film akcji

Recenzje filmowe kina akcji próbują odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze sprawdzają czy scenariusz nie był pisany na kolanie, a cała fabuła nie polega na masowej rzeźni w jakimś magazynie. Po drugie oceniamy czy sceny akcji wciągają oraz czy trzymają poziom. Filmy akcji często mają ogromne budżety, przekraczające 100 mln dolarów, gdzie 'sky is the limit', ale niestety nie zawsze w parze za wielkimi pieniędzmi idzie odpowiednia jakość.

Ocena: 70 Pride and Glory

Pride and Glory to kolejny film o policjantach służących w Nowym Jorku. To, że temat jest oklepany ma swoje zalety jak również wady. Na pewno łatwo się wyróżnić na tle innych tego typu produkcji wprowadzając takie elementy jak dobra fabuła, nieźli aktorzy oraz brak łubudu. Z drugiej jednak strony ważne jest by nie powielać schematów o superglinach, złych glinach etc.

Obsada filmu jest bardzo dobra. Colin Farrell, Edward Norton, Jon Voight - ich nie trzeba przedstawiać. Mniej popularny, aczkolwiek rozpoznawalny jest Noah Emmerich. Cała czwórka w miarę dobrze się spisała. Kreacje nie były może wybitne, ale z pewnością panowie sobie poradzili.

Fabuła tego filmu skupia się na śmierci 4 policjantów podczas akcji. Ray Tierney (Norton) na prośbę swojego ojca Francis Tierney Seniora (Voight) wraca do służby by złapać mordercę nowojorskich stróżów prawa. Okazuje się jednak, iż w sprawę zamieszani są policjanci z komisariatu 31, w którym szefem jest Francis Tierney Junior (Emmerich). Sprawę na własną rękę chce również rozwiązać pracujący w komisariacie Jimmy Eagan - mąż córki Tierneya Seniora (Farrel).

Akcja filmu nie jest szczególnie okraszona pościgami, strzelaninami, bijatykami. Jest to raczej dobre kino z elementami dramatu, sporą ilością ostrych dialogów.

Całość odebrałem jako trochę przerysowaną. Nowy Jork jawi się jako wyjątkowo brutalne, brudne miasto. Ciekawie przedstawiono głównych bohaterów. Ucieszyło mnie, że nie postawiono na stary motyw w rodzaju "bardzo zły glina kontra bardzo dobry glina", tylko trochę urealniono scenariusz.

Rozczarowywać może zakończenie. Film jest długi (130 minut) - ale nie nużący. Na pytanie czy warto obejrzeć, byłbym skłonny odpowiedzieć że warto.

Ocena Civil.pl: 70%

Ocena: 80 Battle in Seattle

Film bazujący na prawdziwych wydarzeniach, jakimi były zamieszki w Seattle w 1999 roku. Wówczas starcia między demonstrantami (protestującymi przeciwko szczytowi WTA) a policją przerodziły się w prawdziwą bitwę.

Sięgnąłem po ten film dlatego, iż przede wszystkim zaintrygowała mnie obsada (Michelle Rodriguez, Charlize Theron, Woody Harrelson i Ray Liotta), okazało się jednak iż świetną robotęwykonali również inni aktorzy tacy jak Martin Henderson czy André Benjamin.

Na ogól firmy dokumentujące jakieś wydarzenie są nudne. Ogląda się je głównie po to by lepiej poznać okoliczności danego zjawiska oraz porównać wizję reżysera ze swoją własną. Miłą niespodzianką było dla mnie to, iż "Battle in Seattle" nie było ani nadmiernie pompatyczne ani nieciekawe. Reżyser i zarazem scenarzysta Stuart Townsend stworzył ciekawy obraz, który jednocześnie edukuje i nie jest ciężkostrawny czy nadmiernie przerysowany. Film ten ucieka od kanonu groteskowych produkcji, które pod przykrywką tragicznych wydarzeń starają się ukryć obowiązkowe elementy amerykańskiego filmu takie jak namiętna miłość głównych bohaterów, przemiana głównego bohatera czy wyciskające łzy sceny okraszone dramatyczną muzyką. W tym akurat filmie te elementy nie zostały przerysowane.

Całość ogląda się bardzo dobrze. W filmie wydarzenia przedstawione są z kilku perspektyw bez niepotrzebnego dramatyzowania. Ta historia została opowiedziana w taki sposób, że wydała się realna i prawdziwa. Pobudziła mnie do myślenia.

Nie chcę się skupiać na kwestiach typu kto kogo grał oraz na fabule, bowiem te aspekty nie są tak istotne w tym przypadku. Ten film warto obejrzeć po to właśnie by przekonać się czym były zamieszki w Seattle w roku 1999 oraz poznać racje protestujących. Ja zawsze byłem mało zainteresowany takimi protestami, jednak po obejrzeniu tego filmu nie byłem już taki pewien czy tego typu kwestie są mi obojętne. Reasumując: bardzo dobre dzieło stymulujące do myślenia.

Ocena Civil.pl: 80%

Ocena: 50 Bangkok Dangerous

Nicolas Cage nie raz już wcielał się w bohatera negatywnego, w filmie Bangkok Dangerous jest płatnym mordercą, który przestrzega 4 prostych zasad: między innymi "o nic nie pytaj", "zawsze zacieraj ślady" (czyli zabijaj asystentów). Akcja filmu rozpoczyna się w pięknej Pradze, gdzie tytułowy Joe wykonuje zadanie, zabija wspólnika i zmienia miejsce pobytu. Przenosi się do Bangkoku w Tajlandii, gdzie ma wykonać cztery zlecenia dla tamtejszego mafiosy.

Joe rozpoczyna swoją misję od znalezienia wspólnika - za którego bierze sobie drobnego złodziejaszka. Rozpoczyna pracę (zabija pierwszy cel) ... i od tego momentu film staje się niezrozumiały, "amerykański" (w złym tego słowa rozumieniu) i powiela pomysły. Seryjny morderca zaczyna robić wyjątki, zamiast zabić swojego kompana przyucza go do "zawodu", przyjaźni się z nim. Poznaje głuchoniemą aptekarkę, wobec której ma poważne plany, w międzyczasie dalej zabija dla bossa, ale "ma coraz większe wątpliwości". I tak to wszystko sobie leci to przewidywalnego i słabego zakończenia. Film od pewnego momentu przypomina niemalże dzieło Stevena Segala - który to zrobił kilka produkcji w klimatach azjatyckich.

Gdyby ten film był w całości taki jak na początku byłby na pewno co najmniej dobry, niestety po obejrzeniu całości ciśnie się tylko jedno określenie "średniak". Na upartego można obejrzeć, nic więcej.

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 70 Vantage Point

Wczoraj obejrzałem film Vantage Point. Opowieść o fikcyjnym zamachu na fikcyjnego prezydenta USA w Hiszpania.

Vantage Point przedstawia jedno wydarzenie widziane z perspektywy kilku osób. Wszystko zostało tak zmontowane, iż widz ogląda na początku to samo (wydarzenia sprzed zamachu jak i chwilę po nim) z perspektyw kilku osób. Akcja zaczyna się dopiero w drugiej części filmu. Powiem szczerze, iż film może nie jest jakoś diabelnie intrygujący ale da się go obejrzeć z przyjemnością.

Ocena Civil.pl: 70%