film akcji

Recenzje filmowe kina akcji próbują odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze sprawdzają czy scenariusz nie był pisany na kolanie, a cała fabuła nie polega na masowej rzeźni w jakimś magazynie. Po drugie oceniamy czy sceny akcji wciągają oraz czy trzymają poziom. Filmy akcji często mają ogromne budżety, przekraczające 100 mln dolarów, gdzie 'sky is the limit', ale niestety nie zawsze w parze za wielkimi pieniędzmi idzie odpowiednia jakość.

Ocena: 55 The Purge: Election Year

Kolejna część zapoczątkowanej w 2013 roku serii The Purge. Bohater poprzedniej części – Leo Barnes (Frank Grillo) występuje w roli głównej także w Election Year. Tym razem pracuje podczas nocy oczyszczenia jako szef ochrony kandydatki na prezydenta, senator Charlie Roan (Elizabeth Mitchell), która zapowiada w przypadku wygrania wyborów zniesienia corocznej czystki. Senator z racji "radykalnych poglądów" zostaje wzięta na celownik przez przedstawicieli władzy, wykorzystujący noc oczyszczenia jako szansę na pozbycie się konkurentki.

Zaletą tego formatu jest to, iż jest dochodowy. Przy budżecie wynoszącym 10 mln dolarów zarobiono prawie 120 mln. Kolejna część podobnie jak poprzednie epatuje przemocą i jest bardzo brutalna. Fabularnie "Election Year" nawiązuje do części drugiej, akcja jest dynamiczna i ma miejsce w wielu lokacjach. Niestety to co bardzo przeszkadza to niesamowita wręcz przewidywalność zdarzeń. Bohaterowie jak po sznurku zmierzają do napisów końcowych, fabularnie film korzysta z bardzo prostych schematów filmów akcji. Elizabeth Mitchell (znana z serialu "Lost") wypada nieco plastikowo, zaś jej postać jest przerysowana. Nieco lepiej prezentuje się Frank Grillo, poprawnie odnajdujący się w roli bezkompromisowego twardziela, skupionego na celu. Podsumowując: ten film da się obejrzeć, niemniej jednak jest to raczej odcinanie kuponów od dochodowej serii aniżeli tworzenie czegoś wartościowego.

Ocena Civil.pl: 55%

Ocena: 26 The Night Crew

Czteroosobowa grupa łowców nagród, na czele z Wade'm (Luke Goss) odbija z rąk bossa mafii (Danny Trejo) kobietę o imieniu Mae. Grupa ma za zadanie przewieźć Mae z Meksyku do USA, uciekając przed hordami meksykańskich gangsterów. Akcja filmu ma miejsce głównie na terenach pustynnych.

Ten niskobudżetowy (3 mln dolarów) film akcji to prawdziwe wyzwanie. Pomimo, iż trwa ledwie 89 minut, trzeba być naprawdę wytrzymałym by dotrwać do końca. Luke Goss, specjalista od filmów akcji klasy C oraz grający w kilkunastu filmach rocznie Danny Trejo wypadają groteskowo. O samej fabule ciężko się rozpisać, bo jest kuriozalna. Bardzo blade są także sceny akcji, rozgrywające się głównie po zmroku. "The Night Crew" w zasadzie nie ma zalet. Ciekawostką jest dołożenie do tego "widowiska" motywu ... wampirycznego. Przez jakiś czas będę omijał filmy z Dannym Trejo i chyba całkowicie póki co podaruję sobie gatunek współczesnych filmów akcji klasy C.

Ocena Civil.pl: 26%

Ocena: 65 Now You See Me 2

Ponad cztery lata temu, publikowałem recenzję pierwszej części tego filmu. W drugiej części zmienił się reżyser, Louisa Leterriera zastąpił Jon M. Chu. W obsadzie aktorskiej zabrakło Isli Fisher oraz Mélanii Laurent. Dołączyła Lizzy Caplan jako Lula (członek The Four Horsemen), w filmie występuje także Daniel Radcliffe. Nie zabrakło także Michaela Caine'a i Morgana Freemana. Woody Harrelson w tej części gości na ekranie podwójnie, bo gra jeszcze swojego brata bliźniaka o imieniu Chase. Zarys fabuły: Czterej Jeźdźcy zostają wynajęci przez technologicznego magnata o imieniu Walter (Radcliffe), który zleca im wykradnięcie super strzeżonego procesora komputerowego.

Druga część została zrealizowana za 90 mln dolarów. Pieniądze się zwróciły z nawiązką, ponieważ produkcja zarobiła ponad 330 mln dolarów. Na pewno trzeba oddać to, iż "Now You See Me 2" trzyma poziom. Imponujące efekty specjalne, dynamiczna akcja, ciekawa obsada uzupełniona o tuzy światowego kina. Niemniej jednak zabrakło w tym wszystkim czegoś nowego, efektu "wow" powodującego iż po seansie ma się wrażenie, iż obcowało się z produkcją na bardzo wysokim poziomie. Było poprawnie, ale nic ponadto.

Ocena Civil.pl: 65%

Ocena: 33 4Got10

Mężczyzna (Johnny Messner) budzi się ranny na środku pustyni. Wokół niego leżą ciała zamordowanych osób, pełny Van narkotyków oraz 3 mln dolarów w gotówce. Mężczyzna niczego nie pamięta i nie wie nawet jak się nazywa. Wkrótce na miejsce zbrodni przyjeżdża lokalny szeryf (Michael Paré) ze swoim zastępcą. Policjant skuszony łatwym zarobkiem popełnia zbrodnię, co komplikuje i tak skomplikowaną sytuację. W rolach drugoplanowych w tym filmie występuje jeszcze Dolph Lundgren i Danny Trejo (w roli bossa narkotykowego).

W Polsce ta produkcja została wydana pt. "Dobry, zły i martwy". Trzeba przyznać, iż ten tytuł jest sporo lepszy niż oryginalny "4Got10". Niemniej jednak słowo "lepszy" czy nawet "dobry" nie padnie w tej recenzji jeszcze raz. Film ten zapowiadał się ciekawie. Początek robi w miarę pozytywne wrażenie: westernowy klimat, tajemnicza do rozwikłania, twardziel w roli głównej. Później jednak, z sekundy na sekundę poziom absurdu narasta w tempie wykładniczym. Fabuła i intryga skonstruowana na poziomie ucznia drugiej klasy podstawowej, okraszona beznadziejną grą aktorską oraz brakiem jakichkolwiek emocji prowadzi do szybkiego znużenia. Choć całość trwa ledwie około 80 minut to czas ten i tak się dłuży niemiłosiernie. Normalnie bym napisał, iż jest to przeciętny przedstawiciel kina akcji klasy C, ta produkcja wyróżnia się jednak od przeciętnych tym, iż jest niesamowicie nudna i bez wyrazu. Nie polecam nikomu.

Ocena Civil.pl: 33%

Ocena: 43 I Am Wrath

Stanley (John Travolta) i jego żona Vivian zostają napadnięci na parkingu. W zajściu ginie żona Stanleya a on sam zostaje ranny w głowę. Skorumpowana policja wypuszcza sprawcę a główny bohater przyrzeka zemstę. Po stronie Stanleya staje jego dawny partner Dennis (Christopher Meloni), zaś przeciwko niemu jest lokalna mafia narkotykowa, policja i skorumpowany gubernator (Patrick St. Esprit).

Wtórna fabuła, w stylu filmów akcji z lat 90-tych plus weteran kina osadzony raczej w kreacji zarezerwowanej dla Stevena Seagala czy Jean-Claude Van Damme'a. "I Am Wrath" jawi się jako płytki film akcji, z bardzo słabo zarysowaną intrygą. Nawet same sceny akcji wypadają blado. Przy budżecie 18 mln dolarów można było się pokusić o coś bardziej efektownego. Szkoda, iż kultowy John Travolta musi pracować przy produkcjach tego typu. Pozycja do zapomnienia. Nie polecam.

Ocena Civil.pl: 43%