komedia

Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.

Ocena: 60 The Bounty Hunter

Już kilka dobrych dni temu obejrzałem nową komedię z udziałem Jennifer Aniston i Gerarda Butlera. Obraz ten zebrał niesamowicie krytyczne recenzje. Krytycy najczęściej zwracali uwagę na to, iż scenariusz był nieprzemyślany, akcja nudna, zaś całość wypadła poniżej standardów hollywoodzkiej komedii romantycznej. Jeden z krytyków napisał wprost: scenarzyście nie wiedzieli co zrobić na ekranie z parą doborowych aktorów.

No cóż - trzeba się z nimi zgodzić. Bowiem faktycznie oglądać tą komedię można odnieść wrażenie, że jest ona nieco nudnawa, niezbyt śmieszna, z mało wciągającym wątkiem kryminalnym i miejscami nie klejącą się do siebie fabułą.

Ale z drugiej strony: w komediach tego typu już wszystko było, trudno wymyślić cokolwiek oryginalnego i bawiącego do łez, trzeba więc produkować filmy niedoskonałe i liczyć na zwrot inwestycji. To się akurat udało: film zarobił więcej niż w niego włożono.

Ja nie wybrzydzałem. Chciałem zobaczyć w akcji parę niezwykle popularnych aktorów - i to się udało. Gerard Butler wyrasta na megagwiazdę kinę i naprawdę i nawet w takiej produkcji jak ta odnalazł się świetnie. J. Aniston też z powodzeniem umie korzystać ze swoich walorów.

O fabule pisać nie warto, bo każdy kto słyszał cokolwiek o tym filmie, widział trailer - wie o co w nim chodzi.

Na koniec tylko dodam: krytyka krytyką, ale gdy człowiek się nastawi na całkowitą klapę, to mimo wszystko jest mile zaskoczony - bo aż tak źle nie jest.

Ocena Civil.pl: 60%

Ocena: 50 The Men Who Stare at Goats

George Clooney, Ewan McGregor, Jeff Bridges i Kevin Spacey w jednym filmie. Brzmi niewiarygodnie, że cztery gwiazdy światowego kina spotkały się na raz w jednym filmie, w dodatku bardzo przeciętnym.

Ewan McGregor gra dziennikarza Boba. Po tym jak porzuca go narzeczona udaje się do Iraku w celu znalezienia ciekawego tematu. Spotyka Lyna Cassady (George Clooney) - faceta, który służył w niezwykłej jednostce o nazwie New Earth Army pod dowództwem Billa Django (Jeff Bridges). Jednostka ta miała za zadanie wyćwiczyć u swoich żołnierzy nadprzyrodzone zdolności, cały plan runął jednak gdy pojawił się w niej Larry (Kevin Spacey) - mający inne niż Bill spojrzenie na kwestie nowej armii.

"The Men Who Stare at Goats" jest retrospektywny, obok wydarzeń w Iraku Lyn cały czas wtajemnicza Boba w historię związaną z New Earth Army. Tytuł filmu wziął się z tego, że Lyn potrafił zatrzymać serce kozy... wpatrując się w nią.

Jak to w takich historiach bywa: w kulminacyjnym momencie dochodzi do konfrontacji postaci z opowieści z bieżącym wątkiem.

Bez wątpienia obraz ten jest słaby. Czterech aktorów z tzw. ekstraklasy zagrało w czymś, co ani jest śmieszne ani niczego nie pokazuje - ponieważ wymyślona groteskowa historyjka nie prezentuje żadnej rzeczywistości. Strata czasu, szkoda i spore rozczarowanie.

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 90 Up in the Air

Dzisiaj (po rozdaniu Oscarów) wiadomo, że Up in the Air ten pomimo 6 nominacji nie otrzymał żadnej statuetki. Trochę szkoda - ale jednocześnie jest to dosyć sprawiedliwa kolej rzeczy - patrząc po tym, kto te statuetki zgarnął.

Up in the Air to film na kryzys. Ryan Bingham (w tej roli świetny George Clooney - nominacja do Oscara) z zawodu jest specjalistą do spraw doradztwa w karierze - czyli po polsku: dostaje zlecenia od korporacji - które chcą zwalniać pracowników. Aby składać owe wymówienia (po wygłoszeniu biurokratycznej formułki) podróżuje po całych Stanach Zjednoczonych samolotami. W powietrzu i w hotelach spędza ponad 300 dni w roku. To specjalista w swojej dziedzinie, lubiący swoją pracę - czyli karty chipowe, odprawy samolotowe, statusy lojalnego klienta itd. Na swojej drodze spotyka bratnią duszę - Alex (w tej roli nominowana do Oscara - Vera Farmiga), z którą wdaje się w romans. Byłoby świetnie, gdyby nie młoda pani psycholog - Natalie (Anna Kendrick - również nominowana do Oscara), która w firmie Binghama wdraża technologie odpraw pracowników przez Internet. Ta nowinka oznacza, że Ryan Bingham będzie musiał zamienić samoloty i hotele na gabinet i komputer podłączony do Internetu. Zanim to się jednak stanie Natalie musi poznać od środka jak wygląda praca specjalisty ds. doradztwa w karierze - wyrusza więc z Binghamem w "trasę".

"Up in the Air" na pewno nie jest słodką komedią romantyczną. To film ukazujący niezbyt radosne oblicze korporacyjności rozumianej poprzez materializm i pewien styl życia - podporządkowany karierze i samodoskonaleniu kosztem życia prywatnego. Historia opowiedziana w tym filmie nie przytłacza jakoś szczególnie, ale skłania do refleksji.

Oceniam ten obraz bardzo, ale to bardzo wysoko - ponieważ należy go zaliczyć do gatunku tzw. "must seen" - nie tylko ze względu na nominacje do Oscarów czy temat na czasie, tylko zwłaszcza po to by poprzez niezbyt ciężką historię skłonić się do chwili refleksji. Tutaj zachowano doskonale proporcje pomiędzy kinem-rozrywką a kinem refleksyjnym. 

Ocena Civil.pl: 90%

Ocena: 50 Kołysanka

Polskie kino ostatnich lat to dla mnie spora niewiadoma. Nie gustuję w naszych komediach romantycznych, w których to próbowane są kolejne aktorki serialowe - na ogół taki filmy są reklamowane jako dobre, zabawne itd. - co okazuje się być nieprawdą. Ale tym razem postanowiłem zobaczyć (i to w kinie) co jeszcze potrafi Juliusz Machulski. Rozczarowanie było spore.

Trochę o fabule: Do pewnych gospodarstw na Mazurach wprowadza się nietypowa rodzina Makarewiczów. Czwórka dzieci (piąte w drodze), mąż i żona (odpowiednio Robert Więckiewicz i Małgorzata Buczkowska) oraz senior rodu (Janusz Chabior). Po pewnym czasie w okolicy zaczynają ginąc miejscowi i przyjezdni (listonosz, ksiądz, ministrant, kobieta z opieki społecznej, Niemiec i jego tłumaczka, reporterka telewizji i kamerzysta). Okazuje się, że nowo przybyła rodzina ma z tymi zaginięciami wiele wspólnego...

Ta lekka komedia z elementami grozy ("czarna komedia") trwa około 1,5 godziny a czas ten dłuży się niemiłosiernie. Miejscem akcji jest wieś: stąd też są tutaj przedstawione schematy z innych filmów i seriali, które na wsi mają miejsce. Podobno ogląda wsi bawi miastowych (czym można wytłumaczyć popularność serialu "Ranczo"). W tym akurat filmie humoru jest bardzo mało, sala kinowa się nie śmiała, bo nie było z czego. Małym plusem tego widowiska jest dobra rola Janusza Chabiora i przyzwoita Małgorzaty Buczkowskiej, niestety Robert Więckiewicz w każdym swoim filmie czy serialu gra i zachowuje się tak samo, co wydaje się być sporym minusem. Oprócz nich w filmie występuje parada gwiazd serialowych (między innymi Ilona Ostrowska, Krzysztof Stelmaszyk, Ewa Ziętek). Jest też Przemysław Bluszcz i Jan Monczka oraz Michał Zieliński w roli księdza.

Całość oceniam bardzo przeciętnie - nie jest to rozrywka wysokich lotów, raczej kolejny odcinek ala "Ranczo" z nawiązaniem do czegoś pomiędzy rodziną wampirów a rodziną Adamsów. Na pewno warto poczekać, aż ta produkcja trafi na mały ekran, bo to kina iść nie warto.

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 80 Zombieland

Na "Zombieland" wybrałem się do kina. Wcześniej w prasie polskiej znalazłem jakieś recenzje, które oceniały ten film bardzo nisko. Jakaś pani w jakieś gazecie napisała, że na seansie było kilka osób i część z nich wyszła - stąd też musi to być bardzo słaby film. Gratuluje poczucia humoru ludziom, którzy oceniają film na podstawie frekwencji...

Co prawda coś się sprawdziło, bo faktycznie na moim seansie widzów była garstka. Ale co z tego? Filmy o Zombie to specjalność Amerykanów - kręcą ich dużo z różnym skutkiem - stąd też można wysunąć wniosek, że widz nieamerykański z innym gustem może te produkcje omijać. Ja bynajmniej omijać nie lubię. Można się na tym sparzyć, bo o ile "Dawn of the Dead" był niezły to już "Land of the Dead" był cieniutki. "Zombieland" to jednak coś co przewyższa te produkcje: tutaj mamy elementy humoru, bardzo małą ilość postaci i dużą ilość smaczków. W głównej roli występuje Woody Harrelson - ten genialny aktor zawsze gdy gra podnosi wartość filmu, bo on potrafi zagrać każdego i zawsze robi to rewelacyjnie. Tym razem wciela się w postać odważnego pogromcę Zombie o pseudonimie Tallahassee, którego marzeniem jest ... najedzenie się "Twinkies", partneruje mu Jesse Eisenberg (Columbus). Ten jest z kolei przeciwieństwem Tallahassee - żyje dzięki stosowaniu zasad przetrwania (bardzo zresztą zabawnych). Na drodze tej dwójki staje Wichita (Emma Stone) i jej siostra Little Rock (Abigail Breslin). Pomimo początkowych trudności, kwartet ten świetnie sobie radzi i naprawdę z zaciekawieniem oglądałem ich poczynania.

"Zombieland" zebrało bardzo wysokie oceny w serwisach filmowych (imdb.com 8.0, RottenTomatoes 89%). Wg mnie słusznie. Skromny budżet (23,6 mln dolarów) już się zwrócił kilkakrotnie - więc zapewne powstanie sequel. Jeżeli będzie z Woody Harrelsonem - to na pewno się na niego wybiorę.

Ocena Civil.pl: 80%