komedia

Recenzje komedii na tym blogu to przede wszystkim opinie o amerykańskich produkcjach, zarówno tych najbardziej kultowych i rozpoznawalnych jak i tych niszowych.

Ocena: 22 W lesie dziś nie zaśnie nikt II (W lesie dziś nie zaśnie nikt II)

Pierwsza część tego filmu miała się ukazać w Polsce w kinach, ale z powodu pandemii jej premiera została przesunięta na Netflix. Druga część była już od początku "Netflixowa". Wydarzenia w sequelu rozpoczynają się bezpośrednio po nocy z "jedynki". W pierwszych scenach poznajemy załogę lokalnego komisariatu: nieśmiałego Adasia (Mateusz Więcławek), pewną siebie Wanessę (Zofia Wichłacz) oraz ich szefa Waldemara (Andrzej Grabowski). Ten ostatni zabiera aresztowaną noc wcześniej Zofię (Julia Wieniawa-Narkiewicz) na wizję lokalną do domku z części pierwszej. Kiedy zapada zmrok a dowódca dalej nie wraca, Wanessa i Adam postanawiają sprawdzić co się z nim dzieje, pakując się w środek "koszmaru".

O ile pierwsza część, będącego czymś w rodzaju slashera "made in Poland" dała się jako tako obejrzeć, to sequel wywołuje co najwyżej uśmiech politowania. Scenariusz w tym przypadku jest tak kuriozalny, że produkcja ta nie ma najmniejszego sensu. Wszystko co się dzieje na ekranie jest dziwne i groteskowe, w złym tego słowa znaczeniu. Pomijając już fakt bardzo krótkiej obsady: na ekranie widzimy ledwie kilka postaci, to byłoby do wybaczenia, gdyby ten film miał odrobinę sensu. Jedyne co się udało, to w miarę efektowna scena "otwarcia" inspirowana amerykańskim kinem. Film epatuje brutalnością wzorowaną na najbardziej krwawych horrorach, jednak w ogóle "nie straszy", ani nie trzyma w napięciu, w dodatku w bardzo dziwny sposób dodano do niego wątki komediowe, co dopełnia wrażenia całkowitej groteski. Ciężko powiedzieć po co powstał ten film.

Ocena Civil.pl: 22%

Ocena: 31 Like a Boss (Jak Boss)

Dwie przyjaciółki, mieszkające ze sobą od czasów studiów, pragmatyczna Mel (Rose Byrne) i bujająca w obłokach Mia (Tiffany Haddish) prowadzą wspólnie firmę kosmetyczną. Interes choć prowadzony z pasją, wpędza je w poważne długi. Wobec czego "pomocną" rękę do kobiet wyciąga bezwzględna kosmetyczna magnatka Claire Luna (Salma Hayek), która zamierza zainwestować w biznes głównych bohaterek. Pojawienie się despotycznej i nieczysto grającej wspólniczki wystawia na próbę przyjaźń Mii i Mel.

Ten film z 2020 roku debiutował jeszcze w okresie przed-pandemicznym, ale pomimo dobrej obsady i nawet wysokiego budżetu (29 mln dolarów) zwrócił tylko nieco ponad 30 mln. Na pewno na tak umiarkowany sukces (a w zasadzie jego brak) miały wpływ słabe oceny od widzów (4.6/10 w IMDb) i jeszcze gorsze od krytyków, ledwie 33% not zagregowanych w Rotten Tomatoes jest pozytywnych. W przypadku IMDb nota poniżej 5 oczek to dosyć poważne ostrzeżenie dt. jakości tej komedii. "Like a Boss" jest do bólu przewidywalne fabularnie (co jeszcze można by było wybaczyć) i jako komedia praktycznie nieśmiesznie. Niektóre sceny są mocno żałosne i nijak nie ratuje sytuacji to, że na pierwszym planie ogląda się bardzo znane i popularne aktorki, które są wspierane masą znanych nazwisk na drugim planie. Producentom udało się skompletować obsadę, ale nie udało się pozyskać ciekawego scenariusza. W rezultacie ten film jest po prostu słaby i marnuje się w nim talent takiej Tiffany Haddish czy Jennifer Coolidge, o Salmie Hayek nie wspominając. Szkoda. "Like a Boss" można (choć nie warto) obejrzeć na Amazon Prime Video.

Ocena Civil.pl: 31%

Ocena: 51 The Man from Toronto (Człowiek z Toronto)

Teddy (Kevin Hart) życiowy nieudacznik, podczas próby wyjazdu na weekend z żoną, myli adres i zamiast do swojego wynajętego domku wpada na dwóch oprychów, którzy biorą go za "Człowieka z Toronto" (Woody Harrelson), światowej sławy płatnego mordercę. W tej komedii pomyłek, filmowy Teddy musi udawać tytułowego bohatera, jednak kiedy staje z nim w oko w oko sprawy się komplikują.

Ta komedia akcji Netflixa miała dobry trailer i odpowiednią otoczkę marketingową. Komedie z Kevinem Hartem na ogół są podobne, jednak tym razem na ekranie partneruje mu Woody Harrelson, aktor z bardzo bogatym dorobkiem i trzema nominacjami do Oscara. Niestety niewiele to zmienia, bo scenariusz tego filmu od początku do końca jest chaotyczny i absurdalny. Coś się tam niby dzieje, są strzelaniny, jakieś zwroty akcji, ale raczej to wszystko przypomina posklejane taśmą klejącą strzępki aniżeli przemyślany film. W ślad za tym poszły złe oceny od zawodowych krytyków: 28% pozytywnych ocen zagregowanych w Rotten Tomatoes i nieco lepsze od widzów: obecnie 5.7/10 w IMDb. Ciekawostką jest rola trzecioplanowa Kaley Cuoco (zatrudnionej chyba głównie po to, by wykorzystać jej wizerunek w trailerze). Film idealnie wpisuje się w portfolio Netlflixowych komedii wypuszczanych podczas wczesnego lata, kiedy to trzeba postawić na coś lekkiego, w sam raz do obejrzenia w weekend na luzie. I taki jest ten film: bez zbędnych ambicji, po prostu przeciętna komedia akcji dla niewybrednych widzów. Czy takie filmy wystarczą by Netflix mógł utrzymać pozycję na rynku wśród rosnącej (i tańszej!) konkurencji. Moim zdaniem nie.

Ocena Civil.pl: 51%

Ocena: 80 Emergency (Dylemat)

Dwóch studentów: rozrywkowy Sean (RJ Cyler) i jego stonowany przyjaciel Kunle (Donald Elise Watkins) przygotowują się do wieczornej imprezy, na której jako pierwsi czarnoskórzy studenci chcą zaliczyć siedem imprez w każdym z bractw. Przed samym wyjściem panowie natrafiają jednak na spory problem, znajdując w swoim mieszkaniu pijaną do nieprzytomności białą dziewczynę. Nie wiedząc kim jest kobieta oraz jak się tam znalazła, studenci wraz ze swoim sublokatorem Carlosem, analizują w jaki sposób mogą rozwiązać sytuację, zapewniając bezpieczeństwo dziewczynie, jednocześnie nie stając się kozłami ofiarnymi. Rolę drugoplanową gra Sabrina Carpenter.

Ten mądry film dostał doskonałe oceny od krytyków: 93% pozytywów zagregowanych w Rotten Tomatoes (na 142 noty) oraz ... jak to często bywa z filmami Amazona zaledwie 6.0/10 w nomen omen należącym do Amazona serwisie IMDb (przy zaledwie 5 tysiącach ocen). Jak to się dzieje, że gigant VOD, mający do dyspozycji swoje media i miliardowe budżety nie jest w stanie zainteresować dobrym filmem swoich subskrybentów? A dlaczego ten film jest mądry? Pomimo, że jego akcja ma miejsce w okolicach kampusu uczelni, produkcja porusza ważne problemy społeczne współczesnej Ameryki i robi to w sposób niepropagandowy. Historia na pozór błaha i prozaiczna zostaje przedstawiona w sposób wielowątkowy, bez zbędnego moralizatorstwa i kombinatoryki: "It is what it is". Tym bardziej szkoda, że "Emergency" raczej się nie przebiło do szerokiej publiczności i przegrało z głupawymi komedyjkami konkurencji wypuszczonymi w podobnym czasie. Cóż, takie czasy. Niemniej jednak film warto obejrzeć.

Ocena Civil.pl: 80%

Ocena: 38 Senior Year (Powrót do liceum)

Akcja filmu rozpoczyna się 2002 roku, kiedy to siedemnastoletnia, popularna w szkole uczennica o imieniu Stephanie (w tej roli Angourie Rice) ulega wypadkowi podczas pokazów cheerliderskich. Po wypadku Stephanie zapada w śpiączkę, z której budzi się w 2022 roku. Mając 37-lat (w roli dorosłej bohaterki Rebel Wilson) postanawia wrócić do liceum na ostatni rok i zrealizować swoje marzenie zostania królowej balu. Główna bohaterka odnawia relacje z kolegami ze szkoły a także zawiera nowe znajomości z aktualnymi siedemnastolatkami.

Produkcja Netflixa nie spodobała się krytykom, zaledwie 25% recenzji zagregowanych w Rotten Tomatoes było pozytywnych. "Senior Year" dostał za to lepsze oceny od widzów: 5.5/10 w IMDb. Jak zwykle Netflix zadbał o marketing, stąd film był bardzo popularny. Nie zmieniło się także to, że Netflix jest dalej słaby w robieniu filmów komediowych. Moim zdaniem "Senior Year" to popkulturowa papka oparta na najbardziej zgranych motywach, powielająca znane z innych filmów gagi i sytuacje. Scenariusz jest bardzo słaby a część scen żenująca. Ok, Rebel Wilson to specjalistka od komedii, ale niewiele tutaj mogła wskórać. W rezultacie powstała kolejna komedyjka o której wszyscy za chwilę zapomną i kolejny zapychacz oferty światowego giganta. Netflix po utracie widzów zmienia strategię i teraz ma publikować mniej własnych treści, za to z lepszą jakością. Czyli będzie mniej, ale podobno lepiej. Czarno to jednak widzę, ponieważ platforma zrobiła się bardzo droga na tle konkurencji. U rywali jakość ultra HD i 4 urządzenia są w standardzie, w Netflixie trzeba za taki "bajer" dodatkowo płacić. A "Senior Year" to nie jest taki film, dla którego warto wykupić albo przedłużyć subskrypcję...

Ocena Civil.pl: 38%