komedia
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.
"Daddy's Home Two" to kontynuacja filmu z Markiem Wahlbergiem i Willem Ferrellem z 2015 roku. Dzieci Dusty'ego (właśnie Wahlberg) są wychowane przez jego byłą partnerkę Sarę (Linda Cardellini) oraz Brada (Ferrell). Pomimo iż Dusty i Brad są dobrymi przyjaciółmi, to dzieci cierpią z powodu życia na dwa domy. Na Święta Bożego Narodzenia przylatuje Kurt (Mel Gibson!) ojciec Dusty'ego oraz Don (John Lithgow) ojciec Brada. Kurt proponuje by obie rodziny spędziły święta w ekskluzywnym domku w górach, na co wszyscy chętnie przystają. Dzięki temu szóstka dorosłych (w tym niewspomniana jeszcze Alessandra Ambrosio grająca żonę Dusty'ego) oraz gromadka dzieci udaje się w podróż wypasionymi SUVami do apartamentu z górnej półki. Na miejscu spodziewana sielanka przeradza się w tarcia pomiędzy dorosłymi, głównie za sprawą Kurta, który pragnie zahartować syna i jego wnuki. Zaś ciapowaty Brad przez swoje dwie lewe ręce demoluje otoczenie. Emocje sięgają zenitu, gdy bohaterowie wracają do bolączek z przeszłości, na jaw wychodzą też niewygodne sekrety.
Ta komedia miała bardzo wysoki budżet (70 mln dolarów) i przyniosła zwrot w wysokości ponad 180 mln. Ma kilka wad i zalet. Zacznę od zalet. W zasadzie jednej zalety: Mela Gibsona. Ten gwiazdor kina, pomimo że przekroczył 60 lat dalej wygląda świetnie i jeszcze lepiej gra. Tutaj "poszczęściło" mu się, bo dostał ciekawą rolę z którą tradycyjnie świetnie sobie poradził. Teraz czas na wady, a tych nie brakuje. Przede wszystkim Will Ferrell jak zazwyczaj gra nieudacznika, frajera i przygłupa. Ile razy można oglądać tego aktora wcielającego się w prawie tę samą postać, w kolejnym filmie? Kolejna ważna wada to happy end zrobiony w stylu familijnych filmów świątecznych. Całkowicie to nie pasuje, bo ta komedia raczej filmem familijnym nie jest. "Daddy's Home Two" zostało zgniecione przez krytyków, otrzymało zaledwie 21% pozytywnych opinii w serwisie Rotten Tomatoes. Podsumowując, to komedia którą można sobie spokojnie podarować, chyba że ktoś bardzo lubi (tak jak ja) Mela Gibsona...
Ocena Civil.pl: 60%
Trójka rodziców: Lisa (Leslie Mann), Mitchell (John Cena) oraz Hunter (Ike Barinholtz) odkrywa, że ich córki chcą stracić dziewictwo podczas balu maturalnego. Przerażeni tą wizją postanawiają "działać" aby do tego nie dopuścić, śledząc swoje pociechy i kontrolując je podczas nocy balu. Córki, czyli Julie (Kathryn Newton), Kayla (Geraldine Viswanathan) oraz Sam (Gideon Adlon) planują ze swoimi chłopakami niezapomnianą noc, choć same nie wiedzą jak wydarzenia się potoczą. Jak łatwo wywnioskować z tego opisu oraz udziału Ike Barinholtz jest to komedia absurdu z ostrymi żartami, jadąca po bandzie.
"Blockers" można obecnie obejrzeć na Canal+, produkcja kosztowała 21 mln dolarów i przyniosła zwrot w wysokości 94 mln. Trzeba jasno sobie powiedzieć, że nie jest to zła komedia, w serwisie Rotten Tomatoes na 209 recenzji aż 83% było pozytywnych do tego dochodzi ocena 6.2 w serwisie IMDB.com. Do zalet zaliczam przede wszystkim dużą lekkość, po prostu włączając ten film można wyłączyć myślenie, bo ta komedia nie wymaga skupienia. Kilka scen naprawdę jest śmiesznych. Do tego dochodzi dobrze dobrana obsada. Ike Barinholtz grywa bardzo często w komediach i jest pewnego rodzaju specjalistą w tym zakresie. John Cena też odnalazł się w tego typu lekkiej komedii. Jeżeli chodzi o młodsze aktorki to mi najbardziej przypadła do gustu rola Gideon Adlon (córka Pameli Adlon), która urzeka wdziękiem. Ciężko wskazać jakieś poważne wady tego filmu, bo w kategorii ostrej komedii bez trzymanki wyróżnia się jakością. Nie jest oczywiście kultowe dzieło, wyznaczające nowe trendy, ale na pewno solidny przedstawiciel swojego wąskiego gatunku.
Ocena Civil.pl: 72%
"The Little Hours" to czarna komedia lekko bazująca na Dekameronie Boccaccio, której akcja ma miejsce w XIV wieku. W 1347 roku w Garfagnanie konwent zakonnic prowadzony jest przez ojca Tommasso (John C. Reilly). Główne bohaterki to trzy siostry zakonne: Alessandra (Alison Brie), Ginevra (Kate Micucci) oraz Fernanda (Aubrey Plaza) skrywające swoje tajemnice. Pewnego dnia do konwentu ojciec Tommasso przyprowadza sługę o imieniu Masseto (Dave Franco), którego poznał podczas podróży kupieckiej. Ksiądz znając agresywny charakter sióstr, poleca Masseto by ten udawał głuchoniemego, co uchroni go przed konfliktami z mieszkankami zakonu. Wkrótce jednak siostry zaczynają się nadmiernie interesować Masseto, ujawniając swoje skrywane żądze.
Film ten dostał dobre oceny od krytyków (78% pozytywnych recenzji w Rotten Tomatoes), ale dużo gorsze od widzów, którzy nisko go ocenili w IMDB (ocena 5.8). Obecnie produkcję można obejrzeć zarówno na Netflix jak i w Canal+. Moim zdaniem ta komedia zbytnio "jedzie" po bandzie i oferuje zbyt absurdalny humor, przez co jest dosyć ciężkostrawna. Wyróżnia się wulgarnymi scenami i językiem oraz kontrowersyjnymi scenami. Jej zaletą z kolei jest bardzo dobra obsada, bo oprócz już wspomnianych oglądamy jeszcze między innymi: Nicka Offermana jako Lorda Bruno czy Freda Armisena. Rolę siostry przełożonej gra Molly Shannon. Wracając na chwilę jeszcze do obsady głównej: nie jestem miłośnikiem gry aktorskiej Alison Brie, ale na ogół lubię kreacje Aubrey Plazy, tutaj zagrała ona kolejną ciekawą postać. Nie mniej jednak "The Little Hours" to film dla specyficznej grupy widzów o określonych gustach.
Ocena Civil.pl: 55%
Edward (Robert Więckiewicz) to mężczyzna w średnim wieku mieszkający z żoną Normą (Magdalena Popławska) i kilkuletnią córką w jednym z typowych warszawskich mieszkań średniej klasy. Na co dzień Edward pracuje w korporacji i nienawidzi swojej pracy, codziennie się w niej męczy i marzy o tym by ją rzucić. Zestresowany Edward zaniedbuje swoje relacje rodzinne, żyjąc na co dzień w pośpiechu i zmagając się z rzeczywistością. Wszystko się zmienia po tym jak Edward uderza się mocno w głowę po wypadku samochodowym. Po miesiącu w śpiączce główny bohater zmienia całkowicie nastawienie do życia, stając się całkowicie innym człowiekiem: otwartym, wesołym, cieszącym się z małych rzeczy, dostrzegającym piękno w codziennych sprawach. Tracąc po wypadku pracę, Edward zostaje bezrobotnym, ale nawet to nie przeszkadza mu cieszyć się z życia. Pełny energii spotyka swojego kolegę z dzieciństwa, Kapsla (Bartłomiej Topa), który od lat cierpi z powodu alkoholizmu. Edward postanawia mu pomóc wyjść z nałogu.
Film jakiś czas temu pojawił się w ofercie Netflixa, który od pewnego czasu wykupuje licencje na popularne polskie produkcje. Korzystając ze sposobności, nadrabiam delikatnie zaległości w polskim kinie. "Król życia" to film z pozytywnym przesłaniem, jednakże mający kilka poważnych mankamentów. Po pierwsze sama historia mnie nie wciągnęła, opowieść o korpoludku który w wyniku wypadku zamiast stresować się w openspace w jakieś warszawskiej firmie "odkrywa się na nowo" jeżdżąc bez celu windą i nadrabiając czas z żoną i córką raczej porywająca nie jest. Drugi ważny minus to wmieszany wątek Kapsla, którego historia została jakby wkomponowana w całość na siłę, aby rozepchać czas trwania filmu. Trochę tak to wygląda, jakby scenarzyści mieli pomysł na 60 minut filmu a reszta została dorobiona na kolanie. Dużym za to plusem jest świetna (jak zwykle) gra Roberta Więckiewicza, który po prostu jest w dobry w tym co robi i kropka. "Król życia" to polski komediodramat, który zebrał bardzo przeciętne oceny, zarówno w IMDB jak i na Filmwebie. I taka właśnie jest ta produkcja, niezapadająca w pamięć ani w historię polskiego kina.
Ocena Civil.pl: 60%
Annie (Rachel McAdams) i Max (Jason Bateman) to małżeństwo lubiące spędzać wieczory z przyjaciółmi grając w planszówki i kalambury. Pewnego dnia odwiedza ich Brooks (Kyle Chandler) brat Maxa, który po wspólnym wieczorze spędzonym na grach, zaprasza wszystkich do siebie na jego wersję "wieczora gier". Wersja Brooksa polega na inscenizacji porwania oraz całonocnym poszukiwaniu przetrzymywanej ofiary. Wciągająca z początku gra robi się jednak ryzykowna, kiedy gracze orientują się iż wydarzenia poszły daleko poza bezpieczną inscenizację. Ważne rolę w tym filmie grają jeszcze: Billy Magnussen , Sharon Horgan oraz między innymi Jesse Plemons. Gościnnie oglądamy np. Danny'ego Hustona, Chelsea Peretti czy Jeffreya Wrighta.
Jason Bateman to specjalista od komedii, ale moim zdaniem w tym filmie wypadł bardzo przeciętnie i nie skorzystał ze swojego bogatego warsztatu aktorskiego. Błyszczy natomiast Rachel McAdams, obecnie 41-letnia aktorka dalej wygląda świetnie i świeżo. Ciekawą kreację zaprezentował Jesse Plemons, a jeszcze ciekawszą Kyle Chandler. Film kosztował 37 mln i przyniósł ponad 117 mln przychodów. Zebrał dobre oceny od widzów i bardzo dobre od krytyków (84% pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes). Nie dziwię się, ponieważ jest to bardzo dobra komedia kryminalna, z ciekawą fabułą. Wszystko w niej jest na swoim miejscu: jest i śmiesznie i intrygująco. Do tego dochodzi wspomniany jest dobry zestaw ciekawych aktorów. W rezultacie "Wieczór gier" to solidna komedia, bez żadnych braków. Obecnie film jest dostępny w VOD w usłudze HBO GO. Polecam.
Ocena Civil.pl: 76%