Netflix

Netflix to amerykański serwis typu VOD założony w 1997 roku w Kalifornii. Serwis słynie z wielu własnych produkcji, przede wszystkim seriali oraz w mniejszym stopniu także filmów. Dostęp do zasobów jest możliwy po wykupieniu jednego z kilku dostępnych abonamentów. Na naszym blogu recenzujemy produkcje rodzime serwisu.

Ocena: 48 Windfall (Prezent od losu)

"Windfall" to jedna z najnowszych propozycji Netflixa, debiutująca w drugiej połowie marca 2022 roku. Reżyserem i współautorem tej historii jest Charlie McDowell (prywatnie mąż Lily Collins grającej w tym filmie rolę główną). Kilka słów o fabule: pewien mężczyzna (w filmie nie są zdradzane imiona postaci na ekranie) włamuje się do luksusowej willi wakacyjnej (w roli włamywacza Jason Segel), pech chce że akurat tego samego dnia do rezydencji przyjeżdża jej właściciel, bogaty prezes (Jesse Plemons) wraz z żoną (Lily Collins). Włamanie zamienia się w porwanie, a agresor czekając na okup spędza ze swoimi ofiarami kilkadziesiąt godzin.

Ten dramat z elementami thrillera próbuje być na swój sposób oryginalny i bronić się dobrą obsadą. O ile trio Collins, Segel i Plemons gra dobrze (szczególnie Jesse Plemons, ale pełna wdzięku i uroku Collins także wypada dobrze), to sam film już taki dobry nie jest. Zebrał przeciętne noty od widzów i krytyków, czemu trudno jest się dziwić. "Windfall" nie trzyma w napięciu, jest mocno przegadany i choć trwa zaledwie 90 minut, to czas ten bardzo powoli zmierza do końca podczas seansu. Jest to dosyć mocno rozczarowujące, bo czytając opis fabuły i listę obsady, miałem nadzieję na dużo lepszą produkcję. Mocno zmarnowany potencjał i jedno z większych rozczarowań tego półrocza.

Ocena Civil.pl: 48%

Ocena: 21 Brazen (Bez Wahania)

"Brazen" to jedna z najnowszych produkcji własnych Netflixa oparta na powieści Nory Roberts. Grace (Alyssa Milano) poczytna pisarka kryminałów w średnim wieku, odwiedza swoją dawno niewidzianą siostrę Kathleen (miejscową nauczycielkę, prowadzącą podwójne życie). Główna bohaterka poznaje także sąsiada siostry, policjanta Eda (Sam Page), z którym z miejsca umawia się na randkę. Po powrocie z towarzyskiego spotkania, Grace odkrywa że jej siostra została zamordowana. Sąsiad Ed i jego partner Ben (Malachi Weir) rozpoczynają śledztwo, a Grace uważająca się za eksperta w dziedzinie motywów zabójstw, postanawia pomóc rozwikłać zagadkę.

To prawda, że Netflixowi zdarzają się filmy poniżej krytyki, jednak "Brazen" zaskakuje negatywnie nawet jak się miało bardzo małe oczekiwania. Film rozpoczyna się jak typowy kanadyjski thriller klasy C, jednak im bardziej się rozkręca tym bardziej jest absurdalny. Sztuczna gra aktorska, beznadziejna kreacja Alyssy Milano, która miesza nastrój żałoby po utracie siostry z podekscytowaniem podczas pracy nad rozwiązaniem zagadki jej morderstwa. Do tego dochodzą absurdalne sceny, jak choćby ta z początku filmu, w której główny bohater Ed, jest świadkiem i potencjalną ofiarą rozboju w sklepie, jednak twórcy filmu przedstawiają tę sytuację tak jakby w USA rozboje były tak oczywiste, że można je przedstawić w formie żartu. Dawno nie widziałem tak słabego thrillera, w dodatku źle zrobionego, nietrzymającego w jakimkolwiek napięciu. Fatalny film, który na szczęście szybko przestał być promowany w aplikacji Netflixa. Skrajnie nie polecam.

Ocena Civil.pl: 21%

Ocena: 73 Don't Look Up (Nie patrz w górę)

Netflix co roku w okolicy Świąt Bożego Narodzenia wypuszcza superprodukcję, w poprzednich latach "stawiał" na filmy akcji, w tym roku jednak zdecydował się na czarną komedię w gwiazdorskiej obsadzie. Dwójka niedocenianych astronomów: Kate Dibiasky (Jennifer Lawrence) i Dr Randall Mindy (Leonardo DiCaprio) odkrywają, że za pół roku w Ziemię uderzy olbrzymia kometa, która spowoduje zagładę planety. Swoim odkryciem dzielą się z prezydent USA (w tej roli świetna Meryl Streep), jednak Biały Dom nie wydaje się być zainteresowany tematem co zmusza bohaterów do odbycia touru w mediach. Kate i Randall goszczą w popularnym programie informacyjnym prowadzonym przez Brie Evantee (Cate Blanchett) i Jack Bremmera (Tyler Perry), jednak nawet media nie interesują się rychłym końcem świata i wolą rozmawiać o piosenkarce Riley Binie (w tej roli Ariana Grande). W rezultacie światowi liderzy tracą czas na walkę ze śmiertelnym zagrożeniem, orientując się w powadze sytuacji zbyt późno.

Film stanowi satyrę dzisiejszych czasów, zdominowanych przez koncerny (w filmie sparodiowano lidera branży komórkowej, który rządzi samą prezydent USA), social media i ludzi ogłupionych medialną papką. Film Adama McKaya (będącego zarówno reżyserem jak i scenarzystą) zmusza do myślenia i gorzki sposób komentuje dzisiejszą rzeczywistość, w której liczy się pieniądz i sława a nie wyższe wartości. Obraz trwa ponad 2 godziny i oprócz już wymienionych gwiazd występują w nim między innymi: Rob Morgan, Jonah Hill, Scott Mescudi, Melanie Lynskey czy Ron Perlman. Budżet produkcji wyniósł 75 mln dolarów, co oczywiście wydaje się być realną kwotą zważywszy na listę aktorów. Netflix "Don't look up" włożył trochę kij w mrowisko, bo firma sama jest wielką korporacją, uzależniającą ludzi od swoich produkcji i seriali, więc film można też odbierać jako autosatyrę. Nie mniej jednak dobrze, że tym razem gigant VOD zamiast inwestować grube pieniądze w kolejną "strzelankę" postanowił zmusić swoich widzów do nieco refleksji. Moim zdaniem to dobry krok. Amazon przygotował równie refleksyjny film pt. "Being the Ricardos" opowiadający o życiu Lucilli Ball z Nicole Kidman i Javier Bardem, jeszcze nie widziałem tego filmu, ale już teraz widać, że to Netflixowi udało się bardziej zainteresować widzów swoją świąteczną superprodukcją.

Ocena Civil.pl: 73%

Ocena: 36 Intrusion (Wtargnięcie)

"Intrusion" to amerykański thriller Netflixa, który zadebiutował na platformie we wrześniu 2021 roku. Małżeństwo z 12-letnim stażem, Meera (Freida Pinto) i Henry (Logan Marshall-Green) wprowadzają się do nowego, nowoczesnego i wielkiego domu na obrzeżach Corrales w Nowym Meksyku. Henry to z zawodu architekt, więc jego dom nie tylko świetnie wygląda, ale jest także funkcjonalny i urządzony ze smakiem. Wkrótce po wprowadzeniu się, małżeństwo pada ofiarą włamania a później ataku na nich samych. Tym razem nie jest to jednak film (pomimo tytułu) obrony domu przed bandą oprychów.

Nie o tym? To o czym? Nie zdradzając szczegółów fabuły, "Intrusion" to kolejny thriller taśmowo produkowany przez Netflix, któremu można sporo zarzucić. Naprawdę sporo, bo pomijając już słaby, pełny luk i przewidywalny scenariusz, to słabo się patrzy na Logana Marshalla-Greena i Freidę Pinto grających bez żadnego zaangażowania. Szczególnie w oczy rzuca się Marshall-Green, zdolny na co dzień aktor, który w tym filmie w zasadzie jest tak nijaki, że aż trudno go poznać. W ślad za tym wszystkim poszły słabe oceny na IMDb (5.2/10) i bardzo słabe od krytyków (zaledwie 23% pozytywnych not w Rotten Tomatoes). Netflix filmem tym znowu niejako udowodnił, że na platformie bardzo liczy się duży wybór dla klienta i bogata oferta, a jakość to sprawa drugorzędna. Trudno się jednak temu dziwić, gigant VOD zdobywa rynek swoimi kultowymi serialami i filmowymi superprodukcjami, film taki jak "Intrusion" to zapychacz, mimo to przyjemniej by było, gdyby nawet takie poboczne produkcje, były przynajmniej o jedną klasę lepszą. Realia są jednak takie, że przy takiej skali działalności nie da się uniknąć wpadek.

Ocena Civil.pl: 36%

Ocena: 75 I onde dager (Złe dni)

"I onde dager" to norweska produkcja własna Netflixa, która zadebiutowała na platformie w połowie października 2021 roku. Lisa (Noomi Rapace) i Lars (Aksel Hennie) to dysfunkcyjne małżeństwo, które na weekend udaje się do domku nad jeziorem. Bynajmniej nie po to by ratować związek, każde z małżonków jedzie z planem zamordowania partnera. Na miejscu, próbując realizować swoje zamiary, para wpada jednak w kłopoty i musi ze sobą współpracować by przeżyć.

Film łączy w sobie kilka gatunków, jest jednocześnie komedią, horrorem i filmem akcji, z typową skandynawską fantazją. Na wstępie trzeba dodać, że reżyserowi i współscenarzyście Tommy'emu Wirkoli udało się genialny sposób połączyć te kilka gatunków i stworzyć prawdziwą perełkę. "I onde dager" spodobał się widzom (obecna ocena w IMDb balansuje w okolicach siedmiu oczek), choć sam film nie bije rekordów popularności. Na pewno trzeba docenić grę aktorską, Noomi Rapace poza wieloma występami w międzynarodowych produkcjach, w ostatnich latach pojawia się także w skandynawskich filmach (poza tym filmem, wystąpiła niedawno także w islandzkim "Lamb") i nie musi się ograniczać tylko do szwedzkich, bowiem biegle włada wszystkimi skandynawskimi językami: duńskim, norweskim i islandzkim. Choć języki te są do siebie podobne (no może poza islandzkim) to jednak osiągnięcie biegłości w całym komplecie budzi podziw. Podziw budzi także warsztat aktorski Rapace, bo w tym filmie jak zwykle jest świetna. Ciekawe ją uzupełnia Norweg Aksel Hennie, wcielający się w jej męża. "I onde dager" ogląda się bardzo przyjemnie, to na pewno jedna z lepszych produkcji własnych Netflixa, moim zdaniem spodoba się nie tylko miłośnikom skandynawskiego kina.

Ocena Civil.pl: 75%