thriller

Recenzje thrillerów powinny przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie czy dany film trzyma w napięciu oraz czy scenariusz nie został napisany na kolanie. Nawet najlepszy pomysł da się zmarnować popełniając takie błędy jak niespójna fabuła czy też ślepe odtwarzanie znanych z innych filmów motywów.

Ocena: 35 Knock Knock (Kto tam?)

Film ten miałem obejrzeć kilka lat temu, jednakże dopiero niedawno do niego wróciłem. Krótko o fabule. Evan (Keanu Reeves) to bogaty, spełniony facet, mieszkający w wielkim domu z kochającą żoną i dwójką małych dzieci. Pewnego weekendu Evan zostaje sam w domu, podczas gdy jego rodzina wyjeżdża odpocząć. Do drzwi Evana w środku nocy pukają dwie bardzo atrakcyjne młode kobiety: Bell (Ana de Armas) i Genesis (Lorenza Izzo). Przemoczone panie (bo padał deszcz) proszą o możliwość skorzystania z komputera, jednakże zaraz po przekroczeniu progu domu dążą do uwiedzenia Evana i nakłonienia go do zdrady.

Po kolei. Film kosztował 2.5 mln dolarów i zarobił wg oficjalnych źródeł ledwie 6.3 mln. Można by powiedzieć: tani thriller klasy C/D, nie warty uwagi. To jednak produkcja ucznia Tarantino, Eliego Rotha. Roth robi mroczne, mocne filmy, na ogół niskobudżetowe. Filmy te nie przechodzą bez echa i tak też było z "Knock Knock". O ile Ana de Armas w 2015 roku nie była jeszcze wielką gwiazdą, to nazwisko Keanu Reeves zadziałało jak magnes dla wszystkich wielbicieli tego ultra popularnego aktora. Stąd też film ten zebrał sporo opinii. Na ogół negatywnych. Pomysł był fajny: odpowiednio zbudowany klimat, aż po 40 minutach wszystko się posypało. Wówczas ten film zaczął przypominać groteskę pozbawioną sensu. O ile pierwsza połowa tej produkcji trzyma w napięciu o tyle drugiej nie sposób obejrzeć! Dosłownie. To trochę wyglądało tak, jakby Roth wpadł na pomysł na film... ale zabrakło mu weny by go poprowadzić do końca. W rezultacie całość odbieram bardzo negatywnie. Szkoda, bo sam na naprędce byłbym w stanie wymyślić kilka lepszych zakończeń aniżeli wymyślił Roth. Przed uczniem Quentina jeszcze długa droga do osiągnięcia poziomu mistrza.

Ocena Civil.pl: 35%

Ocena: 30 Thumper (Wabik)

Młoda dziewczyna o imieniu Kat (Eliza Taylor) zaczyna uczęszczać do miejscowego liceum w nieciekawej dzielnicy. Dziewczyna przenika do lokalnego środowiska ćpunów, po to by dotrzeć do dilera o imieniu Wyatt (Pablo Schreiber). Okazuje się, iż dzielnica jest do cna zepsuta a stopień deprawacji tamtejszej młodzieży jest bardzo duży. W roli trzecioplanowej w tym filmie występuje Lena Headey.

Film w serwisie IMDB ma obecnie notę 5.9, ale aż 86% pozytywnych recenzji w serwisie Rotten Tomatoes (na 7 recenzji). Nie bardzo rozumiem te oceny, bo "Thumper" jest po prostu słaby. Słaba gra aktorska (szczególnie Elizy Taylor). Kreacja Pablo Schreibera wcielającego się w bezwzględnego dilera jest iście groteskowa. O samej fabule nie wiele mogę napisać, by nie zdradzać przebiegu wydarzeń. Nie mniej jednak nie w tej fabule niczego nowego ani porywającego. Zakończenie też jest bardzo słabe. Jeżeli ktoś szuka filmu amerykańskiego osadzonego nie w bogatym Nowym Jorku czy w cukierkowych willach w Los Angeles to znajdzie to w "Wabiku". Tutaj pokazana jest biedna strona USA: ludzie mieszkający w obskurnych domach z dykty, uzależnieni od narkotyków, bez perspektyw i sensu życia. Nie mniej jednak, nie polecam tego filmu, wg mnie jego oglądanie to strata czasu.

Ocena Civil.pl: 30%

Ocena: 59 Cam

Alice (Madeline Brewer) to ambitna dziewczyna, która zarabia na życie jako modelka erotyczna na kamerce internetowej. Marzeniem Alice, a właściwie Loli (postaci, w którą się wciela) jest zdobycie popularności na portalu erotycznym i wspięcie się w drabince rankingowej tamże. Plany te zostają pokrzyżowane po tym jak ktoś przejmuje konto Alice i zastępuje ją modelką wyglądają zupełnie jak ona.

Film ten jest bardzo nierówny. Dobre, budujące napięcie sceny są przeplatane wątkami nic nie wnoszącymi, które po prostu rozciągają produkcję do "przepisowych" dziewięćdziesięciu paru minut. Zmarnowano nieco potencjał, ponieważ po świetnym początku dało się poprowadzić akcje w ciekawszy i bardziej zaskakujący sposób. Nie zdecydowano się, by film przedstawić w całości na ekranie monitora bohaterki (tak jak np. w Unfriended), moim zdaniem była to zła decyzja, bo zamknięcie całej akcji na ekranie monitora/telewizora dodałoby dodatkowego smaczku. "Cam" to taki typowy, średni thriller z elementami horroru, które się ogląda by później o nim szybko zapomnieć. Nie ma w tym filmie niczego takiego, co dodałoby mu dodatkową wartość.

Ocena Civil.pl: 59%

Ocena: 62 Green Room

Członkowie niszowej punk rockowej kapeli zajeżdżają na koncert do obskurnego baru neo-nazistów, gdzie przypadkiem są świadkami morderstwa. Kierownictwo baru nie chcąc dopuścić by prawda o zbrodni wyszła na jaw próbuje zatuszować sprawę poprzez zamordowanie naocznych świadków. Tak w skrócie można podsumować fabułę, która nie jest zbyt skomplikowana, w końcu chodzi tutaj o film survivalowy.

Ciekawa obsada: w głównych rolach występują: Anton Yelchin oraz Imogen Poots. Jako antagonista pojawia się z kolei Patrick Stewart. "Green Room" wzbudził u mnie jednak bardzo mieszane uczucia. Produkcja się spodobała krytykom (90% pozytywnych komentarzy na Rotten Tomatoes), ale nie zarobiła na siebie. Przy budżecie wynoszącym zaledwie 5 mln dolarów, film przyniósł niecałe 4 mln. Wracając jednak do mieszanych uczuć: film jest bardzo klimatyczny i niesamowicie brutalny, jednakże nie wyróżnia się nadto poza swój schemat: jedna lokacja, grupa młodych osób kontra stado uzbrojonych po zęby bandziorów gotowych na wszystko. To co warto zauważyć, to fakt iż Imogen Poots po raz kolejny zaliczyła bardzo udaną rolę. Aktorka ta sprawdza się świetnie zarówno w horrorach (vide 28 Weeks Later) jak i komediach i superprodukcjach typu Need for Speed. Sam "Green Room" to na pewno smaczny kąsek dla miłośników gatunku, aczkolwiek moim zdaniem daleko mu do miana kultowego.

Ocena Civil.pl: 62%

Ocena: 55 The Purge: Election Year

Kolejna część zapoczątkowanej w 2013 roku serii The Purge. Bohater poprzedniej części – Leo Barnes (Frank Grillo) występuje w roli głównej także w Election Year. Tym razem pracuje podczas nocy oczyszczenia jako szef ochrony kandydatki na prezydenta, senator Charlie Roan (Elizabeth Mitchell), która zapowiada w przypadku wygrania wyborów zniesienia corocznej czystki. Senator z racji "radykalnych poglądów" zostaje wzięta na celownik przez przedstawicieli władzy, wykorzystujący noc oczyszczenia jako szansę na pozbycie się konkurentki.

Zaletą tego formatu jest to, iż jest dochodowy. Przy budżecie wynoszącym 10 mln dolarów zarobiono prawie 120 mln. Kolejna część podobnie jak poprzednie epatuje przemocą i jest bardzo brutalna. Fabularnie "Election Year" nawiązuje do części drugiej, akcja jest dynamiczna i ma miejsce w wielu lokacjach. Niestety to co bardzo przeszkadza to niesamowita wręcz przewidywalność zdarzeń. Bohaterowie jak po sznurku zmierzają do napisów końcowych, fabularnie film korzysta z bardzo prostych schematów filmów akcji. Elizabeth Mitchell (znana z serialu "Lost") wypada nieco plastikowo, zaś jej postać jest przerysowana. Nieco lepiej prezentuje się Frank Grillo, poprawnie odnajdujący się w roli bezkompromisowego twardziela, skupionego na celu. Podsumowując: ten film da się obejrzeć, niemniej jednak jest to raczej odcinanie kuponów od dochodowej serii aniżeli tworzenie czegoś wartościowego.

Ocena Civil.pl: 55%