kryminał
Recenzje filmowe kryminałów opisują przede wszystkim pomysł i jego wykonanie. Niezależnie od tego czy film jest ekranizacją książki czy oryginalnym pomysłem, bardzo ważne jest utrzymanie napięcia i tajemniczości do samego końca.
Recenzje filmowe kryminałów opisują przede wszystkim pomysł i jego wykonanie. Niezależnie od tego czy film jest ekranizacją książki czy oryginalnym pomysłem, bardzo ważne jest utrzymanie napięcia i tajemniczości do samego końca.
Nels Coxman (Liam Neeson) to obywatel roku fikcyjnego kurortu narciarskiego Kehoe w stanie Colorado. Na co dzień Coxman pracuje w firmie odśnieżającej drogi, prowadząc nudne, przeciętne życie u boku swojej żony Grace (Liam Neeson). Pewnego dnia państwo Coxman zostają wezwani na identyfikację zwłok ich syna, który rzekomo miał przedawkować heroinę. W ułamku sekundy idealne życie głównego bohatera rozpada się, odchodzi od niego żona a on sam zamierza popełnić samobójstwo. Przypadkiem dowiaduje się, że jego syn zginął z rąk kartelu narkotykowego, który oskarżył go drobną kradzież. Coxman postawia za wszelką cenę odszukać osoby odpowiedzialne za śmierć jego dziecka i wymierzyć im sprawiedliwość. Antagonistę w tym filmie gra Michael Eklund.
"Cold Pursuit" to typowa produkcja z udziałem Liama Neesona, aktor ten kojarzony jest z filmami akcji, w których "wymierza sprawiedliwość" (wystarczy tylko przypomnieć serię "Taken"). Tym razem jednak, scenarzyści starali się zrobić obraz nieco bardziej skomplikowany, zawierający więcej wątków, przez co udział samego Neesona nie jest tak duży jak zazwyczaj. "Cold Pursuit" to bardzo mocny, brutalny film akcji, w którym zastosowano także konwencję przerywnika po każdym zabójstwie (na ekranie pojawia się wówczas mini nekrolog ofiary/ofiar). Produkcja zebrała w miarę dobre oceny od widzów (6.2/10 w IMDB) i krytyków (69% pozytywnych opinii w Rotten Tomatoes), jednak moim zdaniem konwencja tego typu filmów jest już zbyt wyeksploatowana. Chyba właśnie z tego powodu, twórcy "Cold Pursuit" starali się dodać nieco powiewu świeżości, poprzez np. zastosowanie czarnego humoru oraz stworzenie nietuzinkowej postaci Trevora "Vikinga" Calcote (główny czarny charakter), cynicznego zabijaki i sadysty, na co dzień kłócącego się o dziecko z byłą partnerką, będącego przy okazji fanatykiem zdrowego odżywiania. Nie mniej jednak, film to przede wszystkim kolejny przedstawiciel krwawego kina akcji dla wielbicieli gatunku oraz fanów Liama Neesona.
Ocena Civil.pl: 60%
Komedia kryminalna Netflixa z maja 2020 roku. Jibran (Kumail Nanjiani) oraz Leilani (Issa Rae) to para z czteroletnim stażem, która po latach wspólnego życia nie potrafi się ze sobą porozumieć. Podczas podróży do znajomych, Jibran i Leilani postanawiają zakończyć swój związek... jednak w tym samym momencie ich samochód potrąca rowerzystę. Poobijany człowiek wstaje z jezdni i próbuje odjechać, jednak sekundy później do samochodu pary wpada pewien wąsaty mężczyzna (Paul Sparks) a spokojne popołudnie zamienia się w poważną aferę z morderstwem w tle.
Ta lekka komedia kryminalna miała budżet wynoszący 16 mln dolarów i spotkała się z dosyć dobrym przyjęciem widzów i krytyków (odpowiednio 6/10 w IMDB i 65% pozytywnych opinii w Rotten Tomatoes). Nie ulega wątpliwości, że "The Lovebirds" to raczej uzupełnienie filmowej oferty giganta VOD aniżeli propozycja mająca przyciągnąć nowych abonentów. Pomimo w miarę dobrych ocen widzów, mi ten film niezbyt przypadł do gustu. Kumail Nanjiani to zdolny aktor komediowy a partnerująca mu Issa Rae stworzyła także ciekawą kreacje, podobnie nieźle wypadł Paul Sparks (aktor znany z "House of Cards"), kulał za to scenariusz, niesamowicie chaotyczny i nieskładny, pełen fabularnych luk. Twórcy nie za dobrze także odnaleźli balans pomiędzy komedią a kryminałem. Netflix z roku na rok (pewnie ten proces nieco przystopuje ze względu na pandemię) wypuszcza coraz więcej średnio-budżetowych filmów, zazwyczaj komedii i za każdym razem oglądając produkcję tego typu z czerwonym logiem giganta VOD, mam wrażenie że Netflixowi nie udaje się pokonać pewnego poziomu. Te filmy są często przyzwoite, ale tylko przyzwoite (co niestety prowadzi do wniosku, że chodzi tutaj o ilość a nie jakość). Nie mniej jednak "The Lovebirds" to nie najgorsza komedia kryminalna i da się ją obejrzeć.
Ocena Civil.pl: 55%
"Masterminds" to amerykańska komedia kryminalna bazująca na prawdziwej historii mającej miejsce pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku. W marcu 1997 roku w Jacksonville zostało zrabowane prawie 19 mln dolarów z depozytu firmy zajmującej się transportem gotówki a tego zuchwałego skoku dokonał David Scott Ghantt w filmie grany przez Zacha Galifianakisa. Film w (zamyśle) zabawny sposób opowiada o okolicznościach tego skoku. David to życiowy nieudacznik, mający się ożenić z przedziwną kobietą o imieniu Jandice (Kate McKinnon). Po tym jak główny bohater poznaje w pracy blondynkę o imieniu Kelly ( Kristen Wiig), traci dla niej głowę i decyduje się wziąć udział w kryminalnym przedsięwzięciu kierowanym przez tajemniczego Steve'a (Owen Wilson).
Film miał budżet wynoszący 25 mln dolarów i udało mu się wygenerować niewiele większy przychód, nieprzekraczający 30 mln dolarów. "Masterminds" został odebrany raczej chłodno przez widzów i słabo przez krytyków (34% pozytywnych recenzji w Rotten Tomatoes). Moim zdaniem ta komedia kryminalna jest słaba z kilka powodów. Po pierwsze: Zach Galifianakis, to aktor niesamowicie charakterystyczny, kojarzący się przede wszystkim z trylogią "Hangover", niestety jego komediowy urok nieco przez lata przygasł i obecnie ciężko mu się wznieść na wyżyny swojego talentu. Owen Wilson w tym filmie też raczej nie wyszedł poza rewiry swojej przeciętności, jednak najgorzej zaprezentował się Jason Sudeikis, w żenujący sposób udający (przynajmniej głosem) Brada Pitta. Kolejny mankament tego filmu to raczej ospała fabuła, zawierająca kilka komediowych gagów raczej średniej klasy. Produkcja nie zawiera zbyt wielu walorów, będąc raczej przykładem przeciętnego kina. Obecnie film ten można obejrzeć np. na Netflixie.
Ocena Civil.pl: 55%
Początkująca policjantka Alicia West (Naomie Harris) przypadkiem nagrywa policyjną kamerą zabójstwo dealerów narkotykowych dokonane przez skorumpowanych policjantów. Mając jedyny dowód przestępstwa musi dostarczyć nagranie do komendy zanim zostanie zabita przez "kolegów" policjantów oraz lokalnych gangsterów. Po stronie Alicii staje lokalny sklepikarz Mouse (Tyrese Gibson), antagonistów grają: Frank Grillo oraz Mike Colter.
Akcja filmu ma miejsce w niebezpiecznej dzielnicy, zamieszkanej w większości przez Czarnoskórych, gdzieś na przedmieściach dużego amerykańskiego miasta. Trwająca około 108 minut produkcja zawiera sporo scen akcji i strzelanin, jednak dynamika tego filmu oczywiście odbiega od tych widywanych w superprodukcjach (budżet tego filmu to tylko 12 mln dolarów, zwrot wyniósł 22.7 mln). "Black and Blue" uzyskało notę 6.3/10 w serwisie IMDB i 52% pozytywnych recenzji w Rotten Tomatoes. Dla mnie ten film akcji to typowy średniak, nie mający żadnych specjalnych walorów, ale jednocześnie dający się obejrzeć. Oczywiście ze względu na budżet, próżno szukać w tym filmie zapierających dech w piersiach scen akcji, ale coś za coś. Za plus uznałbym ciekawą obsadę: główną rolę gra Brytyjka Naomie Harris, znana np. z cyklu filmów o przygodach Jamesa Bonda, z kolei Tyrese Gibson kojarzy się przede wszystkim z serią "Fast and Furious". Mike Colter to serialowy wyjadacz, występujący np. jako Luke Cage w produkcjach Marvela. Obecnie film ten można obejrzeć np. w HBO GO. Czy warto? Tak, jeżeli ktoś jest miłośnikiem kina akcji oraz lubi strzelaniny i pościgi.
Ocena Civil.pl: 60%
Brytyjska produkcja Netflixa. W przyszłości każdy człowiek ma wszczepiony implant, który rejestruje wydarzenia widziane oczami danej osoby. Powoduje to utratę prywatności oraz dostarcza użytkownikom usługi rozszerzonej rzeczywistości. Główny bohater to policjant Sal Frieland (Clive Owen) pracujący jako dochodzeniowiec. Pewnego dnia mija on na ulicy anonimową kobietę (Amanda Seyfried), której tożsamość nie jest zapisana w systemie, wkrótce ta anomalia zostaje powiązana z tajemniczymi morderstwami dokonywanymi przez hakera, podmieniającego widzenie swoich ofiar na swoje własne.
Świat przedstawiony w "Anon" jest dosyć oryginalny, bowiem mieszkańcy przyszłości poruszają się replikami klasycznych wozów, zaś w budynkach dominują wielkie puste przestrzenie. Niestety produkcja ta ma wiele wad, a najważniejsza z nich to żółwie tempo akcji i wolno rozwijająca się fabuła, przez co seans trwający niespełna 100 minut strasznie się "ciągnie". "Anon" otrzymał od widzów w serwisie IMDB ocenę 6.1/10, ale tylko 37% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes. Szkoda trochę zmarnowanego potencjału, bowiem scenarzyści mogli skonstruować nieco żywszą i bardziej wciągająca intrygę. Ciekawa jest za to obsada: Clive Owen to gwiazdor kina akcji, tym razem osadzony w nieco bardziej statycznej, mniej widowiskowej roli, jednak jego postać została zagrana bardzo ciekawie, podobnie dobrze zagrała Amanda Seyfried. Film utrzymany jest w klimacie "Black Mirror", prezentując ciemne strony futurystycznej technologii, jednak o ile historie w "Czarnym Lustrze" na ogół wbijają w fotel, tak "Anon" raczej usypia zamiast elektryzować.
Ocena Civil.pl: 59%