komedia

Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.

Ocena: 30 Magic Boys

Michael Madsen (Terence) to kryminalista przemycający diamenty na którego poluje inny gangster Jack Varga (Vinnie Jones). Jako, iż Terence do szmuglowania wykorzystuje swoich striptizerów (ma lokal ze striptizem) oraz piękną panią pilot Cherry (Jamelia) ... Jack decyduje się podmienić dwóch striptizerów na parę Węgrów – tzw. Magic Boys. W wyniku zbiegu okoliczności do Londynu nie zostaną jednak zabrani dwaj podstawieni goście, ale para nieudaczników, świeżo wylanych z fabryki szampana. Dwaj panowie ledwo mówiący po angielsku zostają wplątani w rozgrywkę pomiędzy dwoma gangsterami.

Ta kooperacją z węgierskimi twórcami i aktorami tylko przez krótkie chwile śmieszy. Generalnie bowiem film jest tragiczny i absurdalny. Szukanie w nim jakiejkolwiek logiki uznaję za zadanie niewykonalne. Michael Madsen i Vinnie Jones rocznie grają w przynajmniej kilku tego typu produkcjach, na ogół z podobnym skutkiem jak tutaj.

Ocena Civil.pl: 30%

Ocena: 35 We'll Never Have Paris

Simon Helberg (znany z serialu "The Big Bang Theory") w potrójnej roli: reżysera, scenarzysta i aktora. Quinn (Helberg) to florysta, który zdradza swoją wieloletnią dziewczynę Devon (Melanie Lynskey) z Kelsey (Maggie Grace). Devon dowiedziawszy się o tym udaje się do Paryża by "odreagować", a w ślad za nią udaje się Quinn po to by ją odzyskać. Ta naprawdę banalna fabuła nie wymaga rozwinięcia. Dodam tylko, iż w roli kumpla Quinna występuje Zachary Quinto, przedstawiony jako typowy duży dzieciak, jego kreacja jest aż nazbyt banalna. W tyle pojawia się też Alfred Molina.

Powiedzieć, iż ta komedyjka romantyczna jest słaba to nic nie powiedzieć. Banalna, nieśmieszna i króciutka. Helberg powinien raczej pozostawiać Wolowitzem aniżeli kreować nowe postacie. Pewnym walorem (zapewne z braku pomysłu) są sceny turystyczne, pokazujące zabytki Paryża. Ale po co oglądać ten film, jak sobie można te zabytki wyświetlić na Google Maps...

Ocena Civil.pl: 35%

Ocena: 65 Kill Me Three Times

Australijska komedia sensacyjna w stylu Tarantino. Alice (Alice Braga) żyjący w pięknych australijskich plenerach ma kochanka i plan by z nim uciec w siną dal. Ma jednak problem, ponieważ kilka osób (z różnych powodów) ... planuje ją zabić. Na jej życie czyha płatny killer – Charlie Wolfe (Simon Pegg) wynajęty przez męża Alice, jak również pewien dentysta wraz z żoną.

Nie da się ukryć, iż jest to bardzo zgrabna komedyjka, może z nieporywającą fabułą, jednakże bardzo przyjemna do oglądania. W rolach drugoplanowych pojawia się np. Luke Hemsworth (brat Chrisa i Liama). Nie za bardzo da się więcej o takim filmie cokolwiek napisać, po prostu warto obejrzeć jak się ma trochę więcej czasu.

Ocena Civil.pl: 65%

Ocena: 71 Serial (Bad) Weddings

Szalona francuska komedia z Christianem Clavierem w roli głównej. Claude Verneuil (Clavier) to znany, bogaty prawnik, który wraz z żoną doczekał się aż czterech córek. Wszystkie są wysokie i urodziwe... ale trzy z nich wyszły za mąż za potomków imigrantów. Konkretnie za Araba, Żyda i Chińczyka. Claude i jego żona Marie to katolicy i konserwatyści o skłonnościach "lekko" rasistowskich, więc małżonkowie ich córek to dla nich wielkie zmartwienie. Tak, to jest francuski film bez tzw. poprawności politycznej. Claude i Marie mają jednak nadzieje, iż czwarta córka – Laure (Elodie Fontan) wyjdzie za katolika. Tym bardziej cieszą się, kiedy córką oznajmia im, że wychodzi za mąż właśnie za katolika... pomija jednak to iż jej wybranek jest czarnoskóry.

Ta komedia po prostu śmieszy do łez. Niesnaski na tle rasowym są tutaj przedstawione w sposób tak groteskowy, że to musi bawić. Christian Clavier to dalej mistrz francuskiej komedii, pomimo iż ma obecnie grubo ponad 60 lat, dalej potrafi bawić tak jak kilkanaście lat temu. Francuzi potrafią się śmiać ze swojego multikulturalizmu, jednocześnie "Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu?" jest tak lekki i przerysowany, że nawet najostrzejsze żarty nie mają prawa nikogo gorszyć. Za to śmieszyć jak najbardziej!

Ocena Civil.pl: 71%

Ocena: 82 Birdman or (The Unexpected Virtue of Ignorance)

Zdobywca Oscara w kategoriach: najlepszy film, najlepszy reżyser, najlepszy scenariusz oryginalny oraz najlepsze zdjęcia w roku 2015. Tytułowy Birdman czyli Riggan (Michael Keaton, nominowany do Oscara za rolę pierwszoplanową) to aktor, który przed 20 laty wcielał się w postać superbohatera. Zarzucił jednak karierę aktora-celebryty i zajął się teatrem na Broadwayu. Akcja filmu ma miejsce podczas ostatnich prób przed spektaklem, w którym główną rolę gra Riggan (jak również jest reżyserem). Tuż przed premierą Riggan wymienia ważnego aktora na rozkapryszonego Mike'a (Edward Norton, nominacja do Oscara za rolę drugoplanową), zmaga się również z całą masą innych problemów i samym sobą, ponieważ wciąż w głowie słyszy "Birdmana". Córka Riggana, była narkomanka – Sam (w tej roli nominowana do Oscara Emma Stone), pomaga ojcu w teatrze, wykonując podrzędne prace. Jego najlepszy przyjaciel i agent – Jake (Zach Galifianakis) stara się jak może aby premiera sztuki wypadła jak najlepiej, podczas gdy jedna z aktorek – Laura (Andrea Riseborough) oświadcza Rigganowi, iż jest z nim w ciąży. Aby uzupełnić obsadę, należy jeszcze wspomnieć o Naomi Watts, Amy Ryan czy Lindsay Duncan.

"Birdman" kręcony jest w konwencji "jednej sceny", jest w nim zaledwie tylko 16 cięć montażowych, dzięki czemu akcja przenosi się wraz z głównymi bohaterami w kolejne miejsca teatru oraz lokacje znajdujące się tuż przy nim. Towarzyszy temu doskonała muzyka, budująca niesamowity klimat. Moim zdaniem role Keatona i Nortona są genialne, podobnie sam film. Z jednej strony jest to satyra na współczesne kino o superbohaterach, z drugiej zaś szansa na zobaczenie pracy teatru zza kulis. Przede wszystkim jest to jednak wysmakowane kino, które dzięki Oscarom przeszło do historii kinematografii. I słusznie.

Ocena Civil.pl: 82%