film akcji

Recenzje filmowe kina akcji próbują odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze sprawdzają czy scenariusz nie był pisany na kolanie, a cała fabuła nie polega na masowej rzeźni w jakimś magazynie. Po drugie oceniamy czy sceny akcji wciągają oraz czy trzymają poziom. Filmy akcji często mają ogromne budżety, przekraczające 100 mln dolarów, gdzie 'sky is the limit', ale niestety nie zawsze w parze za wielkimi pieniędzmi idzie odpowiednia jakość.

Ocena: 65 Killing Season

Dobiegający 70-tki Robert De Niro oraz dobiegający 60-tki John Travolta w filmie akcji. De Niro gra weterana wojny bałkańskiej sił NATO, który na stare lata osiadł w luksusowym domku na obrzeżach cywilizacji, zaś Travolta członka serbskich Skorpionów, odpowiedzialnego za zbrodnie wojenne. Ta dwójka spotyka się po latach by rozegrać śmiertelny pojedynek w leśnej głuszy i wyjaśnić wojenne zaszłości (po 18 latach od wydarzeń na terytorium Bośni). Dwóch hollywoodzkich gwiazdorów biega z łukami po lesie aby wymierzyć sobie sprawiedliwość, brzmi zachęcająco?

Na fabułę i scenariusz oraz role poboczne zabrakło czasu, uznano iż użycie magicznych nazwisk: De Niro i Travolta - wystarczy, by stworzyć produkcję, która przyciągnie widzów Nie udało się. Otyły John i starawy Robert - nie są już w stanie przyciągnąć nowego pokolenia. Leśna naparzanka z udziałem wielkich nazwisk, dalej pozostaje leśną naparzanką bez fabuły i sensu. Gdy w "Killing Season" pada zdanie: "Wygrałeś, zastrzel mnie" , zaraz pojawia się niema odpowiedź - "nie mogę, zostało jeszcze 25 minut filmu, musisz mi jeszcze raz uciec". Mimo to, nie jest to jakaś fatalna produkcja, na którą patrzy się z obrzydzeniem. Travolta się stara, markuje bałkański akcent, De Niro niestety chyba wychodzi z założenia, że już się starać nie musi i gra naprawdę fatalnie. Moja dosyć wysoka ocena bierze się z faktu, iż jak ktoś potrzebuje zobaczyć film akcji, to nie szuka w nim pokładów sensu. A coś przecież Travolta i De Niro muszą robić będąc w okolicach emerytury - niech więc biegają po lesie z łukami, skoro innych lepszych i ambitniejszych propozycji nie dostają.

Ocena Civil.pl: 65%

Ocena: 53 The Colony

Niedrogi kanadyjski futurystyczny film opowiadający o Ziemi, którą nawiedziły wieczne śniegi i mróz, w wyniku których ludzkość została zmuszona do zejścia do podziemnych bunkrów. Briggs (Laurence Fishburne) to szef jednej z kolonii osiedlonej przez kilkanaście osób. Postanawia on wyruszyć na misję ratunkową do innej kolonii, która nie dawała znaków życia. To co wraz ze swoją ekipą odkrywa - mrozi krew w żyłach i sprowadza kłopoty na macierzystą kolonię Briggsa.

Dosyć tani - 16 mln dolarów kanadyjskich thriller, całkowicie nierealistyczny (na mrozie bohaterom nie leci para z ust) i pozbawiony sensu - tak mogę scharakteryzować ten marny film. Nie mniej jednak moja ocena - choć na pierwszy rzut oka zawyżona, biorąc pod uwagę treść recenzji nawiązuje do mimo wszystko ogólnej poprawności przy tym budżecie. Za takie pieniążki nie dało się zrobić "2012" - więc należy oceniać produkcję w stosunku do jej możliwości, a te były skromne. Szczególnie nie polecam, ale jak ktoś lubi filmy futurystyczne o zagładzie Ziemi - to obejrzeć "The Colony" powinien.

Ocena Civil.pl: 53%

Ocena: 55 Special Forces

Diane Kruger jako francuska dziennikarka - Elsa, która zostaje porwana w Afganistanie przez Taliba-fanatyka (nie wiem czy trzeba dodawać słowo "fanatyk" - w takim zestawieniu). Na pomoc wyrusza jej oddział specjalny pod wodzą Kovaxa (Djimon Hounsou). Odbicie zakładniczki udaje się, jednak to dopiero początek, ponieważ grupie nie udaje się uciec zgodnie z planem i tracą kontakt z dowództwem, co zmusza ich do tułaczki po obrzeżach Afganistanu i Pakistanu oraz nieustannej ucieczki przed wściekłymi Talibami, dowodzonymi w ten sam sposób jak jednostki radzieckie w trakcie II wojny światowej (atakujesz albo giniesz). Pogoda ze względu na ukształtowanie terenu zmienia się często - raz pada śnieg i jest lodowato, a w niższych partiach świeci słońce i doskwiera pustynia, która delikatnie rzecz ujmując nie jest przyjacielem człowieka. Bardzo dużo strzelanin, duża dynamika - to bez wątpienia plusy tego filmu.

Ale są też minusy i to poważne. Przede wszystkim akcja miejscami niesamowicie przyśpiesza, by za chwilę zwolnić do żółwiego tempa. Rozmowy pomiędzy francuskimi komandosami a dziennikarką - są bardzo nużące (może dlatego, iż są po francusku - a ja nie jestem miłośnikiem tego języka?). Budżet 10mln euro to niezbyt dużo, ale za te pieniądze udało się pokazać dosyć efektowne sceny. Diane Kruger jak zwykle wypada bardzo dobrze i przekonująco (aktorka zna biegle aż 3 języki - po francusku i angielsku mówi na tym samym poziomie co po niemiecku, aczkolwiek języka ojczystego w tym filmie nie używała). Mimo wszystko oceniam "Forces spéciales" jako przeciętne kino akcji, ponieważ nie porwała mnie ta produkcja.

Ocena Civil.pl: 55%

Ocena: 69 Oblivion

Jack (Tom Cruise) wraz z Victorią (Andrea Riseborough) wykonują misję na Ziemi w roku 2077, która polega na naprawie dronów broniących platformy wysysające wodę z oceanów. Jack ma wymazaną pamięć - ale jasno sprecyzowane zadania, codziennie wyrusza swoim statkiem powietrznym z niemalże bajkowego domku zawieszonego obok chmur, po to by naprawiać bezzałogowe samolociki w kształcie kulek. Zagrożeniem na Ziemi są tzw. padlinożercy, którzy w przeszłości zaatakowali planetę i doprowadzili do wojny nuklearnej, w wyniku czego Ziemia została skażona, zaś ludzkość przeniosła się na Tytana (satelita Saturna). Czy jednak pozbawiony pamięci Jack znalazł się po właściwej stronie? A może to co mu zostało powiedziane wcale nie jest prawdą? W pamięci głównego bohatera pozostały fragmenty Nowego Jorku oraz wspomnienia pewnej kobiety (Olga Kurylenko), które wraz z biegiem fabuły złożą się w całość.

Efektowna bajeczka za 120 mln dolarów, z dobrym komercyjnym zwrotem + w roli drugoplanowej Morgan Freeman. Czego chcieć więcej? Ano choćby logiki - wiele faktów w tym filmie jest bardzo nielogicznych, nie zdradzę o co chodzi, ponieważ musiałbym rozpisać całą fabułę, ale wyraźnie widać, iż produkcja powstała dla mało dociekliwego widza. Co nie zmienia faktu, iż jest niesamowicie widowiskowa. Jednym zdaniem: superprodukcja z rysami pod powłoką. Nie mniej jednak przyjemnie się oglądało.

Ocena Civil.pl: 69%

Ocena: 35 Bullet to the Head

Sylvester Stallone jako James Bonomo - płatny zabójca i kryminalista oraz Sung Kang w roli detektywa Taylora Kwona. Dwójka bohaterów "wyjaśnia" sprawę zabójstwa. Podczas wyjaśniania Stallone odwiedza kolejnych rzezimieszków i ich zabija, zaś Kwon służy ma za informatora (bo ma dostęp do bazy policyjnej). Akcja dzieje się w Nowym Orleanie. Przeciwnikami Stallone'a będą: niejaki Morel (Adewale Akinnuoye-Agbaje - Mr Eko z "Lost"), Baptiste (Christian Slater) i Keegan (Jason Momoa - aktor bardzo podobny z sylwetki i twarzy do Liama Hemswortha). Produkcja wygląda na niskobudżetowy film akcji klasy C, toczy się w powolnym tempie, mało w niej spektakularnej akcji, mało efektów a podstarzały Stallone irytuje. Dlatego szokuje budżet produkcji wynoszący 55 mln dolarów! Nie wiem na co poszły te pieniądze, na pewno na gigantyczną gażę Stallone'a, ale taką samą produkcję bez tego aktora dałoby się zrobić pewnie za kilka mln dolarów, ponieważ "Bullet to the Head" to bez wątpienia produkcja tania, pachnąca niskim budżetem. Bez wątpienia dużo tańsze filmy ze Stevenem Seagalem bywają efektowniejsze.

"Rocky" aka "Rambo" ma już 67 lat, trzyma się jednak świetnie, imponuje muskulaturą, sylwetką - nic więc dziwnego, że dalej widzi siebie w filmach akcji w roli pierwszoplanowej. Pytanie tylko czy oglądanie prawie 70-letniego faceta w filmach akcji to nie jest zbyt wyszukana tortura dla widza? Moim zdaniem tak, ponieważ ten film to nieporozumienie, przesadzony budżet, mały zwrot z inwestycji, kiepska fabuła, mało akcji.

Ocena Civil.pl: 35%