komedia
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Rzadko oglądam polskie współczesne komedie, ostatnio jednak na Netflixie pojawiło się wiele w miarę świeżych naszych rodzimych produkcji. Z tego się zorientowałem, w ostatnich latach nieśmiertelni aktorzy romantycznych polskich komedii czyli Karolak, Adamczyk czy Maciej Stuhr nieco ustąpili pola innym. I tak o to w "7 rzeczy, których nie wiecie o facetach" oglądamy nieco inny niż zazwyczaj zestaw aktorów. Film opowiada o mężczyznach, którzy znają się bardziej lub mniej z warszawskiej siłowni, każdy z nich ma inny życiorys i problemy. I tak: Kordian (Maciej Zakościelny) to ambitny producent muzyczny, który z racji kredytów, zmuszony jest do współpracy z niejakim Rickym (Zbigniew Zamachowski), gościem tworzącym popeliniarską muzykę dla mas. Filip (Pawel Domagała) to bezrobotny lekkoduch, marzący o otwarciu własnego lokalu gastronomicznego. Stefan (Leszek Lichota) – kierowca autobusu, mający problemy z kontrolowaniem agresji po pobycie na misji wojskowej w Afganistanie, Jarosław (Piotr Głowacki) z kolei to samotny i nieśmiały inspektor sanitarny a Tomasz (Mikołaj Roznerski) to pracownik korporacji, wahający się czy powinien czerpać z życia czy też ustatkować się u boku Basi (Alicja Bachleda).
Cała opowieść została przedstawiona w dosyć zgrabny sposób. Mnogość bohaterów (obsadę uzupełnia jeszcze kilkanaście nazwisk, np. Aleksandra Hamkało czy Piotr Polk) nie powoduje chaosu, tym bardziej że losy postaci przeplatają się. Oglądając ten film ma się jednak wrażenie, że patrzy się na serial obyczajowy z elementami komedii. Udało się nieco zachować balans, nie jest to cukierkowa komedyjka romantyczna, aczkolwiek starano się pokazać Warszawę od jak najlepszej strony, jako bogate miasto, pełne przepychu i nowoczesności. Sięgając po jakikolwiek w miarę nowy polski film zawsze mam zaniżone oczekiwania, a już na pewno nie oczekuję niczego wybierając komedię czy komedię romantyczną wyprodukowaną nad Wisłą. Tutaj delikatnie rzeczywistość przeskoczyła moje oczekiwania, bo ten film nie jest co prawda dobry, ale blisko mu do miana poprawnego.
Ocena Civil.pl: 60%
Oryginalna produkcja Netflixa z udziałem Amy Poehler po obu stronach kamery. Grupa koleżanek, które przed laty pracowały w podrzędnej pizzerii postanawia się spotkać z okazji 50-urodzin jednej z nich – Rebecci (Rachel Dratch). Sześcioro kobiet udaje się do Napy, krainy wina gdzie wspólnie mają spędzić nieco dłuższy weekend. Organizatorka, Abby (Amy Poehler) zamierza zaplanować każdy szczegół imprezy, co już na starcie okazuje się być niewykonalne. Bagaż doświadczeń i problemów każdej z Pań wykracza poza ramy weekendowego spotkania. W rolach drugoplanowych w tym filmie występuj: Jason Schwartzman oraz Tina Fey.
Na wstępie muszę napomnieć, iż film ten nie leży całkowicie w moim guście. Opowieść o przygodach 50-latek podczas długiego weekendu została konkretnie zaadresowana do żeńskiego widza w średnim wieku. Ja sięgnąłem po tą pozycję, ze względu na uział Amy Poehler, która ma na koncie mnóstwo doskonałych komedii (jako aktorka, ponieważ w roli reżyserki ma skromny dorobek). Tym razem jednak kompletnie jej się nie udało. "Gorzkie Wino" to film nieśmieszny, traktujący o mocno wyimaginowanych problemach amerykańskiej klasy średniej, w średnim wieku. Nic mnie w tej opowieści nie wciągnęło. Rachel Dratch stworzyła jedną z najbardziej niewyraźnych postaci jakie miałem nieprzyjemność oglądać w ostatnich latach, nieco lepiej zaprezentowała się Maya Rudolph, charakterystyczna aktorka, dobrze odnajdująca się w komediach. Amy Poehler jak na siebie, w "Wine Country" wypada po prostu fatalnie. Ta amerykańska królowa komedii po raz pierwszy nie bawi a smuci. Nie znalazłem żadnych mocnych punktów tej produkcji Netflixa. Na niekorzyść przemawia fakt, że całość trwa 103 minuty, co w moim przypadku oznaczało konieczność 4-krotnego (!) podejścia do oglądania, po prostu nie byłem w stanie za jednym zamachem obejrzeć więcej niż 30 minut tej produkcji.
Ocena Civil.pl: 39%
Duke (Morgan Freeman) to mężczyzna prowadzący luksusowy kurort w Palm Springs. Na co dzień ma wszystko czego mu trzeba: kochanki, alkohol i ulubionego golfa. Jego życie nieco komplikuje się, kiedy to ośrodka przyjeżdża Leo (Tommy Lee Jones), były agent FBI, który za punkt honoru stawia sobie rywalizację z Dukiem: zarówno w sporcie jak i w kobiecych podbojach. Z czasem rywalizacja przybiera na sile, kiedy do ośrodka przybywa szefowa Duke'a – Suzie (Rene Russo), w której obaj panowie momentalnie się zakochują. Jednocześnie na jaw wychodzą inne problemy, okazuje się iż Duke objęty jest programem ochrony świadków a jego życie dybie demoniczna Delilah (Jane Seymour). Leo postanawia ochronić swojego kolegę/rywala wykorzystując swoje umiejętności.
Ta komedyjka kosztowała 22 mln dolarów i zarobiła ledwie 7.6mln. Zanim zacznę pisać o tonie wad tej produkcji, poruszę kwestię tego że szkoda iż w takiej szmirze zagrali tacy znani aktorzy. O ile Morgan Freeman lubi od czas do czasu zagrać w jakieś komedyjce, to jednak Tommy Lee Jones nie powinien się marnować w tego typu "akcjach". Jest to zbyt popularny i kultowy aktor. Rene Russo choć niesamowicie rozpoznawalna, w swoim życiu wystąpiła w zaledwie 30 produkcjach, a swoje występy na ekranie na ogół przeplata kilkuletnimi przerwami. "Just Getting Started" jako komedia całkowicie nie bawi. Jako film akcji nudzi przewidywalnym scenariuszem i ... brakiem akcji. Cały ten film trochę tak wygląda: jakby producentom udało się wynająć jakiś luksusowy kurort i zabukować czas znanych aktorów ... a później na kolanie dopisali do lokalizacji i postaci jakieś dialogi i fabułę. Boli, że Freeman i Lee Jones (obaj mają w swoim dorobku między innymi po Oscarze) muszą sobie tak dorabiać. "Just Getting Started" zebrał fatalne opinie od widzów i jeszcze gorsze od krytyków. Ciężko mi wskazać jakikolwiek jasny punkt czy też napisać dobre słowo. Jedynie fani Rene Russo, stęsknieni za występami tej aktorki mogą się tym filmem zainteresować. Inni, jeżeli tego jeszcze nie widzieli to niech nie zmieniają tego stanu rzeczy.
Ocena Civil.pl: 35%
"Guava Island" to oryginalna produkcja Amazon Prime traktująca o fikcyjnej tropikalnej wyspie zarządzanej przez despotycznego Red Cargo (Nonso Anozie). Główni bohaterowie to para młodych ludzi: Deni Maroon (Donald Glover) oraz Kofi Novia (Rihanna) od urodzenia zamieszkujących Guavę. Deni to lekkoduch pracujący w rozgłośni radiowej, na co dzień zajmujący się muzyką a Kofi to mocniej stąpająca po ziemi miejscowa szwaczka. Pewnego dnia Deni pragnie zorganizować na wyspie muzyczny festiwal, aby chociaż na jeden dzień oderwać mieszkańców od szarej rzeczywistości. Jego plany nie podobają się Red Cargo, który obawia się że po całonocnej imprezie mieszkańcy wyspy nie stawią się nazajutrz do pracy. Na zarządzanej twardą ręką wyspie nie ma bowiem dni wolnych od pracy. Pomiędzy muzykiem a tyranem dochodzi do konfliktu, który ma tragiczne skutki.
Film ten jest bardzo krótki, bo trwa zaledwie 55 minut. Czas ten jest jednak wystarczający by opowiedzieć ciekawą historię. Sam film był kręcony na Kubie, pomimo iż użyto fikcyjnej nazwy wyspy, to przedstawione problemy są jak najbardziej zbliżone do tych, z którymi zmagają się mieszkańcy biednych krajów. Po raz kolejny Amazon stara się pokazać coś ambitniejszego aniżeli konkurencyjny Netflix. "Guava Island" miesza kilka gatunków filmowych, będąc chwilami komedią czy musicalem, jednakże nie przesłania to w żaden sposób mocnego przekazu, który dostarcza ta produkcja.
Ocena Civil.pl: 75%
"Isn't It Romantic" to komedia Netflixa, wyśmiewająca (przynajmniej w założeniu!) gatunek romcom. Natalie (Rebel Wilson) to samotna architekt mieszkająca w Nowym Jorku, pracująca w biurze gdzie nie cieszy się estymą. Podczas powrotu metrem do domu, Natalie zostaje napadnięta, uciekając napastnikowi uderza się głowę i traci przytomność. Po obudzeniu się, główna bohaterka dostaje całkowicie nowe (lepsze) życie, w którym ma wspaniałe mieszkanie zamiast taniej nory oraz ... cieszy się ogromną popularnością u płci przeciwnej. W alternatywnym świecie na Natalie zwraca uwagę jej klient – Blake (Liam Hemsworth), bajecznie bogaty Australijczyk. Wraz z rozwojem wydarzeniem, beznadziejne życie kobiety zamienia się bajkę stylizowaną na oklepane komedie romantyczne. Oprócz wymienionych bohaterów, ważne role w tym filmie grają jeszcze: Adam Devine i Priyanka Chopra.
Pomysł na pastisz komedii romantycznej był dobry. Samo wykonanie jednak pozostawia trochę do życzenia. Komedia romantyczna wyśmiewające inne komedie romantyczne przegrywa nie tyle z ideą, co raczej ze zbytnią nachalnością wyeksploatowania pomysłu. Wszystkie wydarzenia w tym filmie są do bólu przewidywalne, ba są nawet zapowiedziane. Mimo to "Jak romantycznie!" posiada lekkość komedyjki, wybijającej się ponad przeciętność. Da się ten film bez zgrzytania zębami obejrzeć, bo jest bardzo poprawny. Dobre (w miarę) oceny na Rotten Tomatoes (68% pozytywów) i na IMDB to potwierdzają. Netflix produkuje raczej bardzo przeciętne komedie, więc to dobrze że czasem uda mu się zrobić coś powyżej swojego narzuconego standardu.
Ocena Civil.pl: 59%