film akcji

Recenzje filmowe kina akcji próbują odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze sprawdzają czy scenariusz nie był pisany na kolanie, a cała fabuła nie polega na masowej rzeźni w jakimś magazynie. Po drugie oceniamy czy sceny akcji wciągają oraz czy trzymają poziom. Filmy akcji często mają ogromne budżety, przekraczające 100 mln dolarów, gdzie 'sky is the limit', ale niestety nie zawsze w parze za wielkimi pieniędzmi idzie odpowiednia jakość.

Ocena: 82 Avengers: Endgame (Avengers: Koniec Gry)

Kilka miesięcy temu recenzowałem Avengers: Infinity War, który obejrzałem za pośrednictwem VOD. Na ostatnią część Avengersów wybrałem się do kina podczas długiego weekendu majowego. To co mnie uderzyło na wstępie to minimalna frekwencja. Co prawda wybrałem seans około godziny 16, ale i tak zapełnienie kina w 10% może procentach na superprodukcji w dniu wolnym od pracy mocno dziwi. Ale do rzeczy... "Avengers: Endgame" to ostatni film trzeciej fazy adaptacji filmów Marvela. Wszystko rozpoczęło się w 2008 roku premierą "Iron Mana". W 2012 roku debiutował pierwszy film ze słowem "Avengers" w nazwie. Później jeszcze w 2015 roku na ekranach gościł Avengers: Age of Ultron a w 2018 wspomniany już "Infinity War". Po drodze oczywiście była cała masa innych filmów z bohaterami komiksów Marvela. Łącznie w latach 2008-2019 powstało aż 22 superprodukcji podzielonych na 3 fazy. Tyle historii. Teraz dwa słowa o fabule. "Endgame" traktuje o ostatecznej walce z Thanosem, który w poprzedniej części wymordował połowę stworzeń we wszechświecie (w tym wielu Avengersów). Pozostali przy życiu superbohaterowie (wsparci przez Kapitan Marvel - w tej roli Brie Larson) odnajdują Thanosa i wymierzają sprawiedliwość. Nie rozwiązuje to jednak problemu wyginięcia połowy populacji, wobec czego Avengersi łączą siły by skonstruować maszynę czasu, która pozwoli im odwrócić bieg wydarzeń.

Film kosztował 356 mln dolarów, na tę chwilę zarobił prawie 1800 mln dolarów i pewne jest że zarobi jeszcze więcej. Do tego dochodzą bardzo wysokie oceny od krytyków (w tej chwili 95% pozytywów w Rotten Tomatoes) oraz ocena 8.9 w serwisie IMDB. Produkcja trwa ponad 3 godziny ... i moim zdaniem to nieco za długo. Przy takiej potężnej obsadzie naprawdę potrzebowano minut by każdego obsadzić i pokazać, ale rozwlekanie całości aż do 181 minut to raczej przesada. Poza jednak czasem emisji ciężko mi wskazać jakieś słabe strony. Jak zwykle zamieniono pieniądze na zapierające dech w piersiach efekty specjalne, porywające sceny walk i bardzo efektowne bitwy. To wszystko po prostu musi się podobać. Bajka o superbohaterach to dobry relaks, w takim wykonaniu jeszcze lepszy. Polecam.

Ocena Civil.pl: 82%

Ocena: 35 Just Getting Started (To dopiero początek)

Duke (Morgan Freeman) to mężczyzna prowadzący luksusowy kurort w Palm Springs. Na co dzień ma wszystko czego mu trzeba: kochanki, alkohol i ulubionego golfa. Jego życie nieco komplikuje się, kiedy to ośrodka przyjeżdża Leo (Tommy Lee Jones), były agent FBI, który za punkt honoru stawia sobie rywalizację z Dukiem: zarówno w sporcie jak i w kobiecych podbojach. Z czasem rywalizacja przybiera na sile, kiedy do ośrodka przybywa szefowa Duke'a – Suzie (Rene Russo), w której obaj panowie momentalnie się zakochują. Jednocześnie na jaw wychodzą inne problemy, okazuje się iż Duke objęty jest programem ochrony świadków a jego życie dybie demoniczna Delilah (Jane Seymour). Leo postanawia ochronić swojego kolegę/rywala wykorzystując swoje umiejętności.

Ta komedyjka kosztowała 22 mln dolarów i zarobiła ledwie 7.6mln. Zanim zacznę pisać o tonie wad tej produkcji, poruszę kwestię tego że szkoda iż w takiej szmirze zagrali tacy znani aktorzy. O ile Morgan Freeman lubi od czas do czasu zagrać w jakieś komedyjce, to jednak Tommy Lee Jones nie powinien się marnować w tego typu "akcjach". Jest to zbyt popularny i kultowy aktor. Rene Russo choć niesamowicie rozpoznawalna, w swoim życiu wystąpiła w zaledwie 30 produkcjach, a swoje występy na ekranie na ogół przeplata kilkuletnimi przerwami. "Just Getting Started" jako komedia całkowicie nie bawi. Jako film akcji nudzi przewidywalnym scenariuszem i ... brakiem akcji. Cały ten film trochę tak wygląda: jakby producentom udało się wynająć jakiś luksusowy kurort i zabukować czas znanych aktorów ... a później na kolanie dopisali do lokalizacji i postaci jakieś dialogi i fabułę. Boli, że Freeman i Lee Jones (obaj mają w swoim dorobku między innymi po Oscarze) muszą sobie tak dorabiać. "Just Getting Started" zebrał fatalne opinie od widzów i jeszcze gorsze od krytyków. Ciężko mi wskazać jakikolwiek jasny punkt czy też napisać dobre słowo. Jedynie fani Rene Russo, stęsknieni za występami tej aktorki mogą się tym filmem zainteresować. Inni, jeżeli tego jeszcze nie widzieli to niech nie zmieniają tego stanu rzeczy.

Ocena Civil.pl: 35%

Ocena: 54 Sleepless (Bez snu)

Vincent (Jamie Foxx) to dobry glina, na co dzień pracujący pod przykrywką w środowisku handlarzy narkotyków. Podczas jednej z akcji, Vincent kradnie 25kg narkotyków, czym naraża się u lokalnego rzezimieszka Rubino (Dermot Mulroney). Rubino chcąc odzyskać towar poleca porwać syna Vincenta. Wkrótce sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do akcji wkracza ambitna policjantka Bryant (Michelle Monaghan) a na Rubino zaczyna naciskać jego zwierzchnik, demoniczny Novak (Scoot McNairy). Główny bohater ma za zadanie uratować latorośl, balansując pomiędzy przestępcami narkotykowymi i kolegami po fachu.

Budżet 30 mln dolarów (zwrot wyniósł niecałe 33 mln) pozwolił na nakręcenie filmu, którego akcja prawie w całości ma miejsce w nocnym klubie w Las Vegas. Wydarzenia mają (zgodnie z tytułem) miejsce podczas jednej, bardzo pracowitej nocy. Próbowano zrobić prosty gangsterski film w starym stylu, oparty na sprawdzonych motywach: jeden nieskazitelny glina, jednej nocy radzący sobie z wieloma problemami + do maksimum pokomplikowana sytuacja. Mimo korzystania ze sprawdzonego schematu coś tutaj nie zagrało, bo film ten uderza swoją niesamowitą przeciętnością, połączoną z brakiem jakiś większych ambicji. Ciężko cokolwiek dobrego powiedzieć o tej produkcji, bo to zwyczajny kryminał wobec którego można przejść obojętnym. Jeżeli ktoś lubi filmy z Jamie Foxxem to może obejrzeć "Sleepless", aczkolwiek ja nie widzę żadnych mocnych argumentów by ten film nadrobić.

Ocena Civil.pl: 54%

Ocena: 49 Johnny English Strikes Again (Johnny English: Nokaut)

Prawie siedem lat temu recenzowałem poprzednią część serii Johnny English Reborn. Oceniłem ją chyba wtedy zbyt ostro, bo kolejna odsłona jest na podobnym poziomie. Ale po kolei. Wielka Brytania zmaga się z cyberatakami, w wyniku których wszyscy obecni agencji MI7 zostają zdemaskowani. Wobec czego premier Królestwa (Emma Thompson) zleca sięgnięcie po starych agentów... dzięki czemu Johnny English wraca do służby. Towarzyszy mu Bough (Ben Miller). Para agentów na swojej drodze spotyka między innymi Ophelię Bhuletov (Olga Kurylenko) oraz przedsiębiorcę z branży cybernetycznej – Jasona Votlę (Jake Lacy).

Film kosztował tylko 25 mln dolarów. Tylko, bo poprzednie części były droższe i kosztowało około 40 mln dolarów. Trzecia część zarobiła nieco ponad 158 mln dolarów. Dobry wynik. Sam film robi jednak wrażenie zrobionego mocno na siłę. Trwa zaledwie 89 minut i składa się z kilku scen żywcem wziętych z jakiegoś skeczu. Ciężko znaleźć tutaj jakąś jakość. Ot kolejna komedia z Rowanem Atkinsonem. Myślałem, iż ten film bardziej mnie rozśmieszy, a rozśmieszył ledwo minimalnie. Myślę, że spokojnie można sobie tę komedię podarować.

Ocena Civil.pl: 49%

Ocena: 59 The Meg

Multimilioner Morris (Rainn Wilson) inwestuje w supernowoczesną platformę naukową, ulokowaną na Oceanie Spokojnym. Celem stacji badawczej jest pozyskanie informacji o nowych gatunkach zamieszkujących dno oceanu. Podczas jednej z eskapad statek badawczy zostaje zaatakowany przez nieznanego stwora a następnie uwięziony na dnie wraz z trzyosobową załogą. Zapada decyzja o rozpoczęciu misji ratunkowej... której może się podjąć tylko jeden człowiek, były nurek Jonas Taylor (Jason Statham). W trakcie akcji zostaje uwolniona zostaje prehistoryczna bestia – Megalodon, ponad 20-metrowy krwiożercy gatunek wymarłego rekina. Główną rolę żeńską w tym filmie gra chińska aktorka Bingbing Li, zaś w rolach drugoplanowych oglądamy między innymi Ruby Rose, Cliffa Curtisa czy Page'a Kennedy'ego.

Ta superprodukcja z budżetem 130 mln dolarów zarobiła ponad 530 mln. Film jest efektowny, zrobiony z rozmachem, nie żałowano na efekty specjalne. Niestety na tym się zalety kończą, bo produkcja przypomina trochę czekoladopodobną bombonierkę w super opakowaniu. Niby z wierzchu wygląda super, jednakże w środku kryje kiepskiej jakości czekoladki. Walka z prehistorycznym rekinem, w amerykańskim formacie za chińskie pieniądze pozbawiona jest nieco sensu. Jasne, można sobie wyobrazić wielkiego prehistorycznego rekina, straszącego tuż przy chińskiej plaży ... ale raczej gdy się ogląda bajkę "Scooby Doo" a nie film. Nie mniej jednak, jak się wyłączy na chwilę myślenie, to "The Meg" może bawić jako drogi film akcji z popularnymi aktorami.

Ocena Civil.pl: 59%