komedia

Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.

Ocena: 60 Due Date

"Due Date" to niezbyt skomplikowana i całkowicie przewidywalna komedia będąca filmem drogi.


Peter Highman (Robert Downey Jr.) spodziewa się wraz z żoną dziecka, aby zdążyć na poród musi przelecieć z Atlanty do Los Angeles. W wyniku scysji z Ethanem Tremblayem (Zach Galifianakis) zostaje jednak usunięty z samolotu. Ginie mu portfel, dostaje się na czarną listę linii lotniczych i musi pokonać kilka tysięcy kilometrów samochodem. Podwózkę oferuje Ethan - co zapoczątkowuje ciąg przygód tej nietypowej "pary".

Ta komedia nie jest zbyt śmieszna, nie jest zbyt wciągająca i od razu można się domyślić przebiegu wydarzeń. Oznaczam, tę pozycję jako przyzwoicie zrobione kino dla widza w różnym wieku. Nie da się jej ani nazbyt polecić, ale też nie bardzo jej ją za co krytykować.

Da się obejrzeć i tyle.

Ocena Civil.pl: 60%

Ocena: 20 Vampires Sucks

Kolejny "spoof" autorstwa Jasona Friedberga, Aarona Seltzera tym razem parodiujące modne ostatnio filmy o wampirach (w szczególności "Zmierzch"). Duet Friedberg-Seltzer jest tak bardzo ze sobą zżyty, że obaj panowie dzielą ze sobą nawet jedno zamiast dwóch haseł na angielskiej Wikipedii. Nic dziwnego: to ich piąta parodia. Wszystkie łączą te same cechy: najniższe możliwe oceny i krytyczny odbiór ... oraz sukces finansowy (tak, tak: każdy ich film kosztował 20 milionów dolarów a zwracał średnio 4 razy tyle, poza "Disaster Movie", który jednak też zarobił na siebie z nawiązką).

"Vampires Sucks" to koszmar, powielający absurdalny, prostacki humor. Nie wiem czy kogokolwiek może bawić np. wyrywanie wąsów albo przygniatanie noworodka kulą w szkolnym plecaku. Wg mnie raczej nie. Nawiązywanie do zblazowanych symboli pop kultury też raczej nie śmieszy.

Nie mniej jednak, prawie pewne jest to, że Selzter-Friedberg będą kontynuować swoją serię, ponieważ uzasadnia to rachunek ekonomiczny.

Nie ma więc chyba znaczenia czy kolejna część będzie jeszcze gorsza czy nie i tak znajdą się chętni by za to zapłacić. Ja jednak zdecydowanie odradzam takie seanse, sobie również.

Ocena Civil.pl: 20%

Ocena: 60 The Bounty Hunter

Już kilka dobrych dni temu obejrzałem nową komedię z udziałem Jennifer Aniston i Gerarda Butlera. Obraz ten zebrał niesamowicie krytyczne recenzje. Krytycy najczęściej zwracali uwagę na to, iż scenariusz był nieprzemyślany, akcja nudna, zaś całość wypadła poniżej standardów hollywoodzkiej komedii romantycznej. Jeden z krytyków napisał wprost: scenarzyście nie wiedzieli co zrobić na ekranie z parą doborowych aktorów.

No cóż - trzeba się z nimi zgodzić. Bowiem faktycznie oglądać tą komedię można odnieść wrażenie, że jest ona nieco nudnawa, niezbyt śmieszna, z mało wciągającym wątkiem kryminalnym i miejscami nie klejącą się do siebie fabułą.

Ale z drugiej strony: w komediach tego typu już wszystko było, trudno wymyślić cokolwiek oryginalnego i bawiącego do łez, trzeba więc produkować filmy niedoskonałe i liczyć na zwrot inwestycji. To się akurat udało: film zarobił więcej niż w niego włożono.

Ja nie wybrzydzałem. Chciałem zobaczyć w akcji parę niezwykle popularnych aktorów - i to się udało. Gerard Butler wyrasta na megagwiazdę kinę i naprawdę i nawet w takiej produkcji jak ta odnalazł się świetnie. J. Aniston też z powodzeniem umie korzystać ze swoich walorów.

O fabule pisać nie warto, bo każdy kto słyszał cokolwiek o tym filmie, widział trailer - wie o co w nim chodzi.

Na koniec tylko dodam: krytyka krytyką, ale gdy człowiek się nastawi na całkowitą klapę, to mimo wszystko jest mile zaskoczony - bo aż tak źle nie jest.

Ocena Civil.pl: 60%

Ocena: 50 The Men Who Stare at Goats

George Clooney, Ewan McGregor, Jeff Bridges i Kevin Spacey w jednym filmie. Brzmi niewiarygodnie, że cztery gwiazdy światowego kina spotkały się na raz w jednym filmie, w dodatku bardzo przeciętnym.

Ewan McGregor gra dziennikarza Boba. Po tym jak porzuca go narzeczona udaje się do Iraku w celu znalezienia ciekawego tematu. Spotyka Lyna Cassady (George Clooney) - faceta, który służył w niezwykłej jednostce o nazwie New Earth Army pod dowództwem Billa Django (Jeff Bridges). Jednostka ta miała za zadanie wyćwiczyć u swoich żołnierzy nadprzyrodzone zdolności, cały plan runął jednak gdy pojawił się w niej Larry (Kevin Spacey) - mający inne niż Bill spojrzenie na kwestie nowej armii.

"The Men Who Stare at Goats" jest retrospektywny, obok wydarzeń w Iraku Lyn cały czas wtajemnicza Boba w historię związaną z New Earth Army. Tytuł filmu wziął się z tego, że Lyn potrafił zatrzymać serce kozy... wpatrując się w nią.

Jak to w takich historiach bywa: w kulminacyjnym momencie dochodzi do konfrontacji postaci z opowieści z bieżącym wątkiem.

Bez wątpienia obraz ten jest słaby. Czterech aktorów z tzw. ekstraklasy zagrało w czymś, co ani jest śmieszne ani niczego nie pokazuje - ponieważ wymyślona groteskowa historyjka nie prezentuje żadnej rzeczywistości. Strata czasu, szkoda i spore rozczarowanie.

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 90 Up in the Air

Dzisiaj (po rozdaniu Oscarów) wiadomo, że Up in the Air ten pomimo 6 nominacji nie otrzymał żadnej statuetki. Trochę szkoda - ale jednocześnie jest to dosyć sprawiedliwa kolej rzeczy - patrząc po tym, kto te statuetki zgarnął.

Up in the Air to film na kryzys. Ryan Bingham (w tej roli świetny George Clooney - nominacja do Oscara) z zawodu jest specjalistą do spraw doradztwa w karierze - czyli po polsku: dostaje zlecenia od korporacji - które chcą zwalniać pracowników. Aby składać owe wymówienia (po wygłoszeniu biurokratycznej formułki) podróżuje po całych Stanach Zjednoczonych samolotami. W powietrzu i w hotelach spędza ponad 300 dni w roku. To specjalista w swojej dziedzinie, lubiący swoją pracę - czyli karty chipowe, odprawy samolotowe, statusy lojalnego klienta itd. Na swojej drodze spotyka bratnią duszę - Alex (w tej roli nominowana do Oscara - Vera Farmiga), z którą wdaje się w romans. Byłoby świetnie, gdyby nie młoda pani psycholog - Natalie (Anna Kendrick - również nominowana do Oscara), która w firmie Binghama wdraża technologie odpraw pracowników przez Internet. Ta nowinka oznacza, że Ryan Bingham będzie musiał zamienić samoloty i hotele na gabinet i komputer podłączony do Internetu. Zanim to się jednak stanie Natalie musi poznać od środka jak wygląda praca specjalisty ds. doradztwa w karierze - wyrusza więc z Binghamem w "trasę".

"Up in the Air" na pewno nie jest słodką komedią romantyczną. To film ukazujący niezbyt radosne oblicze korporacyjności rozumianej poprzez materializm i pewien styl życia - podporządkowany karierze i samodoskonaleniu kosztem życia prywatnego. Historia opowiedziana w tym filmie nie przytłacza jakoś szczególnie, ale skłania do refleksji.

Oceniam ten obraz bardzo, ale to bardzo wysoko - ponieważ należy go zaliczyć do gatunku tzw. "must seen" - nie tylko ze względu na nominacje do Oscarów czy temat na czasie, tylko zwłaszcza po to by poprzez niezbyt ciężką historię skłonić się do chwili refleksji. Tutaj zachowano doskonale proporcje pomiędzy kinem-rozrywką a kinem refleksyjnym. 

Ocena Civil.pl: 90%