film akcji

Recenzje filmowe kina akcji próbują odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze sprawdzają czy scenariusz nie był pisany na kolanie, a cała fabuła nie polega na masowej rzeźni w jakimś magazynie. Po drugie oceniamy czy sceny akcji wciągają oraz czy trzymają poziom. Filmy akcji często mają ogromne budżety, przekraczające 100 mln dolarów, gdzie 'sky is the limit', ale niestety nie zawsze w parze za wielkimi pieniędzmi idzie odpowiednia jakość.

Ocena: 54 Insurgent

Druga część serii "The Divergent", zatytułowana "Insurgent" ("Powstaniec") na podstawie książki Veroniki Roth. Akcja filmu jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej części czyli "Divergent", dla przypomnienia rzecz dotyczy kolejnej wizji post-apokaliptycznego świata, w którym to społeczeństwo schowane za murem jest podzielone na cztery frakcje. Tris (Shailene Woodley) ma tego pecha, iż pasuje do każdej frakcji, co czyni ją "Niezgodną" będącą zagrożeniem dla systemu. Główna antagonistka Jeanine (w tej roli Kate Winslet), z pomocą Erica (Jai Courtney) robi co może by wyeliminować Tris oraz pozostałych buntowników, w tym Foura (Theo James). Jeanine chce jednak otworzyć też tajne pudełko, znalezione w mieszkaniu rodziców Tris, pudełko to może być otworzone tylko przez prawdziwego "Niezgodnego", stąd też Jeanine z jednej strony chce się pozbyć Tris a z drugiej dobrać się do pudła. Trochę to bez sensu, ale ciężko oczekiwać od Veroniki Roth, która to cyklem Divergent debiutowała w wieku 23 lat, by wszystko w jej prozie mogło mieć ręce i nogi... Ale do rzeczy: w tej części wprowadzono trochę nowych postaci, w tym przede wszystkim matkę Foura – Evelyn (w tej roli Naomi Watts nie do poznania) oraz Jacka Kanga (Daniel Dae Kim, znany z serii "Lost"). To co uderza, to fakt iż Naomi Watts jest ledwie starsza od Theo Jamesa o 16 lat i w filmie wygląda raczej jak jego starsza siostra, ale taki niuans jest do wybaczenia. Nowe postacie trochę zrzuciły na drugi plan Christinę (graną przez Zoë Kravitz), Caleba (filmowego brata Tris, granego przez Ansela Elgort). Miles Teller jako Peter to aktor o wyższych umiejętnościach, stąd też mimo małego udziału, dał się nieźle zapamiętać. Przeszkadza za to Kate Winslet, jej rola demonicznej Jeanine wypada blado, głupi grymas na twarzy, to za mało by stworzyć postać, nawet w filmie dla nastolatków.

Ta część ma najgorzej, ponieważ wypada w połowie trylogii. Z jednej strony produkcja ma zrobić apetyt na ostatnią część a z drugiej ma jak najwięcej zarobić i podtrzymać zainteresowanie serię. Finansowo się udało, ponieważ przy budżecie 110 mln dolarów zarobiono na tę chwilę prawie 300. Nie udało się jednak stworzyć porywającego widowiska, film ten jest o 20 minut krótszy niż pierwsza część, ale też zawiera o wiele mniej treści, co prawda te 119 minut przelatuje szybko, ale jakby pokusić się o dokładne streszczenie fabuły, to ciężko by było zrobić nawet szkic fabuły. Trochę to wygląda tak, jakby chciano streścić drugą część trylogii jak najmniejszym kosztem, w najkrótszym czasie. Wyszło chaotycznie. Interes się będzie jednak kręcił, ponieważ ostatnia odsłona, zatytułowana "Allegiant" została pocięta na dwie części. Widzowie zostaną zaproszeni do kin w roku 2016 oraz w 2017. To żenujące, iż dla pieniędzy kinowi twórcy potrafią nawet z trylogii zrobić tetralogię, rozbijając ostatnią część na "Part 1" i "Part 2". To znak czasów, niestety jestem pewien, iż ten zabieg wyjdzie im na dobre, bo po prostu zarobią dwa razy, serwując kiepski produkt, w efektownym opakowaniu.

Ocena Civil.pl: 54%

Ocena: 73 Dawn of the Planet of the Apes

Kontynuacja udanego prequela Geneza Planety Małp. Fabuła ściśle nawiązuje do poprzedniej części - po nieudanych eksperymentach ludzi na małpach, dochodzi do pandemii tzw. "małpiej grypy", która jak się zdaje, wybiła cały ludzi gatunek. Pustkę po nich wypełniły małpy, które na skutek laboratoryjnie wywołanej ewolucji, stały się naczelnym, pod względem nie tyle inteligencji, co możliwości założenia prymitywnej cywilizacji, ssakiem pod wodzą wychowanego przez ludzi szympansa Cezara (w tej roli znany z roli Smeagola - Andy Serkis). Spokój plemienia zakłóca jednak wizyta grupy ludzi pod przywództwem Malcolma (Jason Clarke, rozchwytywany ostatnimi czasy Australijczyk). Okazuje się, że mała część populacji była odporna na wirusa. Chcąc powrócić do dawnego życia i odbudować się ze zgliszczy, niedobitki z San Francisco chcą ponownie uruchomić elektrownię wodną, która obecnie znajduje się na terytorium małp. Czy obędzie się bez konfliktu? A jeżeli tak, to kto pierwszy zaatakuje?

Myślą przewodnią tego dzieła jest moim zdaniem zgodność z przysłowiem - człowiek człowiekowi wilkiem, choć w tym przypadku bardziej prawidłowo brzmiałoby: małpa małpie człowiekiem.
Ta superprodukcja, kosztująca blisko 170 milionów, osiągnęła świetne wyniki - ponad 700 mln przychodu oraz pochlebne recenzje - 7,7 na IMDB, 79 na metacritic, 90% zaś na Rottentomatoes. Oprócz tego Małpy otrzymały nominację do Oscara za efekty wizualne - bo przede wszystkim to rzuca się na pierwszy plan, gdyż zarówno animacje, jak i wygląd zwierząt, poprzez krajobrazy zniszczonego San Francisco, a na wybuchach kończąc, wszystko to wygląda naprawdę dobrze. Fabularnie jest to film, podobnie jak w Mad Max, przedstawiający wizję post-apokaliptycznego świata, lecz nieco z innej strony - rzuca bowiem nieco światła na to, kto może zająć miejsce po ludziach na Ziemi. Film, pomimo trwania prawie dwóch godzin, minął jak z płatka, co jest dobrym wskaźnikiem do obejrzenia tej superprodukcji.

Ocena Civil.pl: 73%

Ocena: 78 Fury

Tytułowy "Fury" to nazwa czołgu dowodzonego przez Dona Colliera (Brad Pitt). W kwietniu 1945 roku Alianci gościli już na terytorium Niemiec, gdzie zwalczali ostatnie oddziały nieprzyjaciela. Niemcy pod koniec wojny bronili się bardzo zawzięcie, walcząc o każdą miejscowość. Czołg oprócz wspomnianego już Dona miał czterech innych pasażerów o następujących pseudonimach: Bible (w tej roli Shia LaBeouf), Gordo (Michael Peña), Coon-Ass (Jon Bernthal). Piątym członkiem załogi był "dokooptowany" młodzian o imieniu Norman, pełniący funkcję asystenta kierowcy. Norman nie miał pojęcia o czołgach, jako iż był szkolony jako operator ... maszyny do pisania. Tej ekipie oraz ekipie kilku innych czołgów zostaje zlecona niesamowicie niebezpieczna misja na terytorium Niemiec, polegająca na dotarciu do konwoju i jego ochronie przed siłami wroga. Łatwo sobie wyobrazić, iż kilka czołgów alianckich w kwietniu 1945 roku na terenie III Rzeszy nie miało zbyt optymistycznych perspektyw. I tak też zostało to oddane w tym filmie.

Reżyserem i scenarzystą "Fury" jest David Ayer, który na swoim koncie ma kilka produkcji filmowych o współczesnych siłach specjalnych w USA (np. "Sabotage"). Muszą przyznać, iż Ayer bardzo dobrze (jak na Amerykanina) odnalazł się w kinie wojennym osadzonym podczas II wojny światowej. Przy budżecie wynoszącym 68 mln dolarów, udało się uzyskać przychód w wysokości 211 mln. Niestety 68 mln dolarów, pomimo iż na pierwszy rzut oka robi wrażenie, nie było chyba w pełni wystarczające, ponieważ niektóre efekty specjalne zalatywały trochę niskim budżetem, a jedna z odbijanym przez Aliantów mieścin wyglądała jak żywcem wyjęta z planu filmowego jakiegoś sitcoma. Wygląda na to, iż by zrobić efektowny film z Bradem Pittem w roli głównej, trzeba mieć co najmniej 100 mln dolarów... Nie mniej jednak te braki zostały w pełni zrekompensowane klimatem wojny, wartką akcją, ciekawymi postaciami. "Fury" to porządne kino wojenne, dobrze odebrane przez krytyków (77% na RT), zostawiające jednak minimalny niedosyt. Mimo to polecam.

Ocena Civil.pl: 78%

Ocena: 75 Snowpiercer

Kolejna post-apokaliptyczna wizja świata oparta na prozie Francuzów: Jacquesa Loba oraz Jean-Marca Rochette, którzy napisali książkę: "Le Transperceneige" wydaną w 1982 roku. Za ekranizację odpowiadają Koreańczycy z Południa: reżyser i scenarzysta: Bong Joon-ho oraz koreańscy producenci. Przed kamerą prezentują się jednak już głównie aktorzy ze światowego mainstreamu, główną rolę zagrał Chris Evans jako Curtis Everett. W rolach drugoplanowych oglądamy Koreańczyków: Song Kang-ho (jako Namgoong Minsu), Go Ah-sung (jako Yona, córka Minsu) oraz gwiazdy kina: Tildę Swinton w roli Ministry Mason, Johna Hurta jako Gilliama oraz Eda Harrisa w roli ministra Wilforda.

"Snowpiercer" łączy w sobie motywy wielu filmów post-apokaliptycznych. Akcja rozpoczyna się w roku 2014, kiedy to w wyniku nieudanej walki z globalnym ociepleniem, Ziemia zostaje zamieniona w bryłę lodu na skutek ochłodzenia się klimatu. Ocalali chronią się w specjalnym pociągu wybudowanym przez ministra Wilforda, który zostaje okrzyknięty zbawicielem Ziemi i staje się z miejsca obiektem kultu. Jego pociąg jest bardzo długi i nowoczesny, jednakże jego pasażerowie zostają podzieleni na klasy, najniższa klasa sytuuje się na tyłach pociągu, gdzie ma miejsce wegetacja ludzi w nieludzkich warunkach. W 2031 roku Curtis Everett ma 34-lata, 17 lat spędził na tyłach pociągu, będąc świadkiem, głodu, przemocy i terroru. Everett motywowane przez Gilliama postanawia wzniecić bunt po to by przejąć władze w pociągu, aby tego dokonać buntownicy uwalniają Minsu oraz jego córkę Yonę. Minsu to projektant zabezpieczeń pociągu i jako jedyny potrafi otworzyć siłowo drzwi do kolejnych wagonów. Jak łatwo można się domyślić, bohaterowie wyruszają "w podróż" aż do czoła pociągu, w którym rezyduje złowrogi Wilford.

"Snowpiercer" nie okazał się hitem finansowym, kosztował 40 mln dolarów, zwrócił nieco ponad 85 mln. Film pokochali za to krytycy, na 186 recenzji w serwisie Rotten Tomatoes aż 176 było pozytywnych (wynik: 95%). Mi osobiście ta produkcja przypadła do gustu, pomimo kiepskiego i mało logicznego zakończenia. To co się rzuca w oczy to raczej oszczędne, mocno komputerowe scenografie (przy takim budżecie jest to do wybaczenia), ale na plus przemawia dobre oddanie klimatu post-apokaliptycznego, spora dawka scen akcji. Produkcja trwa ponad 2 godziny, ale czas ten mija bardzo szybko, ponieważ można zwyczajnie dać się porwać tej eskapadzie od przedziału do przedziału i wczuć się w położenie głównych bohaterów. Myślę, iż warto "Snowpiercera" zobaczyć.

Ocena Civil.pl: 75%

Ocena: 83 Mad Max: Fury Road

Pierwsza recenzja i od razu tytuł rodzący wiele emocji. Seria Mad Max, dzieła australijskiego reżysera George'a Miller'a obchodziła w tym roku 36 lat - dlatego też pokładano bardzo wiele nadziei w związku z najnowszym "Mad Max: Fury Road". Dla przypomnienia - pierwsza część (1979), umieszczona post-nuklearnym świecie, opowiada o wyczerpujących się zapasach paliwa i narastającym szaleństwie związanym z końcem świata, któremu stara się zaradzić drogowy policjant - Max Rockatansky. Film ten wywindował młodego Mela Gibsona do gwiazdy światowego formatu, zaś duża popularność i dobre przyjęcie zaowocowało powstaniem części drugiej (o podtytule The Road Warrior [1981]) - w mojej ocenie najlepszej do tej pory - oraz trzeciej (Mad Max Beyond Thunderdome [1985]), która została przyjęta znacznie gorzej.

W takim razie mija 20 lat od ostatniego tytułu związanego z tą godną serią, z której garściami czerpią różni twórcy, nie tylko związani z branżą filmową (chociażby słynna seria gier komputerowych Fallout). Opisywany film niemniej różni się znacząco od pozostałych - został bowiem wydany jako superprodukcja (budżet 150 milionów), a do głównych ról zatrudniono Tom'a Hardy'iego oraz Charlize Theron. Sama zaś produkcja trwała od 2010 roku - jako ciekawostkę należy podać fakt, iż zdjęcia na pustyni Namibii przeniesiono o pół roku z racji... silnych opadów deszczu, które zmieniły suchy w bujny roślinnie krajobraz.

Teraz nieco o fabule - "Mad" Max Rockatansky (Tom Hardy) zostaje złapany przez szalonych wyznawców Nieśmiertelnego Joe'a (Hugh Keays-Byrne, który był również głównym antagonistą w pierwszej części). Dyktator, który stworzył swoje imperium w post-apokaliptycznym świecie, kontroluje zarówno spore zasoby wody, jak również benzyny. Jego marzeniem jest posiadanie zdrowych dziedziców - w tym celu przetrzymuje wbrew woli 6 młodych, nieskażonych i niezdeformowanych kobiet (oprócz Charlize Theron, role kobiece zagrały m.in. Zoë Kravitz, Rosie Huntington-Whiteley czy aniołek Victoria Secret Abbey Lee). Najstarsza z nich, Imperatorka Furiosa (Theron), postanawia uratować wybranki serca dyktatora, a wszystko dzięki powierzonej jej misji - ma bowiem przewieźć potężną, samowystarczalną ciężarówkę o nazwie War Machine do oddalonej rafinerii. W momencie zboczenia z kursu i odkrycia porwania przez nią młodych niewiast, Nieśmiertelny Joe zwołuje swoją armię i rusza w szalony pościg. Max, schwytany w celu transfuzji krwi dla jednego z wyznawców (w tej roli Nicholas Hoult), zostaje przyczepiony do maski jednego z samochodów, celem nie tylko kontynuowania zabiegu, ale również ochrony kierujących niczym żywa tarcza...

Mimo długości filmu, wyszedłem z kina bardzo zadowolony - baa, w pewnym momencie miałem wrażenie, jakby film miał skończyć się praktycznie w połowie fabuły, niczym Hobbit: Pustkowie Smauga, lecz na całe szczęście ujrzałem satysfakcjonujący koniec tego szalonego wyścigu. Oprócz w mojej ocenie świetnej obsady, film wyróżnia się świetnymi scenami akcji, które odbiegają jakością i wykonaniem od dzisiejszych super-produkcji - widać, iż wiele scen było kręcone na "żywo", nie zaś w studiu komputerowym. Kolejnym plusem jest domknięta fabuła, jak również to, iż bardzo mało poświęcono miejsca na bezsensowne dialogi - gdyż jako gatunek akcji, film przede wszystkim dostarcza bardzo dużo wrażeń audio-wizualnych. O jakości filmu mogą świadczyć trzy ważne argumenty - duży zwrot produkcji (356.4 mln dolarów), jak również dobre przyjęcie zarówno ze strony czytelników IMDB (8,5 w momencie pisania recenzji, czyli ponad miesiąc od premiery) oraz Metacritic (89/100).

Film polecam wszystkim, gdyż pod względem akcji jest to jedna z lepszych produkcji ostatnich lat. Najbardziej jednak dzieło przypadnie do gustu osobom, które interesują się post-apokaliptycznymi wizjami świata, gdzie najważniejszą rzeczą jest przetrwanie.

Ocena Civil.pl: 83%