film akcji

Recenzje filmowe kina akcji próbują odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze sprawdzają czy scenariusz nie był pisany na kolanie, a cała fabuła nie polega na masowej rzeźni w jakimś magazynie. Po drugie oceniamy czy sceny akcji wciągają oraz czy trzymają poziom. Filmy akcji często mają ogromne budżety, przekraczające 100 mln dolarów, gdzie 'sky is the limit', ale niestety nie zawsze w parze za wielkimi pieniędzmi idzie odpowiednia jakość.

Ocena: 50 The Taking of Pelham 1 2 3

Budżet 100 mln dolarów, w głównych rolach Denzel Washington i John Travolta, w rolach drugoplanowych John Turturro i James Gandolfini. Taka obsada i taki budżet zniewala - tym bardziej szkoda, że film wypadł blado.

Ryder (John Travolta) z grupą kompanów porywa metro "Pelham 123". Plan ma dobry, wykonanie też. Po przejęciu składu kontaktuje się z Walterem Garberem (Denzel Washington), który pracuje w centrum sterowania metrem. Przedstawia swoje żądania: 10 mln dolarów w gotówce za godzinę - inaczej zacznie zabijać pasażerów. W ten sposób zaczyna się ten bardzo nudny, wtórny i przewidywalny film.

Chyba nic się nie udało. Budowanie napięcia za pomocą odliczania na ekranie (dosłownego - co chwila pojawia się informacja ile minut pozostało do czasu, który określił terrorysta). Burmistrz miasta - James Gandolfini postanawia zapłacić. Garberowi zaś pomaga negocjator - Camonetti (John Turturro). Może to jest trudne do uwierzenia, ale znaczną część tego "obrazu" wypełniają rozmowy Rydera z Garberem. Okazuje się bowie, że terrorysta życzy sobie ucinać pogawędki tylko z dyspozytorem metra. Jeżeli TEGO rozmówcy zabraknie, to też będzie zabijał pasażerów...

Dopełnieniem tego nonsensu jest fakt, że przez zamach złoto drożeje o kilka tysięcy procent - co ma duże znaczenie dla tej kiepskiej fabuły.

Wielkie rozczarowanie - tak można podsumować "The Taking of Pelham 1 2 3".

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 50 The Keeper

Kolejna produkcja Stevena Seagala. Tym razem gra on emerytowanego policjanta Rollanda Sallingera, który zostaje zaproszony przez dawnego znajomego do Teksasu. Zaproszenie oczywiście nie jest bezinteresowny, bo ów przyjaciel potrzebuje Rollanda jako ochroniarza dla swojej córki (którą próbowano porwać). Poza tym jest jak zwykle: kolejne złote myśli Seagala (znowu preferuje w kontaktach z przeciwnikami nóż...) i podtrzymana zasada, że nikt nie może go uderzyć (poza pierwszą sceną, w której dostaje kulkę).

Ten film jest mniej klimatyczny niż choćby "Driven to Kill", żadnych specjalnych walorów się nie doszukałem. Trochę akcji jest - stąd też da się to obejrzeć.

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 60 2012

Widziałem ten film w czwartek (12 listopada). Odczekałem z recenzją, by się nieco zdystansować. Pierwsze wrażenia były złe, z perspektywy kilku dni nie są jednak lepsze. Dlaczego? Bo nic z tego obrazu nie utkwiło mi w pamięci. Sceny zniszczeń, rozmach w efektach specjalnych - na pewno robią wrażenie, ale co z tego skoro są one przybrane bardzo cieniutką historyjką z olbrzymią dawką patosu.

Kino katastroficzne rządzi się swoimi prawami. Każdy kolejny film o zagładzie Ziemi na ogół jest poprzedzony promocją na olbrzymią skalę. Tak było choćby z "Independence Day" czy "The Day After Tomorrow". Z ekonomicznego punktu widzenia jest to bardzo logiczne - olbrzymie nakłady (na "2012" wydano ponad 200 mln dolarów) MUSI się zwrócić, stąd też do kin są gonieni wszyscy. Film został pozbawiony brutalnych scen, dzięki czemu mogą go oglądać wszyscy. Bardzo ciężko się robi obrazy dla wszystkich. Widz globalny to widz, który ma sprzeczne preferencje. Dlatego nie można mu dogodzić.

Nie ma sensu skupiać się na fabule. W głównych rolach występują John Cusack i Amanda Peet (grający wraz z filmowymi dziećmi uciekającą przed katastrofą rodzinę - po rozwodzie). Razem z nimi ucieka Roland (obecny mąż Kate Curtis). W rolach drugoplanowych występuje między innymi Thandie Newton oraz Danny Glover (w roli prezydenta USA). Najlepsza wg mnie kreacja przypadła Woody'emu Harrelsonowi (dziennikarz radiowy - Charlie Frost), ten aktor jest naprawdę zdolny i potrafi idealnie wcielić się w graną postać. O jego "mocy" świadczy choćby to, że podejmuje się różnych trudnych ról i zawsze radzi sobie świetnie (tak było w "Transsiberian" czy w "Battle in Seatle").

W tym obrazie najbardziej irytował mnie patos. Historia toczy się tak jak w słabej grze przygodowej - coś się musi dziać, a kolejne poczynania bohaterów są połączone jakąś bliżej nieodgadniętą logiką. Kulminacyjna scena jest przeciągana nieskończoność a wcześniej akcja jedzie jak po Roller Coasterze - super szybkie momenty są przeplatane scenami, w których nie dzieje się nic. Całość trwa długo. Pewien krytyk oceniając "2012" stwierdził, że podczas seansu miał wrażenie, że to "się nigdy nie skończy". Trudno mu nie przyznać racji.

Efekty są za to zapierające dech w piersiach. Pokazano między innymi destrukcję Watykanu czy zalane lawą Hawaje.

"2012" pewnie na siebie zarobi a za kilka lat powstanie kolejny film o kolejnej katastrofie z jeszcze większym budżetem i jeszcze większym apetytem na pieniądze widza. Tak chyba musi być. Kropka.

Ocena Civil.pl: 60%

Ocena: 95 Inglourious Basterds

Byłem na tym filmie w ubiegłą sobotę w kinie. Film wyreżyserowany i napisany przez wielkiego Quentina Tarrantino. W rolach głównych - Brad Pitt (jako Lt. Aldo Raine), Mélanie Laurent (jako Shosanna Dreyfus), Christoph Waltz (jako Col. Hans Landa), Eli Roth (jako Sgt. Donny Donowitz) oraz Diane Kruger (jako Bridget von Hammersmark).

Tytułowe "bękarty" to grupa Amerykanów żydowskiego pochodzenia, którzy biorą odwet na nazistach podczas II wojny światowej na terenach okupowanej Francji.

Jest to genialny film z niezwykle smakowitymi scenami, z których można wyciskać jak z cytryny soczyste dialogi. Tarrantino dobrał genialnych aktorów: Christoph Waltz w roli Hansa Landy jest tak dobry, że powinien zgarnąć Oscara za rolę drugoplanową. Pierwsza scena, w której to Hans Landa odwiedza francuskie gospodarstwo w poszukiwaniu Żydów na pewno przejdzie do historii kina.

Tarrantino w "Inglourious Basterds" zmienia historię II wojny światowej, dzięki temu ten film jest czysto rozrywkowy a nie historyczny. Naziści są tutaj przedstawieni w bardzo dobrym świetle: jako inteligentni (grzeczni!) ludzie, władający kilkoma językami. Nie zabrakło typowej dla Tarrantino brutalności, choć tym razem nie ma jej zanadto, reżyser wolał się bowiem skupić na pysznych dialogach niż na robieniu rzezi w każdej scenie.

Nie ma sensu więcej pisać: genialny film, który TRZEBA koniecznie obejrzeć. Ponad 2 godziny wyśmienitej rozrywki na najwyższym poziomie.

Ocena Civil.pl: 95%

Ocena: 60 The International

Jeszcze jeden film akcji z Clivem Owenem w roli szpiega. Pochodzący z 2009 roku "The International" można też określić mianem filmu turystycznego, ponieważ akcja toczy się w kilku europejskich miastach jak również w Nowym Jorku. Aż trudno uwierzyć oglądając ten film, że trwa on tylko niecałe dwie godziny - ponieważ przypomina nieco grę przygodową, w której bohater podróżuje po świecie rozwiązując zagadkę. Clive Oven gra agenta Interpolu Louis Salingera, który chce doprowadzić do oskarżenia (lub zniszczenia) pewnego luksemburskiego banku, który pośredniczy w handlu bronią po to by kontrolować światowe konflikty. Niby jeszcze nic strasznego, ale owy bank w bardzo prosty sposób pozbywa się niewygodnych osób - wynajmując płatnego zabójcę. Salingerowi pomaga amerykańska prokurator z Manhattanu - Eleanor Whitman (w tej roli Naomi Watts).

Akcja tego filmu, choć rozłożona na kilka miast nie jest szczególnie porywająca. Oczywiście nie zabrakło porządnej strzelaniny, ale całość prezentuje się bardziej jako serial śledczy niż dobre kino akcji. Niestety scenarzyście - Erico Singerowi zabrakło pomysłu na zakończenie (być może lepsze zakończenie nie zmieściło się...). Duży budżet - 50 mln dolarów oraz krajoznawcza wycieczka to za mało by zrobić w dzisiejszych czasach porywające kino akcji. Dostrzegłem też jedno poważne niedopracowanie, kandydat na premiera Włoch podczas przemówienia w Milanie wita się z wyborcami słowami "Buena Sera" (czyli dobry wieczór) w środku dnia...

Generalnie da się na upartego obejrzeć, ale jakieś super kino to to nie jest.

Ocena Civil.pl: 60%