film akcji

Recenzje filmowe kina akcji próbują odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze sprawdzają czy scenariusz nie był pisany na kolanie, a cała fabuła nie polega na masowej rzeźni w jakimś magazynie. Po drugie oceniamy czy sceny akcji wciągają oraz czy trzymają poziom. Filmy akcji często mają ogromne budżety, przekraczające 100 mln dolarów, gdzie 'sky is the limit', ale niestety nie zawsze w parze za wielkimi pieniędzmi idzie odpowiednia jakość.

Ocena: 50 Grindhouse: Planet Terror

Nakręcony obok "Grindhouse: Death Proof" film - "Planet Terror" miał bawić się konwencjami filmów grozy. Robert Rodriguez na pewno ma spory potencjał, jednak jego film przy "Death Proofie" Quentina Tarantino wypada blado. Przedobrzono tutaj z postaciami - jest ich bardzo dużo (aktorów, którzy je grają wymieniłem w tagach) i nie popisano się fabułą. Ciężko jest wyczuć czy to jest pastiż filmów grozy czy też próba zrobienia kolejnej produkcji o infekcji, która zamienia ludzi w coś ala Zombie.

Fabuła sprowadza się do tego co zawsze w tego typu filmach: grupa niezainfekowanych walczy o przetrwanie. Jest mnóstwo krwi, wnętrzności itd. Sporo jest groteskowego humoru.

W Planet Terror Quentin Tarantino występuje jako aktor (ma niezbyt dużą rolę), widać jak na dłoni ile można stracić gdy ten człowiek występuje po złej stronie kamery (rewelacyjny reżyser, przeciętny aktor). Niestety lepszej konkluzji nie jestem w stanie znaleźć.

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 70 Grindhouse: Death Proof

Postanowiłem nadrobić małe zaległości w filmach Quentina Tarantino i sięgnąłem po Death Proof z 2007 roku.

Aby za bardzo się nie rozpisywać: jest to nawiązanie do kina amatorskiego lat 70, 80 i 90. Niezbyt rozbudowana fabuła, za to pełna dialogów. Trzy dziewczyny jadą nad jezioro, po drodze zatrzymują się w barze w Austin, gdzie spotykają między innymi kaskadera Mike - niezwykle wygadanego mężczyznę (w dodatku abstynenta). Owy Mike (w tej roli Kurt Russell) - ma jednak dziwne hobby: posiada kaskaderskie (niezwykle bezpieczne dla kierowcy, ale nie dla pasażera!) auto i lubi ostrą zabawę na granicy życia i śmierci. Trójka dziewczyn pada ofiarą jego hobby. Akcja toczy się jednak dalej, Mike przenosi się do innego stanu, w którym "w oko" wpadają mu cztery dziewczyny podróżujące samochodem, postanawia więc zabawić się ich kosztem jak poprzednio. Ale jak to u Tarantino - wszystko jest możliwe, więc i samochodowy morderca w parę chwil może zamienić się w płaczliwą ofiarę.

"Grindhouse: Death Proof" posiada sporo rozbudowanych dialogów - niekoniecznie kultowych, przez co trochę nudzi, ale za to sceny akcji są na najwyższym poziomie i niemalże wbijają w fotel.

Ocena Civil.pl: 70%

Ocena: 20 Mercenary for Justice

"Mercenary for Justice" to film z 2006 roku, jednak obejrzałem go dopiero teraz. W zasadzie słowo "obejrzałem" jest niewłaściwie, bardziej pasuje: "przemęczyłem". Jest to bowiem produkcja, w której pokręcona fabuła dryfuje po mieliźnie pełnej scenariuszowych niedoróbek.

Plot z IMDB był ciekawy - John Seeger (Steven Seagal) to najemnik, wynajęty do odbicia syna bossa narkotykowego z dobrze strzeżonego więzienia w Europie Wschodniej. Okazało się, jednak że więzienie jest w RPA a wątek ten stanowi ułamek powykręcanej w różne strony fabuły. Całość zaczyna się od akcji na wyspie, gdzie grupa rebeliantów wspierana przez najemników (wśród nich jest Seeger) próbuje walczyć o niepodległość... W wyniku całej operacji ginie  Radio Jones a Seeger obiecuje mu przed śmiercią, iż zaopiekuje się jego synem. Syn jednak zostaje uprowadzany przez szefa najemników, po to by biedny John wykonał kolejną robótkę. By tego było mało, szefowi najemników depcze po piętach agent CIA, który werbuje niejaką Maxine - partnerkę Seegera. Seeger zaś nie bardzo interesuje się więzieniem, do którego wcale nie jedzie na akcje a za cel obiera sobie południowoafrykański bank. Informatyk nadzorujący operacje wydostania więźnia jest wspólnikiem Johna i wpycha biednych (pozostałych najemników) w pułapkę, podczas gdy Seeger w najlepsze (w niezwykle prymitywny sposób) rabuje sobie bank, po tym jak wchodzi do sejfu i podłącza się do komputera. Mało absurdów? Pod koniec Seeger odbija chłopca, najpierw jadąc do latarni gdzie niby ma on być przetrzymywany a później do "Safe House'u". Trochę jatki w obu miejscach plus nielogiczne zakończenie. Szef najemników trzyma Seegera na muscze, po czym stwierdza, że on mu się jeszcze przyda i odjeżdża ... nucąc do piosenki z radia. W tym momencie Seeger wysadza go w powietrze!

Tak, ta fabuła jest tak bardzo niedorzeczna, że musiałem ją opowiedzieć w całości. Ten film to klapa totalna. Nie jest to jakiś niskobudżetowy "shit", ponieważ uzbierano na jego budżet kilkanaście milionów dolarów - nie mniej jednak nie da się tego oglądać. Poza nonsensowną fabułą pełno jest tutaj błędów w kręceniu scen, nic do siebie nie pasuje a główny bohater wcale nie jest dobry - bowiem rabując bank zabija z zimną krwią ochronę i jakoś nieszczególnie ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Oczywiście zasada, że nikt nie może uderzyć Seagala obowiązuje w najlepsze. Z tym tylko, że owa zasada ma sens, gdy Steven wciela się w jakiegoś byłego policjanta i rozprawia się z całą mafią, a nie gra najemnika, który w międzyczasie rabuje bank. Jednym słowem - totalna klapa.

Ocena Civil.pl: 20%

Ocena: 50 The Taking of Pelham 1 2 3

Budżet 100 mln dolarów, w głównych rolach Denzel Washington i John Travolta, w rolach drugoplanowych John Turturro i James Gandolfini. Taka obsada i taki budżet zniewala - tym bardziej szkoda, że film wypadł blado.

Ryder (John Travolta) z grupą kompanów porywa metro "Pelham 123". Plan ma dobry, wykonanie też. Po przejęciu składu kontaktuje się z Walterem Garberem (Denzel Washington), który pracuje w centrum sterowania metrem. Przedstawia swoje żądania: 10 mln dolarów w gotówce za godzinę - inaczej zacznie zabijać pasażerów. W ten sposób zaczyna się ten bardzo nudny, wtórny i przewidywalny film.

Chyba nic się nie udało. Budowanie napięcia za pomocą odliczania na ekranie (dosłownego - co chwila pojawia się informacja ile minut pozostało do czasu, który określił terrorysta). Burmistrz miasta - James Gandolfini postanawia zapłacić. Garberowi zaś pomaga negocjator - Camonetti (John Turturro). Może to jest trudne do uwierzenia, ale znaczną część tego "obrazu" wypełniają rozmowy Rydera z Garberem. Okazuje się bowie, że terrorysta życzy sobie ucinać pogawędki tylko z dyspozytorem metra. Jeżeli TEGO rozmówcy zabraknie, to też będzie zabijał pasażerów...

Dopełnieniem tego nonsensu jest fakt, że przez zamach złoto drożeje o kilka tysięcy procent - co ma duże znaczenie dla tej kiepskiej fabuły.

Wielkie rozczarowanie - tak można podsumować "The Taking of Pelham 1 2 3".

Ocena Civil.pl: 50%

Ocena: 50 The Keeper

Kolejna produkcja Stevena Seagala. Tym razem gra on emerytowanego policjanta Rollanda Sallingera, który zostaje zaproszony przez dawnego znajomego do Teksasu. Zaproszenie oczywiście nie jest bezinteresowny, bo ów przyjaciel potrzebuje Rollanda jako ochroniarza dla swojej córki (którą próbowano porwać). Poza tym jest jak zwykle: kolejne złote myśli Seagala (znowu preferuje w kontaktach z przeciwnikami nóż...) i podtrzymana zasada, że nikt nie może go uderzyć (poza pierwszą sceną, w której dostaje kulkę).

Ten film jest mniej klimatyczny niż choćby "Driven to Kill", żadnych specjalnych walorów się nie doszukałem. Trochę akcji jest - stąd też da się to obejrzeć.

Ocena Civil.pl: 50%