komedia
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Dwóch studentów: rozrywkowy Sean (RJ Cyler) i jego stonowany przyjaciel Kunle (Donald Elise Watkins) przygotowują się do wieczornej imprezy, na której jako pierwsi czarnoskórzy studenci chcą zaliczyć siedem imprez w każdym z bractw. Przed samym wyjściem panowie natrafiają jednak na spory problem, znajdując w swoim mieszkaniu pijaną do nieprzytomności białą dziewczynę. Nie wiedząc kim jest kobieta oraz jak się tam znalazła, studenci wraz ze swoim sublokatorem Carlosem, analizują w jaki sposób mogą rozwiązać sytuację, zapewniając bezpieczeństwo dziewczynie, jednocześnie nie stając się kozłami ofiarnymi. Rolę drugoplanową gra Sabrina Carpenter.
Ten mądry film dostał doskonałe oceny od krytyków: 93% pozytywów zagregowanych w Rotten Tomatoes (na 142 noty) oraz ... jak to często bywa z filmami Amazona zaledwie 6.0/10 w nomen omen należącym do Amazona serwisie IMDb (przy zaledwie 5 tysiącach ocen). Jak to się dzieje, że gigant VOD, mający do dyspozycji swoje media i miliardowe budżety nie jest w stanie zainteresować dobrym filmem swoich subskrybentów? A dlaczego ten film jest mądry? Pomimo, że jego akcja ma miejsce w okolicach kampusu uczelni, produkcja porusza ważne problemy społeczne współczesnej Ameryki i robi to w sposób niepropagandowy. Historia na pozór błaha i prozaiczna zostaje przedstawiona w sposób wielowątkowy, bez zbędnego moralizatorstwa i kombinatoryki: "It is what it is". Tym bardziej szkoda, że "Emergency" raczej się nie przebiło do szerokiej publiczności i przegrało z głupawymi komedyjkami konkurencji wypuszczonymi w podobnym czasie. Cóż, takie czasy. Niemniej jednak film warto obejrzeć.
Ocena Civil.pl: 80%
Akcja filmu rozpoczyna się 2002 roku, kiedy to siedemnastoletnia, popularna w szkole uczennica o imieniu Stephanie (w tej roli Angourie Rice) ulega wypadkowi podczas pokazów cheerliderskich. Po wypadku Stephanie zapada w śpiączkę, z której budzi się w 2022 roku. Mając 37-lat (w roli dorosłej bohaterki Rebel Wilson) postanawia wrócić do liceum na ostatni rok i zrealizować swoje marzenie zostania królowej balu. Główna bohaterka odnawia relacje z kolegami ze szkoły a także zawiera nowe znajomości z aktualnymi siedemnastolatkami.
Produkcja Netflixa nie spodobała się krytykom, zaledwie 25% recenzji zagregowanych w Rotten Tomatoes było pozytywnych. "Senior Year" dostał za to lepsze oceny od widzów: 5.5/10 w IMDb. Jak zwykle Netflix zadbał o marketing, stąd film był bardzo popularny. Nie zmieniło się także to, że Netflix jest dalej słaby w robieniu filmów komediowych. Moim zdaniem "Senior Year" to popkulturowa papka oparta na najbardziej zgranych motywach, powielająca znane z innych filmów gagi i sytuacje. Scenariusz jest bardzo słaby a część scen żenująca. Ok, Rebel Wilson to specjalistka od komedii, ale niewiele tutaj mogła wskórać. W rezultacie powstała kolejna komedyjka o której wszyscy za chwilę zapomną i kolejny zapychacz oferty światowego giganta. Netflix po utracie widzów zmienia strategię i teraz ma publikować mniej własnych treści, za to z lepszą jakością. Czyli będzie mniej, ale podobno lepiej. Czarno to jednak widzę, ponieważ platforma zrobiła się bardzo droga na tle konkurencji. U rywali jakość ultra HD i 4 urządzenia są w standardzie, w Netflixie trzeba za taki "bajer" dodatkowo płacić. A "Senior Year" to nie jest taki film, dla którego warto wykupić albo przedłużyć subskrypcję...
Ocena Civil.pl: 38%
"Freaky" to komedia z elementami horroru (kino slasherowe) i thrillera z 2020 roku. Rzeźnik (Vince Vaughn) to lokalny seryjny morderca, biorący sobie na cel nastolatków. Podczas jednego z napadów, poza poczwórnym morderstwem, człowiek ten rabuje zabytkowy sztylet o nazwie "La Dola". Podczas kolejnego ataku, morderca bierze sobie na cel Millie (Kathryn Newton), sympatyczną, nieco nieśmiałą dziewczynę, którą zamierza zgładzić ukradzionym uprzednio sztyletem. Okazuje się jednak, że broń ma nadprzyrodzone moce i zamienia ciała głównych bohaterów. W ciele młodej licealistki osadza się seryjny morderca, podczas gdy dziewczyna przejmuje ciało prawie 2 metrowego mordercy.
Film ten został wyprodukowany przez Blumhouse Productions Jasona Bluma i spodobał się widzom i jeszcze bardziej krytykom (aż 83% pozytywnych opinii w Rotten Tomatoes). Trzeba przyznać, że pomimo skromnego budżetu (raptem 6 mln dolarów) ta komedia wypada bardzo przyzwoicie na wielu polach. Vince Vaughn grający nastolatkę – naprawdę bawi, podczas gdy słodka Kathryn Newton jako bezwzględna morderczyni także wypada świetnie. Można oczywiście sporo zarzucić fabule tego filmu, jednak "Freaky" to lekka komedia, wymieszana z bardzo brutalnymi scenami z typowych slasherów i ogląda się ją naprawdę płynnie. Reżyser i scenarzysta: Christopher Landon ma na swoim koncie inne udane filmy tego typu, jak choćby "Happy Death Day" i trzeba uczciwie przyznać, że człowiek ten zna się na swoim fachu.
Ocena Civil.pl: 67%
Netflix co roku w okolicy Świąt Bożego Narodzenia wypuszcza superprodukcję, w poprzednich latach "stawiał" na filmy akcji, w tym roku jednak zdecydował się na czarną komedię w gwiazdorskiej obsadzie. Dwójka niedocenianych astronomów: Kate Dibiasky (Jennifer Lawrence) i Dr Randall Mindy (Leonardo DiCaprio) odkrywają, że za pół roku w Ziemię uderzy olbrzymia kometa, która spowoduje zagładę planety. Swoim odkryciem dzielą się z prezydent USA (w tej roli świetna Meryl Streep), jednak Biały Dom nie wydaje się być zainteresowany tematem co zmusza bohaterów do odbycia touru w mediach. Kate i Randall goszczą w popularnym programie informacyjnym prowadzonym przez Brie Evantee (Cate Blanchett) i Jack Bremmera (Tyler Perry), jednak nawet media nie interesują się rychłym końcem świata i wolą rozmawiać o piosenkarce Riley Binie (w tej roli Ariana Grande). W rezultacie światowi liderzy tracą czas na walkę ze śmiertelnym zagrożeniem, orientując się w powadze sytuacji zbyt późno.
Film stanowi satyrę dzisiejszych czasów, zdominowanych przez koncerny (w filmie sparodiowano lidera branży komórkowej, który rządzi samą prezydent USA), social media i ludzi ogłupionych medialną papką. Film Adama McKaya (będącego zarówno reżyserem jak i scenarzystą) zmusza do myślenia i gorzki sposób komentuje dzisiejszą rzeczywistość, w której liczy się pieniądz i sława a nie wyższe wartości. Obraz trwa ponad 2 godziny i oprócz już wymienionych gwiazd występują w nim między innymi: Rob Morgan, Jonah Hill, Scott Mescudi, Melanie Lynskey czy Ron Perlman. Budżet produkcji wyniósł 75 mln dolarów, co oczywiście wydaje się być realną kwotą zważywszy na listę aktorów. Netflix "Don't look up" włożył trochę kij w mrowisko, bo firma sama jest wielką korporacją, uzależniającą ludzi od swoich produkcji i seriali, więc film można też odbierać jako autosatyrę. Nie mniej jednak dobrze, że tym razem gigant VOD zamiast inwestować grube pieniądze w kolejną "strzelankę" postanowił zmusić swoich widzów do nieco refleksji. Moim zdaniem to dobry krok. Amazon przygotował równie refleksyjny film pt. "Being the Ricardos" opowiadający o życiu Lucilli Ball z Nicole Kidman i Javier Bardem, jeszcze nie widziałem tego filmu, ale już teraz widać, że to Netflixowi udało się bardziej zainteresować widzów swoją świąteczną superprodukcją.
Ocena Civil.pl: 73%
"I onde dager" to norweska produkcja własna Netflixa, która zadebiutowała na platformie w połowie października 2021 roku. Lisa (Noomi Rapace) i Lars (Aksel Hennie) to dysfunkcyjne małżeństwo, które na weekend udaje się do domku nad jeziorem. Bynajmniej nie po to by ratować związek, każde z małżonków jedzie z planem zamordowania partnera. Na miejscu, próbując realizować swoje zamiary, para wpada jednak w kłopoty i musi ze sobą współpracować by przeżyć.
Film łączy w sobie kilka gatunków, jest jednocześnie komedią, horrorem i filmem akcji, z typową skandynawską fantazją. Na wstępie trzeba dodać, że reżyserowi i współscenarzyście Tommy'emu Wirkoli udało się genialny sposób połączyć te kilka gatunków i stworzyć prawdziwą perełkę. "I onde dager" spodobał się widzom (obecna ocena w IMDb balansuje w okolicach siedmiu oczek), choć sam film nie bije rekordów popularności. Na pewno trzeba docenić grę aktorską, Noomi Rapace poza wieloma występami w międzynarodowych produkcjach, w ostatnich latach pojawia się także w skandynawskich filmach (poza tym filmem, wystąpiła niedawno także w islandzkim "Lamb") i nie musi się ograniczać tylko do szwedzkich, bowiem biegle włada wszystkimi skandynawskimi językami: duńskim, norweskim i islandzkim. Choć języki te są do siebie podobne (no może poza islandzkim) to jednak osiągnięcie biegłości w całym komplecie budzi podziw. Podziw budzi także warsztat aktorski Rapace, bo w tym filmie jak zwykle jest świetna. Ciekawe ją uzupełnia Norweg Aksel Hennie, wcielający się w jej męża.
"I onde dager" ogląda się bardzo przyjemnie, to na pewno jedna z lepszych produkcji własnych Netflixa, moim zdaniem spodoba się nie tylko miłośnikom skandynawskiego kina.
Ocena Civil.pl: 75%