komedia

Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.

Ocena: 49 Superfast

Kolejne dzieło duetu: Jason Friedberg + Aaron Seltzer, tym razem wyśmiewające serię filmów "Fast and Furious" (pierwsze 5 części tej cyklu). Większość bohaterów odziedziczyła imiona po odtwórcach ról w prawdziwej serii F&F, mamy więc Vina, Michelle, Jordanę oraz Rock Johnsona. Briana O'Connera parodiuje postać nazwana Lucas White (aluzja do aktora Lucasa Blacka, który w oryginalnej serii grał Seana Boswella). Nazwanie tej postaci Paulem byłoby zbyt niesmaczne, ze względu na tragiczną śmierć Paula Walkera. Również Vince nie został nazwany na część aktora, który go grał, tę postać nazwano po prostu Curtis. Budżet "Superfast!" wyniósł aż 20 mln dolarów, pokazano więc szybkie samochody i trochę efektów. O fabule ciężko cokolwiek napisać, poza tym iż była zlepkiem treści z wielu części "Szybkich i Wściekłych".

Duet Friedberg – Seltzer słynie z produkowania szmir najniższych lotów, które nie podobają się ani widzom ani tym bardziej krytykom, ale czasami osiągają komercyjny sukces (tak było w przypadku "Vampires Sucks", kiedy to z zainwestowanych 20 mln dolarów wyciągnięto ponad 80 mln), wcześniejsze produkcje też "zarabiały", ale dobra passa chyba się już skończyła, ponieważ "Superfast!" okazał się być niedochodowy, nie zarobił nawet 10% swojego budżetu. Czy to oznacza koniec "wyśmiewania się" z superprodukcji, czy może ktoś jeszcze kiedyś wyłoży pieniądze na kolejną produkcję? W planach jest "Who the F#@K Took My Daughter?", czas pokaże czy ten film zostanie wypuszczony na rynek. Ostatnio miałem też nieprzyjemność oglądać "The Starving Games", którego recenzję niebawem zamieszczę. Nie mniej jednak, ze wszystkich produkcji wspomnianego już duetu, "Superfast!" chyba jest najlepszym. Bycie najlepszym spośród najgorszych to żadne osiągnięcia, ale zawsze jakiś plus, jakby ktoś kiedyś chciał obejrzeć głupi film, no to niech wie, że od "Superfast!" jest jeszcze kilka gorszych.

Ocena Civil.pl: 49%

Ocena: 60 Horrible Bosses 2

Sequel popularnej komedii kryminalnej z 2011 roku. Tym razem Nick (Jason Bateman), Kurt (Jason Sudeikis) oraz Dale (Charlie Day) nie mają już swoich szefów, ponieważ zakładają własną firmę produkującą akcesorium prysznicowe. Wkrótce dostają zlecenie od Berta Hansena (Christoph Waltz) oraz jego syna Rexa (Chris Pine) na wyprodukowanie 100 tysięcy przedmiotów. Zleceniodawca okazuje się być oszustem, co doprowadza głównych bohaterów do nowego pomysłu, którym ma być porwanie Rexa dla okupu.

W tej części aż roi się od gwiazd. Do obsady z pierwszej części dołączył wspomniany już Waltz oraz Chris Pine. W rolach pobocznych pojawia się Jennifer Aniston oraz Kevin Spacey, nie zabrakło również Jamiego Foxxa. Pojawia się także znany z serii "Breaking Bad" Jonathan Banks. Budżet tej części to aż 42 miliony (bardzo dużo jak na komedię), przychód to nieco ponad 106 mln dolarów (szału nie ma). "Horrible Bosses 2" to miła i przyjemna komedia kryminalna, jednakże posiada ona kilka istotnych wad. Zatrudnienie Waltza i Pine'a miało zapewne podnieść sprzedaż biletów. Austriacki aktor z dwoma Oscarami na koncie w ostatnich latach zagrał wiele doskonałych ról, w tym filmie jednak wypada blado, tworząc bardzo przeciętną kreację. Jego filmowy syn czy Chris Pine w roli zepsutego do cna bachora trochę jednak bawi (co jest pozytywne), ale najbardziej przemówiła do mnie krótka lecz treściwa rola Kevina Spaceya. O nijakości Jennifer Aniston ciężko powiedzieć coś więcej, po prostu jest jaka jest. Bateman, Sudeikis i Day to weterani filmów komediowych z dużym doświadczeniem i wielkimi możliwościami, nie mniej jednak to trio nie dorasta do pięt Cooperowi, Helmsowi i Galifianakisowi z "The Hangover".

Ocena Civil.pl: 60%

Ocena: 60 Redirected

Litewsko-brytyjska kooperacja z udziałem angielskich aktorów w głównych rolach. Czwórka kumpli (w tym jeden z nich przypadkowo) napada na brytyjskiego gangstera niejakiego Golden Pole'a (w tej roli Vinnie Jones). Panowie bogacą się i zamierzają czym prędzej opuścić Zjednoczone Królestwo i udać się do Malezji. Niestety ich lot zostaje zatrzymany przez wulkan na Islandii i samolot ląduje ... w Wilnie na Litwie. Do Wilna wkrótce dociera także Golden Pole ze swoją świtą aby odzyskać zrabowane pieniądze i cenny pierścień.

Sponsorem tego filmu jest litewska woda mineralna Vytautas, która słynie z niesamowicie kontrowersyjnych reklam. Kontrowersje związane z wodą są jednak niczym w porównaniu z "Redirected". Litwini nie mieli hamulców w obrażaniu siebie, swojego kraju i budowaniu stereotypów. Wilno zostaje pokazane jako zabita dechami dziura, w której wszyscy dookoła są źli. Wyróżnia się tutaj postać demonicznego księdza Algisa (w tej roli Vytautas Sapranauskas, litewski komik, który przed premierą tego filmu popełnił samobójstwo). Na Litwie są też wg tego filmu bardzo źli policjanci, jeszcze gorsi sanitariusze (którzy potrącają głównego bohatera erką, w której sanitariusz gwałci nieprzytomną pacjentkę, a następnie próbują zakopać żywcem swoją ofiarę, "aby się nie wydało"). Część wileńska to jednak dopiero wstęp do akcji na prowincji. Główni bohaterowie trafią na litewską wieś, na której pokutuje stereotyp zaściankowości. Na wsi ma miejsce ślub i wesele lokalnego watażki o imieniu Staska. Wydarzenia, które towarzyszą tej ceremonii są w zasadzie nie do opisania, to trzeba zobaczyć!

"Redirected" doczekał się kilku polskich tytułów: "Litewski przekręt", "Kac Wilno", nie mniej jednak żaden z tych tytułów nawet w procencie nie oddaje tej jazdy bez trzymanki jaką serwują nam Litwini. To nie jest coś ala "Kac Vegas". To jest film dużo cięższego kalibru. Skrzyżowanie ekstremalnego brytyjskiego humoru z litewską fantazją. Mieszanka wybuchowa.

Ocena Civil.pl: 60%

Ocena: 65 Let's Be Cops

Ryan i Justin (odpowiednio Damon Wayans Junior oraz Jake Johnson) to sublokatorzy i życiowy nieudacznicy, którzy pewnego wieczoru przychodzą na bal kostiumowy w przebraniach policjantów. Szybko odkrywają, iż mundur daje im to czego do tej pory brakowało im w życiu – respekt i poważanie społeczeństwa. Do mundurów dokupują sobie więc auto policyjne na eBayu i rozpoczynają nielegalne patrole Los Angeles. Traf chce, iż przy okazji zadzierają z rosyjską mafią oraz skorumpowanym oficerem policji (w tej roli Andy Garcia). Fake Cops, Real Trouble tak głosi motto tej komedii sensacyjnej.

W zasadzie nie ma się o czym rozpisać. "Let's Be Cops" to bardzo przyzwoita komedia, która spodobała się widzom a zawiodła krytyków, którzy stwierdzili, iż komediowa chemia głównych bohaterów została całkowicie zmarnowana. Cokolwiek to znaczy, widzowie obalili tę tezę swoimi portfelami, ponieważ film zarobił około 127 mln dolarów a kosztował zaledwie 17. Warto sobie w wolnym czasie obejrzeć "fałszywych policjantów", jeżeli nie ma się niesamowicie wygórowanych wymagań, to ta produkcja powinna się spodobać.

Ocena Civil.pl: 65%

Ocena: 82 The Interview

"The Interview" gościł na ustach niemalże wszystkich, ze względu na zamieszanie z hakerami, interwencją Baracka Obamy. Po tych perypetiach Sony wypuściło ten film w systemie PPV (Pay Per View), ale ostatecznie "The Interview" zagościł też w kinach, do których (podobno!) ciężko było kupić bilety na seans. Skąd tyle zamieszania? Chodzi o temat filmu, a mianowicie o Koreę Północną. Główni bohaterowie: Dave Skylark (James Franco) oraz Aaron Rapaport (Seth Rogen) dostają możliwość polecenia do Korei Północnej po to by przeprowadzić wywiad z jej nowym wodzem – Kim Dzong Unem (w tej roli Randall Park). CIA zleca dodatkowo dziennikarzom misję ... zabicia dyktatora. Piękna agentka Lacey (Lizzy Caplan) szkoli dwóch dziennikarzy na skrytobójców i wręcza im super nowoczesną truciznę, która przedostaje się do organizmu ofiary podczas podania sobie dłoni. Kiedy dziennikarze już docierają na miejsce, wita ich Sook (koreańska agentka), która zawozi Dave'a i Aarona do rezydencji Kim Dzong Una. Sam dyktator okazuje się być niesamowicie sympatycznym człowiekiem, fanem Katy Perry, Margarity oraz imprez. Wszystko to komplikuje plan i doprowadza do różnych perypetii.

"The Interview" to doskonała komedia z elementami kina akcji, z kolejną świetną rolą Jamesa Franco. Sceny kręcono w Kanadzie, nie mniej jednak starano się oddać trochę koreańskie klimaty (i wyszło to całkiem dobrze). Nie wnikając w to, czy perypetie związane z tą produkcją i jej dystrybucją były czy nie były zabiegami marketingowymi, warto pochylić się nad samym filmem, zapomnieć o kontrowersjach i po prostu amerykańskim zwyczajem zastosować się do porady: "just enjoy the show".

Ocena Civil.pl: 82%