komedia
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Annie (Rachel McAdams) i Max (Jason Bateman) to małżeństwo lubiące spędzać wieczory z przyjaciółmi grając w planszówki i kalambury. Pewnego dnia odwiedza ich Brooks (Kyle Chandler) brat Maxa, który po wspólnym wieczorze spędzonym na grach, zaprasza wszystkich do siebie na jego wersję "wieczora gier". Wersja Brooksa polega na inscenizacji porwania oraz całonocnym poszukiwaniu przetrzymywanej ofiary. Wciągająca z początku gra robi się jednak ryzykowna, kiedy gracze orientują się iż wydarzenia poszły daleko poza bezpieczną inscenizację. Ważne rolę w tym filmie grają jeszcze: Billy Magnussen , Sharon Horgan oraz między innymi Jesse Plemons. Gościnnie oglądamy np. Danny'ego Hustona, Chelsea Peretti czy Jeffreya Wrighta.
Jason Bateman to specjalista od komedii, ale moim zdaniem w tym filmie wypadł bardzo przeciętnie i nie skorzystał ze swojego bogatego warsztatu aktorskiego. Błyszczy natomiast Rachel McAdams, obecnie 41-letnia aktorka dalej wygląda świetnie i świeżo. Ciekawą kreację zaprezentował Jesse Plemons, a jeszcze ciekawszą Kyle Chandler. Film kosztował 37 mln i przyniósł ponad 117 mln przychodów. Zebrał dobre oceny od widzów i bardzo dobre od krytyków (84% pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes). Nie dziwię się, ponieważ jest to bardzo dobra komedia kryminalna, z ciekawą fabułą. Wszystko w niej jest na swoim miejscu: jest i śmiesznie i intrygująco. Do tego dochodzi wspomniany jest dobry zestaw ciekawych aktorów. W rezultacie "Wieczór gier" to solidna komedia, bez żadnych braków. Obecnie film jest dostępny w VOD w usłudze HBO GO. Polecam.
Ocena Civil.pl: 76%
Nick (Adam Sandler) i Audrey (Jennifer Aniston) Spitzowie to para Nowojorczyków udająca się w zaległą podróż poślubną do Europy (po 15 latach małżeństwa...). Na co dzień Nick pracuje jako policjant i okłamuję żonę jakoby miał być detektywem, podczas Audrey trudni się fryzjerstwem. Podczas lotu do Europy Amerykanie spotykają Charlesa Cavendisha (Luke Evans), bogatego Brytyjczyka (alkoholika). Podpity Charles, w porywach fantazji zaprasza parę na jacht swojego wujka, Malcolma Quince'a. Po wahaniach Amerykanie przyjmują zaproszenie i rozpoczynają podróż statkiem wraz z tabunem bogaczy, do których kompletnie nie pasują. Wzorem amerykańskich odpowiedników naszych rodzimych Januszy, Nick i Audrey postanawiają wykorzystać pobyt na jachcie by pomieszkać w luksusowych warunkach i się dobrze najeść. Podczas pierwszej uroczystej kolacji zostaje zamordowany gospodarz. Para Amerykanów mimowolnie zostaje wmieszana w kryminalną intrygę, w której z upływem czasu jest coraz więcej ofiar. Ważne role w tym filmie grają jeszcze między innymi: Gemma Arterton i Dany Boon.
Film bez wątpienia jest hitem, ponieważ wg doniesień mediów, w niecały tydzień po jego emisji obejrzało go ponad 30 mln widzów. Gdyby ci ludzie zamiast VOD, poszliby na produkcję do kina, to "Zabójczy Rejs" już teraz byłby kasowym hitem. Przy średniej cenie amerykańskiego biletu do kina (12 dolarów), film po tygodniu miałby na koncie 360 mln zarobionych dolarów... Mimo to Netflix ma powody do triumfu, ponieważ na pewno popularność tego jednego filmu wpłynęła na sprzedaż wielu nowych abonamentów na całym świecie. Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że ta popularność nie wynika z fabuły, ale głównie z jednego nazwiska – Jennifer Aniston. Popularna i lubiana, a przez wielu uważana za kultową (za sprawą roli w "Przyjaciołach") aktorka dalej pomimo upływu lat czaruje widzów po obu stronach Oceanu Atlantyckiego. Niestety "Murder Mystery" to mocno przeciętna komedia kryminalna, niewnosząca niczego ożywczego. Bardzo słabo oceniona przez krytyków (35% pozytywnych recenzji w Rotten Tomatoes), ale w miarę przyzwoicie przez widzów (6.1 w serwisie IMDB). Niemniej jednak mamy wakacje, więc lekka komedia z ciekawymi aktorami, osadzona w europejskich plenerach będzie dobrą propozycją dla każdego widza mającego dostęp do Netflixa.
Ocena Civil.pl: 60%
Dzięki Netflixowi, który wykupił licencje na kilkanaście w miarę nowych polskich filmów powoli staram się nadrabiać zaległości w polskim kinie. "Wkręceni" to komedia z 2014 roku, która później stała się popularna za sprawą rzekomego ścigania osób, które miały ją nielegalnie udostępniać przez torrenty - o sprawie rozpisywały się media. Sam film opowiada o trójce Ślązaków zatrudnionych w jednej ze śląskich fabryk samochodowych. Pewnego dnia cała trójka zostaje w wyniku redukcji etatów wyrzucona na bruk, wykorzystując odprawę panowie postanawiają zaszaleć w Warszawie, rozbijając się w wypożyczonym Porsche. Wkrótce Franek (Piotr Adamczyk), Zenobiusz (Bartosz Opania) oraz Tomek (Paweł Domagała) gubią się gdzieś koła pola pośrodku niczego. Odnalezieni przez miejscowych ... zostają wzięci za niemieckich biznesmenów, którzy przyjechali zainwestować w region. Witani jak królowie przez prezydenta Zamościa (w tej roli Krzysztof Stelmaszyk) mężczyźni postanawiają udawać tych, za których są brani i imitując niemiecki akcent korzystają z dobroci gospodarzy, uczęszczając na lokalne przyjęcia i mieszkając w drogim hotelu.
Ta komedia pomyłek ma dwa oblicza. Z jednej strony miejscami bawi, ponieważ kilka scen jest nawet niezłych, z drugiej jednak wpada w schemat typowej polskiej komedii romantycznej z udziałem typowych aktorów. Jako komedia romantyczna po prostu mdli. Wracając jeszcze na chwilę do obsady, nie będę się rozwodził na temat Piotra Adamczyka, aktor ten od lat jest eksploatowany na maksa i gości na ekranach na tyle często, że każdy chyba kojarzy go z jakiś kilku ról. Paweł Domagała w 2014 roku dopiero pracował na swoją rozpoznawalność, później zagrał jeszcze w wielu firmach (głównie w komediach romantycznych) a dziś kojarzony jest także ze swoich występów wokalnych a jego single biją rekordy popularności w radiu i na YouTube. Uważam, iż ma on talent i to dobrze, że wybił. Z kolei Bartosz Opania talent aktorski odziedziczył po ojcu, polskim widzom znany jest przede wszystkim z roli Witka Latoszka z serialu "Na dobre i na złe". We "Wkręconych" jego postać jest moim zdaniem najlepiej zagrana. Oprócz tej trójki aktorów w filmie oczywiście oglądamy jeszcze wielu innych, np. Kamillę Baar czy Piotra Głowackiego. Film oceniam jako przeciętny+, nie ma w nim niczego co zapadłoby na dłużej w pamięć. Mimo to będę powoli kontynuował nadrabianie zaległości w polskim kinie.
Ocena Civil.pl: 55%
Rzadko oglądam polskie współczesne komedie, ostatnio jednak na Netflixie pojawiło się wiele w miarę świeżych naszych rodzimych produkcji. Z tego się zorientowałem, w ostatnich latach nieśmiertelni aktorzy romantycznych polskich komedii czyli Karolak, Adamczyk czy Maciej Stuhr nieco ustąpili pola innym. I tak o to w "7 rzeczy, których nie wiecie o facetach" oglądamy nieco inny niż zazwyczaj zestaw aktorów. Film opowiada o mężczyznach, którzy znają się bardziej lub mniej z warszawskiej siłowni, każdy z nich ma inny życiorys i problemy. I tak: Kordian (Maciej Zakościelny) to ambitny producent muzyczny, który z racji kredytów, zmuszony jest do współpracy z niejakim Rickym (Zbigniew Zamachowski), gościem tworzącym popeliniarską muzykę dla mas. Filip (Pawel Domagała) to bezrobotny lekkoduch, marzący o otwarciu własnego lokalu gastronomicznego. Stefan (Leszek Lichota) – kierowca autobusu, mający problemy z kontrolowaniem agresji po pobycie na misji wojskowej w Afganistanie, Jarosław (Piotr Głowacki) z kolei to samotny i nieśmiały inspektor sanitarny a Tomasz (Mikołaj Roznerski) to pracownik korporacji, wahający się czy powinien czerpać z życia czy też ustatkować się u boku Basi (Alicja Bachleda).
Cała opowieść została przedstawiona w dosyć zgrabny sposób. Mnogość bohaterów (obsadę uzupełnia jeszcze kilkanaście nazwisk, np. Aleksandra Hamkało czy Piotr Polk) nie powoduje chaosu, tym bardziej że losy postaci przeplatają się. Oglądając ten film ma się jednak wrażenie, że patrzy się na serial obyczajowy z elementami komedii. Udało się nieco zachować balans, nie jest to cukierkowa komedyjka romantyczna, aczkolwiek starano się pokazać Warszawę od jak najlepszej strony, jako bogate miasto, pełne przepychu i nowoczesności. Sięgając po jakikolwiek w miarę nowy polski film zawsze mam zaniżone oczekiwania, a już na pewno nie oczekuję niczego wybierając komedię czy komedię romantyczną wyprodukowaną nad Wisłą. Tutaj delikatnie rzeczywistość przeskoczyła moje oczekiwania, bo ten film nie jest co prawda dobry, ale blisko mu do miana poprawnego.
Ocena Civil.pl: 60%
Oryginalna produkcja Netflixa z udziałem Amy Poehler po obu stronach kamery. Grupa koleżanek, które przed laty pracowały w podrzędnej pizzerii postanawia się spotkać z okazji 50-urodzin jednej z nich – Rebecci (Rachel Dratch). Sześcioro kobiet udaje się do Napy, krainy wina gdzie wspólnie mają spędzić nieco dłuższy weekend. Organizatorka, Abby (Amy Poehler) zamierza zaplanować każdy szczegół imprezy, co już na starcie okazuje się być niewykonalne. Bagaż doświadczeń i problemów każdej z Pań wykracza poza ramy weekendowego spotkania. W rolach drugoplanowych w tym filmie występuj: Jason Schwartzman oraz Tina Fey.
Na wstępie muszę napomnieć, iż film ten nie leży całkowicie w moim guście. Opowieść o przygodach 50-latek podczas długiego weekendu została konkretnie zaadresowana do żeńskiego widza w średnim wieku. Ja sięgnąłem po tą pozycję, ze względu na uział Amy Poehler, która ma na koncie mnóstwo doskonałych komedii (jako aktorka, ponieważ w roli reżyserki ma skromny dorobek). Tym razem jednak kompletnie jej się nie udało. "Gorzkie Wino" to film nieśmieszny, traktujący o mocno wyimaginowanych problemach amerykańskiej klasy średniej, w średnim wieku. Nic mnie w tej opowieści nie wciągnęło. Rachel Dratch stworzyła jedną z najbardziej niewyraźnych postaci jakie miałem nieprzyjemność oglądać w ostatnich latach, nieco lepiej zaprezentowała się Maya Rudolph, charakterystyczna aktorka, dobrze odnajdująca się w komediach. Amy Poehler jak na siebie, w "Wine Country" wypada po prostu fatalnie. Ta amerykańska królowa komedii po raz pierwszy nie bawi a smuci. Nie znalazłem żadnych mocnych punktów tej produkcji Netflixa. Na niekorzyść przemawia fakt, że całość trwa 103 minuty, co w moim przypadku oznaczało konieczność 4-krotnego (!) podejścia do oglądania, po prostu nie byłem w stanie za jednym zamachem obejrzeć więcej niż 30 minut tej produkcji.
Ocena Civil.pl: 39%