The Long Way Home (Daleka droga do domu)
Nie, ta recenzja to nie jest pomyłka i dotyczy filmu telewizyjnego z 1998 roku. Jako wielbiciel talentu Sary Paulson i dzięki umieszczeniu tego filmu na Netflixie mogłem się cofnąć o ponad 20 lat. Thomas Gerrin (Jack Lemmon) to emeryt, próbujący się odnaleźć w życiu po śmierci żony. Gerrin ma dużą rodzinę, która go niańczy i się nim opiekuje, jednakże starszy pan, mieszkający w Beaumont w Kansas, żądny jest przygody i pragnie odwiedzić swoją dawną miłość mieszkającą nieopodal San Francisco. Przez przypadek, na drodze Gerrina pojawia się 21-letnia studentka – Leanne Bossert (Sarah Paulson), przemierzająca cały kraj, po to by odwiedzić rodziców, także mieszkających nieopodal San Francisco. Tom i Leanne postanawiają podróżować razem, najpierw samochodem kobiety a później autostopem. Nietypowa para budzi zdziwienie wśród osób, które ją napotykają.
Ten klasyczny "film drogi" ma bardzo dużo walorów. Przede wszystkim świetną rolę Jacka Lemmona. Zdobywca dwóch Oscarów zmarł w 2001 roku, pod koniec życia wystąpił jednak w kilku filmach telewizyjnych. Sarah Paulson w 1998 roku skończyła dopiero 24 lat i była na progu swojej wielkiej kariery. Późniejsza zdobywczyni Złotego Globai Emmy, w "Dalekiej drodze do domu" zagrała młodą studentkę. Aktorka, bardzo wysoko oceniana przez krytyków, znana jest z bardzo charakterystycznej barwy głosu. Trzeba uczciwie przyznać, iż przez 20 lat nie ubyło jej niczego z młodzieńczej urody. Wracając jednak to samego filmu, to trzeba wspomnieć także o bardzo ciepłym klimacie produkcie, wzbogaconym urokliwą ścieżką dźwiękową. Ten film familijny mógłby z powodzeniem zastąpić w świątecznej ramówce nieśmiertelnego Kevina. Warto go obejrzeć przy jakieś rodzinnej okazji
Ocena Civil.pl: 79%
Knock Knock (Kto tam?)
Film ten miałem obejrzeć kilka lat temu, jednakże dopiero niedawno do niego wróciłem. Krótko o fabule. Evan (Keanu Reeves) to bogaty, spełniony facet, mieszkający w wielkim domu z kochającą żoną i dwójką małych dzieci. Pewnego weekendu Evan zostaje sam w domu, podczas gdy jego rodzina wyjeżdża odpocząć. Do drzwi Evana w środku nocy pukają dwie bardzo atrakcyjne młode kobiety: Bell (Ana de Armas) i Genesis (Lorenza Izzo). Przemoczone panie (bo padał deszcz) proszą o możliwość skorzystania z komputera, jednakże zaraz po przekroczeniu progu domu dążą do uwiedzenia Evana i nakłonienia go do zdrady.
Po kolei. Film kosztował 2.5 mln dolarów i zarobił wg oficjalnych źródeł ledwie 6.3 mln. Można by powiedzieć: tani thriller klasy C/D, nie warty uwagi. To jednak produkcja ucznia Tarantino, Eliego Rotha. Roth robi mroczne, mocne filmy, na ogół niskobudżetowe. Filmy te nie przechodzą bez echa i tak też było z "Knock Knock". O ile Ana de Armas w 2015 roku nie była jeszcze wielką gwiazdą, to nazwisko Keanu Reeves zadziałało jak magnes dla wszystkich wielbicieli tego ultra popularnego aktora. Stąd też film ten zebrał sporo opinii. Na ogół negatywnych. Pomysł był fajny: odpowiednio zbudowany klimat, aż po 40 minutach wszystko się posypało. Wówczas ten film zaczął przypominać groteskę pozbawioną sensu. O ile pierwsza połowa tej produkcji trzyma w napięciu o tyle drugiej nie sposób obejrzeć! Dosłownie. To trochę wyglądało tak, jakby Roth wpadł na pomysł na film... ale zabrakło mu weny by go poprowadzić do końca. W rezultacie całość odbieram bardzo negatywnie. Szkoda, bo sam na naprędce byłbym w stanie wymyślić kilka lepszych zakończeń aniżeli wymyślił Roth. Przed uczniem Quentina jeszcze długa droga do osiągnięcia poziomu mistrza.
Ocena Civil.pl: 35%
Thumper (Wabik)
Młoda dziewczyna o imieniu Kat (Eliza Taylor) zaczyna uczęszczać do miejscowego liceum w nieciekawej dzielnicy. Dziewczyna przenika do lokalnego środowiska ćpunów, po to by dotrzeć do dilera o imieniu Wyatt (Pablo Schreiber). Okazuje się, iż dzielnica jest do cna zepsuta a stopień deprawacji tamtejszej młodzieży jest bardzo duży. W roli trzecioplanowej w tym filmie występuje Lena Headey.
Film w serwisie IMDB ma obecnie notę 5.9, ale aż 86% pozytywnych recenzji w serwisie Rotten Tomatoes (na 7 recenzji). Nie bardzo rozumiem te oceny, bo "Thumper" jest po prostu słaby. Słaba gra aktorska (szczególnie Elizy Taylor). Kreacja Pablo Schreibera wcielającego się w bezwzględnego dilera jest iście groteskowa. O samej fabule nie wiele mogę napisać, by nie zdradzać przebiegu wydarzeń. Nie mniej jednak nie w tej fabule niczego nowego ani porywającego. Zakończenie też jest bardzo słabe. Jeżeli ktoś szuka filmu amerykańskiego osadzonego nie w bogatym Nowym Jorku czy w cukierkowych willach w Los Angeles to znajdzie to w "Wabiku". Tutaj pokazana jest biedna strona USA: ludzie mieszkający w obskurnych domach z dykty, uzależnieni od narkotyków, bez perspektyw i sensu życia. Nie mniej jednak, nie polecam tego filmu, wg mnie jego oglądanie to strata czasu.
Ocena Civil.pl: 30%
A Quiet Place (Ciche miejsce)
W post-apokaliptycznym świecie, młoda rodzina żyje na farmie w całkowitej ciszy, ponieważ jakiekolwiek dźwięki przywołują złowrogie bestie, które zaatakowały Ziemię. Evelyn Abbott (Emily Blunt) i Lee Abbott (John Krasinski) to małżeństwo wychowujące trójkę dzieci, mierzące się na co dzień z trudem życia w świecie zdominowanym przez krwiożerce potwory. Evelyn będąc w ciąży, przygotowuje się z mężem do "cichego" porodu.
Reżyser tego filmu (John Krasinski) występuje w potrójnej roli, ponieważ pisał jeszcze scenariusz. Sam film przy budżecie wynoszącym około 20 mln dolarów, zarobił ponad 340 mln (!). Na ten wynik przełożyły się pewnie świetnie recenzje (95% pozytywów na 330 opinii) w serwisie Rotten Tomatoes. Niestety mi ta produkcja nie podpasowała. Nie porwał mnie ani klimat, ani bohaterowie ani kolejna wizja świata po apokalipsie. Moim zdaniem sam motyw świata, w którym trzeba być cicho (gdy np. w Bird Box nie można było patrzeć) nie jest aż tak interesujący. Jestem fanem Emily Blunt i lubię ją na ekranie, ale w "A Quiet Place" jej rola mnie także zbytnio nie zachwyciła. Nie mówię, że ta produkcja jest zła, bo nie jest, jest bardzo dobrze wykonana, ale jednak nie podzielam wszechobecnego zachwytu nad nią.
Ocena Civil.pl: 62%
Black Mirror: Bandersnatch
28 grudnia 2018 roku Netflix wypuścił kolejną część serii Black Mirror. Tym razem, zamiast porywającego odcinka serialu, widzowie "mierzą" się w filmem interaktywnym osadzonym w 1984 roku, w typowo brytyjskim klimacie. Jako, iż film ma kilka możliwych zakończeń, na początku skupię się na przedstawieniu zarysu podstawowej fabuły. Młody chłopak, Stefan Butler (Fionn Whitehead) to programista (z problemami), marzący o stworzeniu gry komputerowej "Bandersnatch". Z tym pomysłem i zamysłem, Stefan trafia do firmy komputerowej Tuckersoft, w której poznaje geniusza gier komputerowych, Colina Ritmana (Will Poulter) oraz ekscentrycznego, nastawionego na zysk właściciela &ndash Mohana Thakura (Asim Chaudhry), który proponuje mu pracę nad ukończeniem gry. Z tak, prozaicznie zarysowanego scenariusza powstaje interaktywny film, mający wiele zakończeń.
Jako, iż jestem fanem serii Black Mirror, podszedłem do "Bandersnatch" z należytą estymą. Pierwsze "podejście" zakończyło się niestety porażką, bo sama idea interaktywności pokierowała prowadzonego przeze mnie Stefana na manowce. Odczekałem kilka dni, poczytałem o produkcji i spróbowałem jeszcze raz, uzbrojony we wiedzę i kilka opracowań znalezionych na YouTube. Za drugim razem udało mi się trochę mocniej wgryźć w akcję i przejść przez kilka opracowanych przez twórców zakończeń. To pozwoliło i zrozumieć, iż "Bandersnatch" to doskonale zaprojektowany interaktywny film, skrywający w sobie wszystko to, co kochają fani "Czarnego Lustra". Wiele elementów tego filmu odwołuje się poprzednich części serii. A sam interaktywny film to kopalnia smaczków, które "dopominają" się wykopania. Moim zdaniem, trochę szkoda że w 2018 roku nie wyszła nowa seria "Czarnego Lustra", ale rekompensata w postaci "Bandersnatcha" stanowi niezłą osłodę.
Ocena Civil.pl: 80%