kryminał
Recenzje filmowe kryminałów opisują przede wszystkim pomysł i jego wykonanie. Niezależnie od tego czy film jest ekranizacją książki czy oryginalnym pomysłem, bardzo ważne jest utrzymanie napięcia i tajemniczości do samego końca.
Recenzje filmowe kryminałów opisują przede wszystkim pomysł i jego wykonanie. Niezależnie od tego czy film jest ekranizacją książki czy oryginalnym pomysłem, bardzo ważne jest utrzymanie napięcia i tajemniczości do samego końca.
Dane Hunte (Daniel Joseph) to były żołnierz i wdowiec wychowujący córkę. Trudności życiowe popychają go do pracy jako kierowcy ciężarówki, a jego córką opiekuje się jego szwagier Todd (Michael Urie) wraz z partnerem Rossem. Para gejów mieszka w dużym domu, przez co wychowywanej dziewczynce niczego nie brakuje. Do czasu aż podczas pewnego wieczoru dom zostaje zaatakowany przez nieznanych sprawców, Ross trafia do szpitala w ciężkim stanie a dziewczynka zostaje porwana. Śledztwo w tej sprawie rozpoczyna pewna ambitna policjantka o imieniu (pseudonimie?) Fini (Scout Taylor-Compton), niezależnie jednak od policji, Dane prowadzi działania na własną rękę, próbując jak najszybciej odnaleźć porwaną córkę.
Ten film akcji to jedna z najgorszych pozycji jaką widziałem w ostatnich latach. Choć sama produkcja otrzymała od widzów w serwisie IMDB aż 4.1/10, to zdecydowanie zasługuje na dużo gorsze noty. Co w tym filmie się nie udało? W zasadzie wszystko, ale zacznijmy od największych absurdów. Rolę policjantki gra Scout Taylor-Compton, kojarzona raczej z małymi rólkami trzeciego i dalszego planu. Tym razem gra pierwsze skrzypce, ale niestety idzie jej to koszmarnie. Niska kobieta (w filmie nosząca buty na wysokim obcasie, jakże wygodne obuwie w pracy policjanta!) mająca głosik małej dziewczynki prezentuje się w roli detektywa policji iście komicznie. Nie lepiej jest z Danielem Josephem, ten aktor z kolei nie próbował nawet zagrać, a jego postać charakteryzuje zero emocji. Do tego wszystkiego dochodzi koszmarna fabuła, bez żadnego sensu oraz komiczne zakończenie. "Abducted" jest dostępny na Canal+, co trochę dziwi, że tak słaby, niskobudżetowy film, zasila ofertę płatnej (i wcale nie taniej) platformy. Warto zapamiętać ten tytuł, żeby przypadkiem go nie obejrzeć. Bo naprawdę nie warto.
Ocena Civil.pl: 25%
"John Wick: Chapter 3 - Parabellum" to trzecia odsłona znanego i lubianego cyklu filmów akcji z udziałem Keanu Reevesa. Akcja "trójki" ma miejsce bezpośrednio po wydarzeniach z poprzedniej części, kiedy to główny bohater dostaje godzinę na ucieczkę, zanim zostanie "ekskomunikowany" i wzięty na celownik przez innych asasynów. Wick mający przeciwko sobie cały Nowy Jork, musi w szybki sposób zorganizować sobie ucieczkę i znaleźć sojuszników. Do obsady tej części dołącza Halle Berry, pojawia się także Asia Kate Dillon w roli "sędzi" oraz Mark Dacascos jako asasyn o pseudonimie Zero. Oprócz nowych aktorów, ważne role ponownie grają: Lance Reddick, Ian McShane i Laurence Fishburne.
Trzecia część wyszła na ekrany polskich kin w maju 2019 roku i podobnie jak poprzednie okazała się być finansowym sukcesem, bowiem przy budżecie 75 mln dolarów (wysokim, ale jednak dużo niższym niż superprodukcje Marvela czy DC) zarobiła ponad 326 mln, przy bardzo dobrych ocenach widzów i świetnych od krytyków (89% pozytywnych not spośród 345 opinii w Rotten Tomatoes). Ten film to po prostu wzór współczesnego kina akcji, jest niesamowicie dynamiczny, widowiskowy i pełen smaczków. Akcja trwa około 130 minut, ale czas ten mija w niezauważalny sposób, bo na ekranie cały czas się coś dzieje. Oprócz Nowego Jorku, część wydarzeń ma miejsce w Maroku (między innymi sceny z udziałem Halle Berry). Amerykanka wygląda świetnie i czas się dla niej "zatrzymał" przynajmniej 15 lat temu. Oglądanie "John Wick: Chapter 3 - Parabellum" to po prostu przyjemność, jeżeli ktoś gustuje w kinie akcji. Oczywiście trzeba pamiętać, że produkcja jest bardzo, ale to bardzo brutalna i pełna przemocy, stąd też widzowie wrażliwi powinni się od niej trzymać z daleka. Wiadomo już, że powstanie czwarta część (planowana premiera to rok 2022, ale zapewne z powodu pandemii data ta może się jeszcze zmienić). Film można obecnie obejrzeć np. na Canal+.
Ocena Civil.pl: 85%
Produkcja Amazon Studios rozszerzająca ofertę VOD Amazon Prime Video. Akcja "I'm Your Woman" ma miejsce w późnych latach 70-tych, Jean (Rachel Brosnahan) to żona kryminalisty o imieniu Eddie (Bill Heck). Kobieta nie wnika w to czym zajmuje się jej mąż i żyje dostatnio, ale uwiera jej brak dziecka, jako że sama nie może mieć potomstwa. Problem rozwiązuje Eddie, który pewnego dnia po prostu przynosi do domu noworodka i wręcza go żonie. Potencjalna "idylla" nie trwa jednak długo, bo małżonek nie wraca "z pracy", zamiast niego pojawia się jego wspólnik i informuje Jean (wręczając jej pokaźny zasób gotówki), że zgłosi się po nią człowiek, z którym ma uciec jak najdalej, wraz ze "swoim" dzieckiem. Wkrótce Jean poznaje Cala (Arinzé Kene), wynajętego przez Eddiego człowieka, odpowiedzialnego za zorganizowanie ucieczki. Kobieta obliczu zagrożenia robi wszystko by utrzymać przy życiu siebie i małego chłopczyka, któremu nadaje imię Harry.
Ten dramat kryminalny dostał bardzo wysokie noty od krytyków (obecnie na 126 recenzji w Rotten Tomatoes aż 81% jest pozytywnych), jednak widzom spodobał się nieco mniej (obecna ocena w serwisie IMDB to około 6/10). Główny zarzut widzów to "nuda", bowiem "I'm Your Woman" trwa 120 minut i niektórym po prostu ten czas się zbyt dłużył. Z jednej strony rozumiem ten zarzut, bo faktycznie w produkcji tempo miejscami zbytnio zwalnia, z drugiej jednak należy zauważyć iż taki był zamysł twórców. Rachel Brosnahan zagrała solidnie, podobnie dobrze wypadli aktorzy drugoplanowi. Solidnie starano się także oddać realia lat 70-tych. Właśnie to słowo: "solidnie" najlepiej oddaje ten film. Nie mniej jednak fabuła "I'm Your Woman" nie wbija w fotel a wątek kryminalny na pewno nie należy do najbardziej wyszukanych. To po prostu dobry dramat kryminalny, będący ciekawym rozszerzeniem oferty Amazon Prime Video.
Ocena Civil.pl: 70%
Film akcji z 2020 roku z udziałem Emile Hirsch'a, Mela Gibsona i Kate Bosworth. Cardillo (Hirsch) to policjant przeniesiony z Nowego Jorku do Portoryko (autonomiczne terytorium zależne od USA, którego mieszkańcy są obywatelami USA) po tym jak podczas nieudanej interwencji doprowadza do tragedii. W Portoryko policjant dostaje zadanie ewakuacji mieszkańców przed zbliżającym się huraganem piątej kategorii, do tej pracy zostaje także przydzielona także młoda i ambitna policjantka o imieniu Jess (Stephanie Cayo). Wspólnie z Cardillo dociera ona do apartamentowca, gdzie pewien starszy mężczyzna oraz emerytowany policjant (w tej roli Mel Gibson) odmawiają przymusowej ewakuacji. Rayem (Gibson) opiekuje się jego córka Troy (Kate Bosworth). Dywagacje o idei ewakuacji przerywa najazd gangsterów, pod wodzą brutalnego Johna (o jakże wyszukanym pseudonimie: Jan Chrzciciel) granego przez Davida Zayasa. John szturmuje apartamentowiec sądząc że znajdzie cenne obrazy. Dalej wydarzenia są już łatwe do przewidzenia, "dobrzy" będą walczyć ze złymi podczas "sztormowej" pogody.
Choć "Force of Nature" posiada znaną obsadę i został wyprodukowany za 23 mln dolarów, to jest to jeden z najgorszych filmów jakie miałem nieprzyjemność oglądać w ostatnich latach. Produkcja otrzymała kiepskie oceny od widzów (4.5/10) oraz zaledwie 9% pozytywnych opinii w Rotten Tomatoes (na 35 recenzji). Co w takiej produkcji robi Mel Gibson, Emile Hirsch i Kate Bosworth? Ciężko powiedzieć, bo zdjęcia miały miejsce w połowie 2019 roku a więc na długo przed rozpoczęciem się pandemii, a więc odpada wymówka, że aktorzy szukają zajęcia "w ciężkich czasach". Akcja "Force of Nature" ma miejsce w jednym budynku, składającym się z kilkudziesięciu pokoi, przez film stwarza wrażenie produkcji kina akcji klasy D (gdzie np. całość wydarzeń ma miejsce w opuszczonym magazynie). Do tego wszystkiego dochodzi kuriozalna fabuła i bardzo słabej jakości sceny akcji. Jest tylko, jeden malutki plus, udział Stephanie Cayo. Jest to peruwiańska aktorka, która wcześniej grywała w latynoskich operach mydlanych i została dostrzeżona przez amerykańskich twórców filmowych. Na pewno jednak udział w "Force of Nature" nie będzie stanowił chluby w jej CV. Obecnie ten film można zobaczyć na Canal+, ale naprawdę nie warto tego robić.
Ocena Civil.pl: 25%
Akcja filmu rozpoczyna się w roku 1978 i ma miejsce w nowojorskiej dzielnicy Hell's Kitchen zamieszkałej przez Irlandczyków. Trzy główne bohaterki: Kathy (Melissa McCarthy), Ruby (Tiffany Haddish) i Claire (Elisabeth Moss) pozostają na trzy lata same, po tym jak ich mężowie zostają skazani na więzienie za nieudany napad na sklep. Kobietami finansowo opiekuje się mafia irlandzka, jednak wypłacane przez nich pieniądze nie wystarczają na podstawowe potrzeby. W obliczu niestabilnej sytuacji, bohaterki postanawiają działać i zaoferować lepszą niż dotychczas "płatną ochronę" lokalnym przedsiębiorcom z Hell's Kitchen. Pogrążając się w kryminalnym świecie, Kathy, Ruby i Claire szybko zamieniają się w bezwzględne gangsterki i wywołują spiralę przemocy.
Film okazał się finansową klapą, bo mając budżet 38 mln dolarów, zarobił tylko 16 mln. Otrzymał przeciętne oceny od widzów (5.5/10 w IMDB) oraz bardzo słabe od krytyków, na aż 225 recenzji zebranych w Rotten Tomatoes tylko 24% z nich było pozytywnych. Kilka słów o obsadzie: Melissa McCarthy i Tiffany Haddish to aktorki w zasadzie kojarzące się tylko i wyłącznie z komediami, tym razem przyszło im zagrać role w gangsterskim dramacie. Czy to był dobry pomysł? Moim zdaniem co najmniej ryzykowny. Twórcy "The Kitchen" chcieli zrobić ostry film, brutalny film i trochę nie potrafili zdecydować się co do poziomu tej "ostrości", bowiem najbardziej kuriozalne, wręcz wyjęte z filmów Tarantino sceny (np. krojenie zwłok w wannie) zostały ocenzurowane. Po co więc decydować się na takie motywy, jeżeli się nie ma odwagi pójść za ciosem? Próbowano w dobry sposób oddać realia lat 70-tych i to się udało (mając dosyć duży budżet dało się to wykonać), jednak "The Kitchen" nieco usypia widza, brakuje emocji, lepszej gry aktorskiej, zamiast tego mamy niezliczoną ilość scen zabójstw, pogrzebów i naprawdę kiepski fabularny twist. Produkcja ta to bardzo przeciętny, by nie powiedzieć słaby kryminał, ale jeżeli ktoś ma ochotę sam się o tym przekonać, to "The Kitchen" można obecnie obejrzeć np. na HBO GO.
Ocena Civil.pl: 50%