dobry nie jest, przez co ciężko było mi przebrną przez te raptem 12 krótkich (20 minutowych) odcinków. Moim zdaniem zabrakło nieco pomysłu, w którą stronę popchnąć fabułę, przez co akcja zaczęła się kręcić w kółko. Dalej za to serial jest pełen humoru i ciekawych, charyzmatycznych postaci. Ted Danson i Kristen Bell grają świetnie i naprawdę mimo się ogląda ten duet na ekranie. Lekkość podejścia do kwestii śmierci i życia po niej to niewątpliwie mocna zaleta tej serii, pokazująca że nawet do tak drażliwych kwestii można podejść na wesoło. Mam oczekiwania aby debiutująca wkrótce (z końcem września) czwarta seria z powrotem wzniosła "The Good Place" do poziomu serii pierwszej.

Ocena Civil.pl: 70%