komedia

Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.

Ocena: 31 The Big Wedding

Niestrawna komedia z Robertem De Niro w roli głowy rodziny o imieniu Donald, który dochował się trójki dzieci (w tym jednego adoptowanego) a obecnie żyje z konkubiną Bebe (Susan Sarandon), zaś wcześniej był żonaty z Ellie (Diane Keaton). Cała ta familia spotyka się w rodzinnym domu przy okazji ślubu adoptowanego syna - Alejandro z Missy (Amanda Seyfried). Okazuje się, iż biologiczna matka Alejandro zamierza przyjechać na to wydarzenie z Kolumbii, a że jest to bardzo religijna kobieta - to adoptowany syn prosi by nas czas wesela jego przybrany ojciec i matka - udawali udane małżeństwo, pomimo iż są kilkanaście lat po rozwodzie. To nie jest koniec absurdów, ponieważ pozostała dwójka dzieci Dona to: 29-letni prawiczek pracujący jako lekarz (w tej roli Topher Grace) oraz prawniczka Lyla, wyszczekana kobieta sukcesu, która mdleje na widok dzieci (Katherine Heigl). Tworząc tyle "kopniętych" postaci scenarzysta na pewno chciał stworzyć śmieszną komedię - tyle, że mu całkowicie nie wyszło. De Niro to aktor grywający w kilku filmach rocznie i bierze wszystko jak leci: w ostatnim czasie był już weteranem wojny na Bałkanach i biegał po lesie za Travoltą (w Killing Season), innym razem grał we włoskim filmie amanta dla Moniki Bellucci, teraz przyszło mu zagrać rozwodnika, byłego alkoholika i rzeźbiarza w jednej postaci. Wyszło tragicznie. Idąc dalej: dobiegające siedemdziesiątki Keaton i Sarandon to bardzo słabe kandydatki na role komediowe. W filmie w małej roli pojawia się też Robin Williams, ale nawet i on nie śmieszy. Groteskowy humor, imitujący sceny z "American Pie" przeplata się z ckliwymi momentami a wszystko to jest okraszone brakami fabularnymi. Za to jest dużo chaosu - akcja przyśpiesza, by nagle zwolnić po to by bohaterowi w spokoju mogli pochylić się nad swoim życiem...

Ta komedia spokojnie mogła by kandydować do nagrody "Razzie Awards" w głównej kategorii, niestety została pomięta, ale za to nominację za rolę drugoplanową otrzymała: Katherine Heigl - dobre i to... Szczerze nie polecam.

Ocena Civil.pl: 31%

Ocena: 78 We're the Millers

Zabawna komedia kryminalna w ciekawej obsadzie. David (Jason Sudeikis) to beztroski dealer narkotykowy, który daje się obrabować z towaru i pieniędzy podczas ratowania sąsiada - Kenny'ego (Will Poulter) i przypadkowej (wówczas) dziewczyny - Casy (Emma Roberts), przez co popada w kłopoty i naraża się swojemu szefowi - Bradowi (Ed Helms). Aby odkupić winy, Brad zleca mu przeszmuglowanie narkotyków z Meksyku do USA w dowolny sposób. David wpada na pomysł stworzenia fikcyjnej rodziny, która podróżując w Camperze, odwróci uwagę celników i zniechęci ich do szczegółowej rewizji. W skład rodziny wchodzi Brad w roli ojca, jego sąsiad Kenny (jako syn), Casey jako córka i sąsiadka-striptizerka - Rose (Jennifer Aniston) jako matka. Oczywiście odebranie narkotyków z meksykańskiej hurtowni i dowiezienie ich do Denver to zadanie wręcz niewykonalne, więc filmowa czwórka zasmakuje całej masy zabawnych ale i niebezpiecznych przygód.

Ta komedia, choć miejscami bardzo sztampowa i wpisując się we wzorzec typowego amerykańskiego filmu przygodowego, okraszonego nieco bardziej ostrym dowcipem niż produkcja familijna, daje po prostu radę! Jennifer Aniston pomimo 44-lat i ogromnego ogrania się w wielu komediach, dalej wypada interesująco. Emma Roberts (córka Erica, bratanica Julii) ma dopiero 22 lata, ale ze względu na aktorską rodzinę - również mnóstwo ról za sobą i w tym filmie, w roli zbuntowanej nastolatki - prezentuje się także bardzo dobrze. Podobnie trochę mniej znany Jason Sudeikis i początkujący Anglik Will Poulter (lat ledwie 20). Jednym słowem "We're the Millers" to chyba jedna z lepszych komedii kończącego się już roku 2013.

Ocena Civil.pl: 78%

Ocena: 55 This Is the End

Mieszaniec gatunkowy, w którym aktorzy wystąpili pod swoimi nazwiskami - jednak tworząc swoje fikcyjne alter-ega. James Franco, Johan Hill, Seth Rogen, Jay Baruchel, Danny McBride i Craig Robinson - w rolach głównych + cała masa innych gwiazd w epizodach, a przewinęło ich się naprawdę sporo: Michael Cena, Emma Watson, David Krumholtz, Rihanna czy Channing Tatum - to jedynie część nazwisk.

Kilka słów o fabule: podczas parapetówki u Jamesa Franco ma miejsce Apokalipsa - godni ludzie zostają zabrani do nieba, zaś na pozostałych zostaje zesłana zagłada: pożary, trzęsienia ziemi + biegający tu i ówdzie ogromny diabeł przypominający smoka z wielkim członkiem. Franco i jego kumple zostają uwięzieni w domu, kończą im się zapasy, ale nie opuszcza ich specyficzne poczucie humoru. Większość produkcji jest w zasadzie przegadana na różne tematy, najwięcej jest o masturbacji i homoseksualizmie - co nie dziwi, bo z tych tematów najczęściej w amerykańskich filmach się żartuje. Poza tym akcja jest okraszona scena rodem z horroru i superprodukcji katastroficznych.

Pomimo dobrych ocen tej produkcji, dla mnie jest to miszmasz gatunkowy, w dodatku bardzo ciężko strawny. Ale podobno warto, chociażby dla Emmy Watson.

Ocena Civil.pl: 55%

Ocena: 56 The Long Weekend

Moje małe zaległości z roku 2005. Chris Klein w typowej dla siebie roli Playboya o imieniu Cooper oraz nieco mniej znany Brendan Fehr - w roli brata Coopera - Eda. Ed to specjalista od marketingu, który w swój urodzinowy weekend ma nóż na gardle, ponieważ jego szef (Craig Fairbrass), zamierza go zwolnić, jeżeli ten nie zachwyci po weekendzie kluczowego klienta. Cooper ma wobec brata jednak inne plany - zamierza zabrać go na dziewczyny by ten w końcu zaliczył. W ten sposób rozpoczyna się szalony weekend dwóch mężczyzn, podczas którego biorą udział (przypadkowy i to w roli księży!) w pogrzebie (i to nie byle kogo, bo modelki granej przez Evangeline Lilly), popadają w konflikt z prawem ... by na końcu wszystko dobrze się skończyło. W roli żeńskiej występuje nieznana wówczas Cobie Smulders (obecnie gwiazda serialu "How I met Your mother").

Dosyć przyzwoita komedia, niewybitna, umiarkowanie śmieszna - ale jednak na jakimś tam poziomie oglądalności. W sam raz by sobie zapełnić czas.

Ocena Civil.pl: 56%

Ocena: 37 The Hangover Part III

Tragiczne zakończenie kultowej serii. Phil, Stu i Doug zmuszani są zawieść Alana do szpitala psychiatrycznego, po drodze zostają jednak napadnięci przez gangstera o pseudonimie (nazwisku?) Marshall (w tej roli John Goodman), który to porywa Douga a pozostałej trójce każe odnaleźć Lesliego Chowa, ponieważ ten ukradł Marshallowi 21 mln dolarów w złocie.

Budżet - nieco ponad 100 mln dolarów (nie wiem kompletnie na co wydany) i zwrot - ponad 350 mln dolarów. Ale co z tego, skoro to było zwykłe żerowanie na ludziach. Film otrzymał fatalne oceny od krytyków - co nie dziwi, bo był żałosny. Żenujące próby przywrócenia ducha pierwszej części + wysiłki Zacha Galifianakisa, który zwyczajnie nie umiał już wycisnąć nic więcej ze swojej roli stworzyły fatalne widowisko. Nieśmieszne i irytujące. Szczerze odradzam. Niestety w czasach kryzysu producenci z każdej dochodowej serii chcą wycisnąć jak najwięcej. No bo po co ryzykować i tworzyć coś nowego, skoro na pewno zarobi się na trzeciej części super dochodowego cyklu? Niestety o przyjemności dla widza już nie pomyślano.

Ocena Civil.pl: 37%