kryminał
Recenzje filmowe kryminałów opisują przede wszystkim pomysł i jego wykonanie. Niezależnie od tego czy film jest ekranizacją książki czy oryginalnym pomysłem, bardzo ważne jest utrzymanie napięcia i tajemniczości do samego końca.
Recenzje filmowe kryminałów opisują przede wszystkim pomysł i jego wykonanie. Niezależnie od tego czy film jest ekranizacją książki czy oryginalnym pomysłem, bardzo ważne jest utrzymanie napięcia i tajemniczości do samego końca.
Krytyk malarski, James Figueras (Claes Bang) zostaje zaproszony wraz z kochanką o imieniu Berenice (Elizabeth Debicki) do włoskiej rezydencji znanego marszanda Josepha Cassidy'ego (Mick Jagger). Gospodarz zleca krytykowi, by ten zdobył obraz od mieszkającego po sąsiedzku, samotniczego geniusza Jerome'a Debneya (Jerome Debney).
Mick Jagger, legendarny wokalista The Rolling Stones ma na swoim artystycznym koncie kilka ról filmowych, jednak grywał bardzo nieregularnie, bo ostatni raz wystąpił w większej roli w filmie w 2001 roku ("The Man from Elysian Fields"). W "The Burnt Orange Heresy" zagrał rolę drugoplanową, podobnie jak Donald Sutherland. Pierwsze skrzypce przypadły duetowi Claes Bang (Duńczyk) oraz Elizabeth Debicki (Australijka polskiego pochodzenia). Choć na ekranie tego nie widać, to Bang jest aż o 23 lata starszy od Elizabeth. To co ich wyróżnia to wzrost: Duńczyk mierzy 195cm a Debicki 190cm. Ta niewątpliwie arcy oryginalna obsada to największa zaleta tego kryminału z elementami thrillera i dramatu. Sam film, choć moim zdaniem dobry, nie wybija się ponad porządną średnią w swoim gatunku (6.1/10 w IMDb oraz 66% pozytywnych not w Rotten Tomatoes). Niemniej, warto go obejrzeć chociażby dla wspomnianej wyżej obsady, a także dla włoskiego, letniego klimatu, jakże dalekiego od polskiej późnej jesieni. "The Burnt Orange Heresy" dostępny jest w ramach abonamentu w Amazon Prime Video, gdzie pojawił się jak to zazwyczaj bywa na tej platformie, bez większego rozgłosu. Warto jednak go odszukać w ofercie i obejrzeć, chociażby po to by zobaczyć na "małym" ekranie legendę The Rolling Stones w innej niż muzycznej roli.
Ocena Civil.pl: 60%
Liam Neeson występuje głównie w filmach akcji z elementami thrillera. Choć aktor w tym roku skończył 70 lat, to nie zwalnia tempa i co roku wychodzi przynajmniej kilka produkcji z jego udziałem. W "Memory" wciela się w postać płatnego mordercy o imieniu Alex, który ze względów etycznych odmawia wykonania "zlecenia", czym naraża się organizacji przestępczej, na której czele stoi Davana Sealman (Monica Bellucci). Główny bohater wpada w kłopoty, dodatkowo zmagając się z zanikami pamięci wywołanymi przez początkowe stadium chory Alzheimera. W tym samym czasie i miejscu swoje śledztwo prowadzi FBI, przecinając obiekty zainteresowania z postacią graną przez Liama Neesona. W "Głównego" agenta wciela się Guy Pearce.
Film okazał się finansową klapą, bo przy budżecie wynoszącym około 40 mln dolarów, zarobił niecałe 14 (mając premierę w kwietniu tego roku). Nie udało się w kinie, a więc produkcja szybko zawędrowała na VOD i od jakiegoś czasu dostępna jest w ramach Amazon Prime Video. Niestety, poza wynikiem finansowym, drugą bolączką się słabe oceny od widzów, ledwie 5.6/10 w IMDb i jeszcze gorsze w Rotten Tomatoes (tylko 29% pozytywnych not). Negatywne reakcje mają swoje uzasadnienie, bo trwający prawie 2 godziny film nie porywa ani fabułą, ani żadnymi ciekawymi motywami, po prostu odegrane zostało kino akcji przeciętnego poziomu, z nieco lepszymi niż zwykle aktorami. To nie wystarczy by "Memory" zaliczyć do produkcji chociażby dobrych, bo jest co najwyżej dostateczny. Niemniej, fani niewyszukanej rozrywki oraz wielbiciele Liama Neesona spokojnie mogą po tę produkcję sięgnąć, bo film da się obejrzeć.
Ocena Civil.pl: 60%
"Small World" to kolejny film Patryka Vegi (w roli reżysera i współscenarzysty) z gatunków kryminałów. W 2004 roku ma miejsce porwanie w Polsce małej dziewczynki, która następnie wywieziona zostaje do Rosji przez mafię. Świadek tych wydarzeń, policjant Robert Goc (Piotr Adamczyk) przez kolejne lata próbuje odnaleźć porwaną, odwiedzając kolejne kraje, gdzie wiedzie trop, jednocześnie natrafiając na międzynarodową szajkę pedofilii.
Produkcja dostała przeciętne oceny od widzów: 5.5/10 w serwisie IMDb oraz 5.4/10 w polskim Filmwebie (nota za ponad 10 tysięcy ocen). Vega po raz kolejny stara się zrobić efektowne kino, oparte na zachodnich schematach, jednocześnie dodając do swojej produkcji masę kontrowersyjnych scen, aby o filmie "się mówiło". Efekt niestety jest moim zdaniem daleki od oczekiwań, bo trwająca prawie 2 godziny produkcja daleka jest od zaangażowania widza a opowiedziana historia niesamowicie naciągana. Piotr Adamczyk w roli zdesperowanego gliniarza nie wypada zbyt przekonująco, a pozostała obsada sprawia wrażenie mocno przypadkowej. W rezultacie powstał kolejny bardzo przeciętny film pogranicza kina kryminalnego i akcji. Kryminału w nim jednak mało, akcji tym bardziej, sporo natomiast typowych dla Vegi ostrych i mocnych scen. Tylko samo szokowanie to za mało. "Small World" jak i kilka innych produkcji Vegi można obecnie obejrzeć na Amazon Prime Video.
Ocena Civil.pl: 53%
Agenci FBI: Rebecca Lombardo (Megan Fox) i Karl Helter (Bruce Willis) prowadzą śledztwo na Florydzie w sprawie handlu ludźmi. W tym samym czasie ma miejsce seria zabójstw (bazująca w filmie na działalności prawdziwego seryjnego mordercy o pseudonimie he Truck Stop Killer), wobec czego agenci łączą siły z osamotnionym policjantem stanowym Byronem Crawfordem (Emile Hirsch).
"Midnight in the Switchgrass" to wg krytyków jeden z najgorszych filmów 2021 roku (zaledwie 8% pozytywnych not w Rotten Tomatoes, przy nieco lepszej ocenie widzów 4.4/10 w IMDb). Dlaczego? Zacząć należałoby od wprowadzającego w błąd plakatu, na którym Bruce Willis stoi na pierwszym planie a za nim Megan Fox (Emile Hirsch się nie zmieścił). Willis tak naprawdę w tym filmie gra postać dalszego planu. Z kolei postać grana przez Emile Hirscha czyli sentymentalnego policjanta mazgaja bardzo irytuje. Megan Fox wypada bardzo przeciętnie, ale dialogi które wypowiada jej postać są beznadziejne. Tak samo beznadziejna jest przewidywalna fabuła i brak jakichkolwiek emocji w tej produkcji. Ciężko o bardziej zepsuty film. Szkoda także Bruce'a Willisa, który niedawno ogłosił, że z powodów zdrowotnych kończy karierę filmową. Kończy, ale jednocześnie wg IMDb w latach od 2021 do zapowiedzianej emerytury, wystąpił w 18 filmach! Część z nich miała już premierę a część nie, jednak wszystkie to thrillery/filmy akcji, zapewne niskobudżetowe typu Direct-To-Video. Oznacza to, że platformy streamingowe czeka inwazja filmów z Willisem i niestety zapewne część (oby nie większość) z nich będzie takiej jakości jak "Midnight in the Switchgrass". Z jednej strony szkoda, a z drugiej nie dziwi fakt, że legendarny aktor chciał w ten sposób odłożyć na emeryturę. Co do Megan Fox, to także lata jej największej popularności minęły i obecnie aktorka występuje w raczej mniej ambitnych filmach akcji, w jej przypadku jest jednak światełko w tunelu, bo zapowiedziano jej występ w czwartej części "Expendables" zatytułowanej "Expend4bles", nie wiadomo jednak na ten moment jak duża będzie jej rola. Wracając jednak do "Midnight in the Switchgrass" to naprawdę warto tego filmu nie oglądać.
Ocena Civil.pl: 31%
Film wyreżyserowany przez Riddleya Scotta opowiadający historię członków rodziny Gucci w gwiazdorskiej obsadzie. Patrizia Reggiani (w tej roli jak zwykle świetna Lady Gaga) na imprezie poznaje Maurizio Gucciego (w tej roli także świetny Adam Driver), kobieta następnie robi wszystko by usidlić bogatego biznesmena, wkrótce stając się jego żoną. Obsadę uzupełniają: Jeremy Irons (Rodolfo Gucci, ojciec Maurizio), Al Pacino (jako Aldo Gucci, brat Rodolfo) oraz Jared Leto (zmieniony nie do poznania jako Paolo Gucci, syn Aldo). Na dalszym planie pojawia się także między innymi Salma Hayek.
Zacznę od zalet tego filmu: przede wszystkim obsada i doskonała gra aktorska. Najlepsi z najlepszych, w dodatku w świetnej formie. Ciekawy klimat lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, podbity dobrze dobraną muzyką. Mimo to film został odebrany "tylko" dobrze przez widzów i krytyków (6.7/10 w IMDb, 63% pozytywnych not w Rotten Tomatoes) oraz mógł się pochwalić umiarkowanym sukcesem finansowych, bo przy budżecie 75 mln dolarów, zarobił nieco ponad 156. Jest przynajmniej kilka powodów tego stanu rzeczy. "House of Gucci" już na samym początku rozmija się z faktami, bowiem akcja rozpoczyna się w 1978 roku, od poznania się Patrizii i Maurizio, w rzeczywistości spotkali się oni w 1970 roku a od 1972 roku byli małżeństwem. To nie jedyna różnica, bo generalnie film się mocno nie spodobał żyjącym członkom rodziny Guccich, którzy mieli całą listę zarzutów wobec Riddleya Scotta. Reżyser bronił się tym, że miał prawo po swojemu przedstawić te wydarzenia, ponieważ sama rodzina Guccich jest swego rodzaju "domeną publiczną". Racja pewnie jest po środku, ale na pewno trochę raziło to, że już na starcie film pokazuje inne ramy czasowe. Jednak tutaj dochodzimy do drugiego zarzutu, bo pomimo, że ucięto te 8 lat w filmie, przesuwając start wydarzeń na 1978 rok, to sam film i tak trwa około 158 minut, przez co miejscami robi się nieco nużący, bo niektóre sceny niewiele wnoszą do fabuły. Kolejny fakt, że od wydarzeń przedstawionych w filmie minęło już sporo czasu, stąd niegdyś elektryzujący temat, dziś nie budzi już takich emocji. Niemniej, "House of Gucci" to solidna produkcja, którą moim zdaniem warto zobaczyć.
Ocena Civil.pl: 70%