komedia
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Reżyser tego filmu - Peter Berg, choć nie jest szczególnie utytułowany (jedna nominacja do nagrody Emmy) to ma co nieco w dorobku filmowym. Jako aktor zagrał drugoplanową rolę w znakomitym Collateral, wyreżyserował też The Kingdom. W każdym razie gość wie jak wygląda dobre kino, bo brał w nim udział po obu stronach kamery. Stąd też zasiadając do Hancocka miałem spore oczekiwania. W dużym stopniu zostały on spełnione.
Tytułowy bohater to John Hancock (Will Smith), super bohater, który ratuje i wybawia z opresji ludzi tylko z obowiązku, robiąc przy tym ogromne straty na okolicznej infrastrukturze. Nadużywa alkoholu, sypia gdzie popadnie. Jego życie zmienia się, gdy spotyka Raya Embreya (Jason Bateman). Embrey pracuje jako specjalista od kreowania wizerunku, w pracy idzie mu kiepsko bowiem jego aspiracjami jest szerzenie dobra i namawia więc firmy by rozdawały swoje produkty potrzebującym za darmo. Pewnego dnia staje w korku na przejeździe kolejowym i nie może się z niego wydostać, życie ratuje mu Hancock. Ray chcąc się odwdzięczyć zaprasza bohatera do swojego domu na obiad. Żona - Mary, nie (Charlize Theron)jest zadowolona z wizyty gościa. Jednak Ray postanawia pomóc Hancockowi i przedstawić go ludziom jako superbohatera, którego pokochają...
Następnie fabuła zaskakuje. Miałem bowiem kilka przypuszczeń jak to się dalej potoczy (wedle schemacików) - potoczyło się inaczej, nawet ciekawie.
Film, w którym grają gwiazdy takie jak Smith i Theron powinien zostać obejrzany choćby po to by podziwiać tę dwójkę. Nie mniej jednak w tym przypadku warto go obejrzeć nie tylko dlatego. Jest to solidne kino akcji o kolejnym superbohaterze. Ta historia jest jednak opowiedziana solidnie i niestandardowo.
W skrócie: dobry film.
Ocena Civil.pl: 70%
Kolejny film scenarzystów: Jasona Friedberga i Aarona Seltzera (twórców serii Scary Movie). Niestety jeżeli chodzi o ten duet, to śmiało można rzecz, iż każde kolejno ich dzieło było słabsze. O tyle o ile np. Scary Movie 2 był jeszcze fajnym pastiszem filmów grozy, to następne części były już raczej słabe. Po czterech "strasznych filmach" panowie przerzucili się na inne branże i tak powstał "Date Movie", "Epic Movie", "Meet the Spartans". Te trzy filmy w opinii Internautów i krytyków były kiepskie (oceny na IMDB.com w granicach 2.5/10).
Disaster Movie ciężko nazwać słabym, bowiem jest on tak beznadziejny, że jakikolwiek przymiotnik nie jest w stanie opisać takiego dna kinematografii. Zostanę więc przy "beznadziejny", po co się wysilać i szukać lepszych określeń?
Disaster Movie w zamyśle miał się nabijać z filmów katastroficznych, jednak autorzy na tym nie poprzestali i film stara się wyśmiewać niemalże wszystkie ostatnie wydarzenia w kulturze masowej. Większość tych żartów jest albo niesmaczna, wulgarna albo po prostu nudna. Kiedy ogląda się przygniecioną meteorytem "Hannah Montanę", która wygaduje głupoty lub mało zrozumiały bełkot imitujący język Internetu (blogerów) to ciężko się jest z tego śmiać. Mało smaczne są "Alvin and the Chipmunks", które wżerają się w kręgosłup po tym jak dają minikoncert różnogatunkowej muzyki. Żałośnie wypada parodia "High School Musical 3: Senior Year", parodiowanie Justina Timberlake'a czy Antona Chigurh'a z "No Country For Old Men". W tym filmie generalnie nic dobrze nie wypada.
Tony Cox tym razem gra swoją drugoplanową (tym razem jest to wręcz trzecioplanowa) rolę jako "Indiana Jones". Pewnym bonusem jest udział (drugoplanowy) Kim Kardashian, która nie bawi w ogóle.
O fabule nie warto pisać, bo jej w zasadzie nie ma. W tym filmie nie wiele rzeczy z siebie wynika, nic nie ma sensu, całe przedstawienie jest po to, by wyśmiać jak najwięcej postaci z innych filmów. Tym razem zrobiono prawdziwy miks, bo jest np. Batman, Hulk, Iron Man, Beowulf, Kung Fu Panda, Hancock. Autorzy filmów ośmieszają również Amy Winehouse oraz bohaterki serialu "Sex and the City". Jest również w dużej dawce parodia księżniczki Giselle oraz w trochę mniejszej dawce księcia Kaspiana. To wszystko jest delikatnie połączone "losami" głównych bohaterów Willa i Amy. Trzecim głównym bohaterem jest czarnoskóry Calvin.
Film ten jest irytujący, nudnawy, szokujący. Boję się następnego "dzieła" z tej serii, bowiem o ile "Epic Movie" był głupkowaty to miejscami jeszcze bawił, tutaj jest z tym jeszcze gorzej. Mimo wszystko, nie wystawiam jedynki, bowiem dostrzegam jeden mały aspekt: światowa kultura masowa podupada i sama staje się własną parodią, stąd też coraz ciężej zrobić film, z gatunku pastiszy. Moim zdaniem "Disaster Movie" nadaje się tylko do roli "przerywnika" w wielogodzinnym maratonie filmowym. Przerywnik taki sprawi, iż inne filmy od razu wydadzą się lepsze i bardziej sensowne.
Ocena Civil.pl: 20%
Obejrzałem wczoraj kolejny film z cyklu "parodii" Jasona Friedberga. Film jest parodią komedii romantycznych, ale akcja stara się trzymać w miarę spójnej fabuły. Ogólnie jest to średnio-śmieszne dzieło, ale obejrzeć się da.
Film parodiuje między innymi: Dziennik Bridget Jones, Poznaj moich rodziców (obie części), program MTV Pimp my Ride.
Ocena Civil.pl: 30%
Onion oglądałem zaraz po Epic Movie (dokładnie rzecz biorąc było to wczoraj).
Cebule wiadomości (bo o tym mowa) to film składający się z kilkunastu historyjek występujących w programie telewizyjnym. Historyjki te wyśmiewają Amerykanów, ich obsesje i ich styl życia (topowe tematy, typu terroryzm, rasizm, ksenofobia, przestępczość, Britpop, telezakupy, homoseksualizm, Bill Gates etc.), mimo to wszystko jest połączone spójną fabułą, bowiem historyjki te są emitowany w programie telewizyjnym prowadzonym przez Normana (konserwatywnego, staromodnego prezentera). Motywem przewodnim filmu jest Steven Seagal - którego nowy film "CockPuncher" wchodzi właśnie do kin. Władze stacji chcą by to właśnie informacja o tym filmie zaczęła piątkowe wydanie (zamiast konfliktu wojennego między dwoma wymyślonymi krajami) - to z kolei powoduje opór u Normana...
Film naprawdę śmieszny, niekonwencjonalny. Moim zdaniem warto go obejrzeć.
Ocena Civil.pl: 70%
Byłem ostrzegany, że film Epic Movie jest naprawdę beznadziejny (za coś zajmuję miejsce w rankingu Bottom 100 na IMDB...) a mimo to obejrzałem. Myślałem, że Kai Penn nie może nie śmieszyć, okazało się jednak, że może :/
Film w swej istocie parodiuje "Opowieści z Narnii" aczkolwiek jak to bywa z filmami z tego cyklu - próbował parodiować jeszcze paręnaście innych rzeczy. Całość jest całkowicie niejadalna i co tu dużo mówić - bez sensu. Powstawiano w to kulawe dzieło parę topowych piosenek (Nelly Furtado, Fergie, parodia Beep Pussy Cat Dolls) ale i tak film się nie broni, jest badziewny, mało śmieszny.
Ocena Civil.pl: 20%